Tego papierosa nie dałam już rady wypalić do końca. Zostałam natychmiast uzdrowiona [ŚWIADECTWO]
W tym dniu był to już czwarty papieros z drugiej paczki. Nagle usłyszałam mocny, rozkazujący wewnętrzny głos: „Pal, ale to jest już ostatni papieros w twoim życiu…”. Tego papierosa nie dałam już rady wypalić do końca. Nastąpiło całkowite i natychmiastowe uzdrowienie.
Chcę dać świadectwo uwolnienia mnie z nałogu palenia papierosów, a tym samym wyrazić wdzięczność Miłosierdziu Bożemu oraz przekazać zachętę tym, którzy zmagają się z tym nałogiem lub innymi problemami. Śmiało mogę powiedzieć, a raczej muszę to stwierdzić, że palenie papierosów jest ogromnym zniewoleniem.
Dużo paliłam
Paliłam ponad 30 lat. Dużo. Kilkakrotnie próbowałam sobie poradzić z tym nałogiem sama, ale bezskutecznie.
Po lekturze kilku dobrych książek religijnych postanowiłam poprosić Pana Boga o pomoc w tej sprawie. Zaczęłam więc pielgrzymować z naszą grupą modlitewną w parafii do miejsc słynących szczególnymi łaskami i gorąco modlić się w tej intencji.
Najczęściej pielgrzymowałam jednak do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie- -Łagiewnikach. Przez wstawiennictwo św. Siostry Faustyny prosiłam przed cudownym obrazem Jezusa Miłosiernego o łaskę uwolnienia mnie z tego ciężkiego nałogu. Brałam nawet udział w nocnych czuwaniach.
Często też odmawiałam w domu Nowenny do Miłosierdzia Bożego i prosiłam o wstawiennictwo św. Siostrę Faustynę. I proszę sobie wyobrazić, że za każdym razem po powrocie z pielgrzymki do domu paliłam coraz więcej.
Powtarzałam sobie bez końca, że coś jest ze mną nie tak… że Panu Bogu nie są miłe moje modlitwy…
Trwałam w postanowieniu
Postanowiłam jednak, że aż do skutku będę trwała w moim postanowieniu, bo w moich myślach ciągle powracał werset z Ewangelii: „Zaprawdę, powiadam wam, proście, a będzie wam dane”.
I tak z głęboką wiarą dalej prosiłam Pana Boga o łaskę uwolnienia mnie z tego nałogu.
W styczniu 2008 roku dane mi było po raz kolejny być w sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach. Jak zwykle modliłam się gorąco przed łaskami słynącym obrazem Jezusa Miłosiernego i przy grobie św. Siostry Faustyny. Prosiłam wytrwale i z ufnością o uporanie się z moim nałogiem do początku nadchodzącego Wielkiego Postu, który w tym roku zaczynał się na początku lutego. Wróciłam z pielgrzymki do domu i znów nie było żadnych zmian. Dalej paliłam.
Wieczór przed Środą Popielcową
Przyszedł szósty dzień lutego, godzina 18.50, wieczór przed Środą Popielcową.
Wróciłam z kościoła i jak zwykle zapaliłam papierosa. W tym dniu był to już czwarty papieros z drugiej paczki. Nagle usłyszałam mocny, rozkazujący wewnętrzny głos: „Pal, ale to jest już ostatni papieros w twoim życiu…”. Tego papierosa nie dałam już rady wypalić do końca. Nastąpiło całkowite i natychmiastowe uzdrowienie. Ogarnęło mnie uczucie takiego wstrętu do papierosów, że do dzisiaj na samą myśl o nich przechodzą mnie ciarki.
Uwolnienie z nałogu nastąpiło bez jakichkolwiek farmakologicznych środków pomocniczych. Wiem, że jest to wielki dar łaski, otrzymany od kochającego
nas Pana Boga poprzez wstawiennictwo św. Siostry Faustyny. Minęło już kilka lat, a ja nie palę. Oprócz mnie ten dar otrzymały jeszcze trzy osoby w rodzinie, które też do dzisiaj nie palą. W podziękowaniu Panu Bogu, Matce Najświętszej i św. Siostrze Faustynie za ten wielki dar wybrałam się na pielgrzymkę.
Wszystkim, którzy mają podobne problemy, chciałabym powiedzieć, by zaufali Panu Bogu, otworzyli się na Jego łaskę i uwierzyli w skuteczność modlitwy. „Proście, a będzie wam dane” - obiecał Pan Jezus i tego słowa zawsze dotrzymuje. Chwała Panu za Jego ogromne miłosierdzie i niezliczoną obfitość łask.
Fragment pochodzi z książki „Cuda świętej Siostry Faustyny” wydanej nakładem wydawnictwo WAM.
Skomentuj artykuł