Znamy nazwisko selekcjonera kadry. To on pomógł Błaszczykowskiemu podnieść się po życiowej tragedii

Znamy nazwisko selekcjonera kadry. To on pomógł Błaszczykowskiemu podnieść się po życiowej tragedii
(fot. LV BET - Łączy Nas Pasja / youtube.com)
"Przegląd Sportowy" / DEON.pl/ pz

Jerzy Brzęczek został selekcjonerem reprezentacji Polski. Informację potwierdził serwis Łączy Nas Piłka. Szkoleniowiec zastąpił na tym stanowisku Adama Nawałkę. - Do czasu oficjalnej prezentacji zarówno PZPN, jak i Jerzy Brzęczek nie będą udzielali dalszych komentarzy - informuje związek.

Wcześniej pracował w Wiśle Płock, w zeszłym sezonie jednej z ekstraklasowych rewelacji, która finiszowała na piątym miejscu. Po sezonie tego szkoleniowca chciał zatrudnić właściciel Legii Dariusz Mioduski, ale na przeszkodzie stanęło veto szefów jego obecnego pracodawcy. W tę sprawę zaangażował się nawet prezydent Płocka, który koniecznie chciał zatrzymać 47-letniego trenera - pisze "Przegląd Sportowy".

Pomógł Błaszczykowskiemu przeżyć rodzinną tragedię

DEON.PL POLECA

Brzęczek jest wujkiem Kuby Błaszczykowskiego. To on zmotywował swoich siostrzeńców do uprawiania piłki nożnej. Kuba miał 7 lat a Dawid 10, gdy rozpoczęli treningi w Rakowie Częstochowa. Rozwijali tam swoje umiejętności i talent przez kolejnych osiem lat. Nie poddali się też pomimo tragicznych wydarzeń, do jakich doszło w ich rodzinnym domu.

Kuba miał 11 lat, gdy był świadkiem sprzeczki rodziców, podczas której ojciec zabił jego matkę Annę. O historii tej usłyszeliśmy po raz pierwszy dopiero, gdy Kuba opowiedział o tym w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem.  W wywiadzie rzece przeprowadzonym przez Magdalenę Domagalik, już po latach z dystansem opisywał do czego wtedy doszło:

"Bawię się klockami, jest uchylone okno i naglę słyszę rozmowę. Wiem, kto rozmawia, zamarłem, i słyszę, jak się kłócą. I słyszę: A masz ty k…a! I krzyk: Aaa!  Wybiegłem, jak stałem. I widzę, jak mama leży w rowie, i widzę, jak ojciec odchodzi. Wróciłem do domu i krzyczę: Mama leży w rowie. Wróciłem do niej i zacząłem jej dotykać, taki specyficzny zapach się unosił. Myślałem, że to mleko się wylało. Wziąłem ją za rękę, a moje dwa czy trzy palce wpadły do rany. Wtedy wiedziałem, że jest niedobrze. Wydaje mi się, że mama zmarła mi na rękach. Trzy ostatnie wdechy wzięła i już nic. Cisza. Pobiegłem w skarpetkach, bo nawet butów nie założyłem, zadzwonić po pogotowie. Jak wróciłem, wszyscy już tam byli. A potem to już wszystko było obok mnie. Byłem oszołomiony. Nie ma nic. Nic nie pamiętam".

"Kuba" to synonim podnoszenia się z największych upadków

Przez pierwsze dni od tej tragedii Kuba w ogóle nie opuszczał łóżka i nie jadł. Był w potężnym szoku. Braćmi zaopiekowała się babcia ze strony matki (Felicja) i wspomniany wcześniej wujek. Kuba nie raz podkreślał, jak wiele im zawdzięcza. To oni przekonali go choćby do tego, żeby nie rzucał piłki nożnej. Trudno się dziwić, że miał taki plan po tym, co przeszedł. "U niego pojawiło się wtedy takie zwątpienie. Wykazał słabość, którą na jego miejscu wykazałby wtedy każdy chłopak. My go przekonaliśmy, że warto dalej grać. Że piłka może pozwolić mu zapomnieć o tej całej tragedii. Na szczęście posłuchał" - mówił portalowi NaTemat Jerzy Brzęczek. Sport pozwolił mu skupić się na czymś innym, znaleźć jakąś motywację i sens. Ważną rolę w jego życiu odegrał również Bóg i wiara, do której zawsze się przyznawał i z niej czerpał. Nie bał się ani gestów skierowanych do nieba, gdy strzelał kolejne bramki, ani mówienia o tym wprost, gdy był w blasku fleszy.

