USA: rośnie presja na Obamę ws. Ukrainy
Obie izby Kongresu jednomyślnie przyjęły ustawę, w której zwracają się do prezydenta Baracka Obamy o zaostrzenie sankcji wobec Rosji, a także udzielenie Ukrainie pomocy wojskowej, w tym dostarczenie broni śmiercionośnej. Jak dotąd Obama się temu sprzeciwiał.
W ustawie zatytułowanej "Ukraine Freedom Act" (Ustawa o Wolnej Ukrainie) przyjętej w czwartek najpierw przez Senat USA, a następnie także przez Izbę Reprezentantów, amerykańscy parlamentarzyści opowiedzieli się za zaostrzeniem przez USA sankcji wobec przedstawicieli władz rosyjskich oraz firm kontrolowanych przez rosyjski rząd.
Szczegółowo wskazują, że sankcjami ma zostać objęta państwowa spółka zajmująca się eksportem broni Rosoboroneksport, a także każda firma kontrolowana lub będąca własnością rządu Federacji Rosyjskiej, która zajmuje się przesyłaniem bądź produkcją sprzętu wojskowego dla Ukrainy, Gruzji i Mołdawii, jeśli rządy tych trzech ostatnich państw nie wyraziły na to zgody. Przy okazji dodano, że sankcjami powinny też zostać objęte firmy rosyjskiego sektora obronnego, które dostarczają broń dla Syrii.
Ponadto ustawa, która by wejść w życie, wymaga podpisu prezydenta USA, zobowiązuje USA do wprowadzenia dalszych ograniczeń w zakresie eksportu produktów dla rosyjskiego sektora energetycznego. Ustawa przewiduje też nałożenie sankcji na Gazprom, jeśli firma ta ograniczy w znaczący sposób dostawy gazu ziemnego dla państw członkowskich NATO lub Ukrainy, Gruzji i Mołdawii.
Ustawa zakłada też zwiększenie amerykańskiej pomocy dla Ukrainy w sektorach: wojskowości, obrony, energetyki, cywilnym oraz pomocy dla uchodźców wewnątrz Ukrainy.
Jeśli chodzi o pomoc wojskową to kongresmeni wprost upoważniają prezydenta USA do dostarczenia Ukrainie "broni śmiercionośnej", w tym przeciwpancernej oraz amunicji, a także radarów rozpoznania artyleryjskiego oraz sprzętu łączności. Na pomoc wojskową dla Ukrainy ustawa przewiduje 350 mln dolarów, w tym 100 mln w roku budżetowym 2015, a resztę w dwóch kolejnych latach.
Współautorami ponadpartyjnej ustawy było dwóch senatorów: Republikanin Bob Corker oraz Demokrata Bob Menendez. "Niezdecydowana reakcja USA na trwającą na Ukrainie inwazję Rosji grozi dalszą eskalacją konfliktu - powiedział Corker. - Jednomyślne poparcie dla naszego projektu to demonstracja silnego wsparcia dla ukraińskiej suwerenności, a także (woli), by (prezydent Rosji Władimir) Putin zapłacił za atak na wolność i bezpieczeństwo w Europie".
Ustawę, co niezwykle rzadkie na Kapitolu, w ponadpartyjnym konsensusie jednomyślnie przyjęła też Izba Reprezentantów. "To jasne, że Rosja aktywnie wspiera rebelię separatystów na Ukrainie, wysyłając tam swoje wojska. To inwazja. Ale obawiam się, że na Ukrainie plany Kremla się nie skończą" - oświadczył demokratyczny kongresmen Eliot L. Engel. "Musimy jasno i wyraźnie powiedzieć Putinowi, że (...) USA nie pozostawią swych przyjaciół samych i pozostaną liderem wolności, demokracji i godności dla wszystkich ludzi" - dodał.
Na razie Biały Dom nie odniósł się do ustawy Kongresu. Dotychczas administracja USA sprzeciwiała się dostarczeniu Ukrainie broni śmiercionośnej, co uzasadniano obawami, że doprowadzi to do zaostrzenia konfliktu na wschodzie kraju. Administracja z rezerwą odnosiła się też do pomysłu, by to Kongres zaostrzył amerykańskie sankcje wobec Rosji. Przyjęcie ustawy Senatu podważałoby dotychczasową strategię wprowadzania sankcji przez USA w ścisłej koordynacji z Unią Europejską.
W czwartek, jeszcze przed głosowaniem w Kongresie, Obama zasygnalizował, że jest przeciwny zaostrzaniu sankcji wobec Rosji, zwłaszcza bez koordynacji z Europą. "Pogląd, że możemy po prostu dalej stopniowo zwiększać sankcje, aż Putin ostatecznie zmieni zdanie, jest, według mnie, pomyłką w rachubach" - powiedział prezydent USA.
Jak dotąd amerykańskie sankcje, nałożone na Rosję w związku z aneksją Krymu oraz wspieraniem rebelii na wschodzie Ukrainy, były wprowadzane wyłącznie przez administrację USA w ramach uprawnień prezydenckich Obamy. Gdyby Obama zgodził się na ustawę Kongresu i ją podpisał, wówczas nie tylko zwiększony zostałby zakres sankcji, ale też ich ewentualne zniesienie w przyszłości byłoby uzależnione od zgody Kongresu. To upodobniłoby system sankcji wobec Rosji do tych, które nałożono np. na Iran, i ograniczyłoby pole manewru Obamy, jeśli chodzi o relacje z Kremlem. Nie mógłby samodzielnie i szybko podejmować decyzji np. w sprawie łagodzenia sankcji.
Skomentuj artykuł