Polska zadowolona z planu unii energetycznej
Polska ma powody do zadowolenia z założeń unii energetycznej, które KE ogłosi w środę - twierdzą polscy dyplomaci. Przekonują, że postulaty naszego kraju stały się ważnymi elementami strategii UE. Jednak inne państwa mogą mieć zastrzeżenia do wielu rozwiązań.
W środę Komisja Europejska opublikuje pakiet dokumentów, które skonkretyzują propozycję unii energetycznej. Ma ona w założeniu poprawić bezpieczeństwo energetyczne UE, w tym zmniejszyć zależność od dostaw z Rosji. Będzie to druga, po pakiecie inwestycyjnym, duża propozycja obecnej KE.
Konsultacje ekspertów i polityków w tej sprawie trwały od dłuższego czasu. Niedawno w Warszawie na ten temat rozmawiał z premier Ewą Kopacz wiceszef KE ds. unii energetycznej Marosz Szefczovicz.
Polsce szczególnie zależy na tym projekcie; z ideą unii energetycznej wystąpił wiosną 2014 roku ówczesny premier Donald Tusk. Polscy dyplomaci przekonują, że postulaty, jakie zostały wówczas wysunięte przez Warszawę, stały się kluczowymi elementami strategii energetycznej UE.
"Gdy mówimy o realizacji polskich priorytetów i tego, co nam się udało osiągnąć, to nie jest źle" - powiedział dziennikarzom jeden z polskich dyplomatów zaangażowanych w prace nad tym projektem. "To jest naprawdę dobra lekcja, jaką UE wyciąga z kryzysu ukraińskiego" - dodał.
W propozycji KE, która oficjalnie zostanie przedstawiona w środę, odzwierciedlonych zostało dziewięć punktów, na których zależało Polsce. Jest wśród nich rozbudowa infrastruktury energetycznej, stworzenie planów na wypadek kryzysów, strategia wykorzystania gazu LNG (skroplonego) i znaczenie własnych źródeł energii.
Ważnym elementem unii energetycznej, o który zabiegał nasz kraj, ma być też większa przejrzystość umów zawieranych zarówno pomiędzy państwami, jak i firmami. Obecnie KE sprawdza porozumienia już po ich zawarciu, jednak by wykluczyć możliwość stosowania niedozwolonych prawem unijnym klauzul, chce to robić przed ich podpisaniem. Według dyplomatów takie rozwiązanie pomoże wzmocnić pozycję negocjacyjną poszczególnych państw UE czy firm zwłaszcza w negocjacjach z jednym silnym dostawcą.
Z tym punktem mogą być jednak problemy. Niemiecka gazeta "Sueddeutsche Zeitung" napisała we wtorek, że przejęcie przez KE koordynacji polityki energetycznej spotka się zapewne ze sprzeciwem Niemiec, które obstają przy zapisach w traktatach unijnych uznających kwestie energetyczne za problem poszczególnych krajów. "SZ" zauważa, że unijne plany utrudnią kontakty niemieckich koncernów w rodzaju Wintershall czy Eon z rosyjskim Gazpromem. Niemiecki rząd nie chce mieszać się do tych relacji.
Innym problematycznym punktem unii energetycznej jest kwestia wspólnych zakupów gazu. Ten postulat był jednym z filarów propozycji Tuska, ale od początku nie podobał się krajom zachodniej Europy. W projekcie strategii, którą widziała PAP, idea ta została wprawdzie zachowana, ale w bardzo okrojonej formie. Dokument, który zostanie przedstawiony w środę, mówi jedynie o tym, że KE rozważy możliwość dobrowolnych wspólnych zakupów gazu przez grupy przedsiębiorstw, jednak tylko w sytuacjach kryzysowych, a także jeśli kraje UE, których to dotyczy, są uzależnione od jednego dostawcy.
"Nie została stworzona agencja wspólnych zakupów, ale pytanie, czy myśmy do czegoś takiego wprost nawoływali, czy tylko taki ukształtował się przekaz?" - mówił dyplomata przekonując, że zapisy strategii unii energetycznej i tak za parę lat doprowadzą do wspólnych zakupów gazu. "To jest też kwestia tego, jak bardzo ambitnie wysuwaliśmy naszą ofertę negocjacyjną, żeby się spotkać w punkcie, który jest akceptowalny dla wszystkich" - dodał.
Inny dyplomata ujawnił, że poparcie dla koncepcji wspólnych zakupów płynęło z Czech, Słowacji, częściowo z Wielkiej Brytanii, Francji i Finlandii. Przeciwne były m.in. Węgry. Zresztą premier tego kraju Viktor Orban generalnie jest przeciwko unii energetycznej, podkreślając, że jest to podważanie suwerenności energetycznej państw członkowskich. Budapeszt nie chce, żeby Bruksela mieszała się do rozmów z Moskwą w sprawach energetycznych.
Skomentuj artykuł