Szybko dojrzał 

-  Było nas pięcioro, potem czwórka, bo szybko straciliśmy siostrę Hanię. Odeszła w tragiczny sposób. Gdy byłem mały, rodzicom nieźle się powodziło. Mieliśmy własne szklarnie. Tata spełniał moje zachcianki: kupował gry komputerowe, pogadałem, że chcę motorynkę i ją dostałem. Byłem też oczkiem w głowie mamy. Przyszedłem na świat, gdy miała 39 lat - tak Jerzy Brzęczek wspomina swoje dzieciństwo w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

- Dość szybko musiałem dorosnąć. Miałem 11 lat, gdy zacząłem trenować w Rakowie Częstochowa. Ten czas mnie zahartował. Nie zawsze był dojazd, musiałem zatrzymywać obce samochody, wiele razy marznąc na przystanku. W tamtym czasie wprowadzono stan wojenny, napatrzyłem się na patrole, czołgi. Szok dla dzieciaka. Czasem myślałem: po co mi to wszystko? Gdy miałem 13 lat, na kilka tygodni przestałem trenować. Wtedy śp trener Zbigniew Dobosz dzwonił do moich rodziców, przekonał mnie, bym wrócić. Było ciężko, ale dzięki temu, że wiele poświęcałem, by spełnić marzenia swoje i ojca, doceniłem efekt. W szkole w Truskolasach nauczyciele i koledzy śmiali się ze mnie pytając, po co ja tam w ogóle jeżdżę. To mnie mobilizowało. Zawsze w moim życiu było tak, że w ważnych momentach byłem poddawany sprawdzianom: czy dam radę przetrwać - dodaje.

Emigracja i sukces z reprezentacją

Ma za sobą bogatą karierę piłkarską. Wszystko zaczęło się w Truskolasach, kiedy 13-letni Jurek trafił na treningi do miejscowej Olimpii. Jego talent szybko dał o sobie znać, co zaowocowało przejściem do Rakowa Częstochowa. Jego dobra postawa sprawiła, że zainteresował się nim Lech Poznań. Tak zaczęła się przygoda 21-letniego wówczas Brzęczka z poważną piłką. Po sezonie spędzonym w stolicy Wielkopolski zaczęła się prawdziwa piłkarska odyseja. Brzęczek grał w Górniku Zabrze i GKS-ie Katowice.

Piłkarze nazywali go "papież". Poznaj nowego selekcjonera reprezentacji Polski

Był to jednak dopiero początek. W 1995 roku Brzęczek zdecydował się na piłkarską emigrację do Austrii, gdzie grał w Tirolu Innsbruck i ASK Linz. Po kilku latach w kraju Mozarta piłkarski obieżyświat skierował swoje kroki w stronę Izraela, a konkretnie Hajfy, gdzie z miejscowym Maccabi zdobył mistrzostwo. Rok później wrócił do Austrii, by zdobyć dwa mistrzowskie tytuły ze swoją poprzednią drużyną, Tirolem Innsbruck.

Następne lata spędzone w innych austriackich zespołach nie były aż tak bogate w sukcesy. Na koniec kariery Brzęczek wrócił do Górnika Zabrze, a odwiesił buty na kołku w zespole Polonii Bytom w wieku 38 lat.

Jerzy Brzęczek był etatowym reprezentantem Polski i jej kapitanem na olimpiadzie w roku 1992, kiedy Polska zdobyła srebrny medal. Ogółem w kadrze wystąpił 42 razy, strzelając cztery gole.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Grzegorz Kramer SJ, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka

Czy Kościół może być normalny? Bez tematów tabu, pouczania i krzywdzenia innych?

Grzegorz Kramer SJ i Piotr Żyłka w szczerej rozmowie z Łukaszem Wojtusikiem. 

Kontrowersyjni. Prowokujący do myślenia. Nie wahają się mówić o sprawach...

Skomentuj artykuł

Znamy nazwisko selekcjonera kadry. To on pomógł Błaszczykowskiemu podnieść się po życiowej tragedii
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.