Adam Szustak OP o stracie: Nie można żyć do tyłu, nieustannie karmiąc swój smutek i żal
- Co robić, gdy coś się w życiu definitywnie kończy? Ja robię jedną rzecz: staram się jak najszybciej wejść w świat, który jest od teraz moim światem, i nie żyć rozpamiętywaniem. Staram się nie żyć myślami, które wracają. Natychmiast się wtedy przywołuję do porządku i mówię sobie: nie, tego świata już nie ma - mówi o. Adam Szustak OP.
Dominikanin w najnowszym odcinku "Nocnego Vloga" opowiada o swoim życiu po stracie rodziców. Dzieli się bardzo szczerze swoim podejściem do życia w trudnym czasie, w którym bardzo się ono zmieniło i nigdy nie wróci na stare tory.
- Przyznam się, że mam coś, czego się nie spodziewałem, że będę miał: takie momenty funkcjonowania w świecie sprzed ich śmierci, które są we mnie wciąż jakimiś mechanizmami. Budzę rano, myślę: zadzwonię za chwileczkę do rodziców i zapytam, jak się dzisiaj czują. I dopiero po chwili przypominam sobie, że nie mogę już zadzwonić, bo już nie żyją. Skończyło się w moim życiu bycie rodziną. moja mama i mój tata odeszli i dopóki będę żył, nie wrócą - mówi o. Szustak.
Swoim doświadczeniem końca i tego, co wtedy należy zrobić, by móc dalej żyć, zakonnik dzieli się ze swoją społecznością. Uważa, że gdy coś w życiu definitywnie się kończy, nie można tego rozpamiętywać, bo nie można żyć w przeszłości.
Nie żyć do tyłu, tylko tu i teraz
- To nie jest zapominanie: nie chodzi o to, że próbujemy skasować przeszłość i nie pamiętać o czymś. Chodzi o to, że nie można żyć w przeszłości. Jeśli coś się kończy, a to może być jakaś relacja, w której ktoś powiedział definitywnie: odchodzę, a może ktoś umarł, straciłeś w życiu coś ważnego, to wtedy jest bardzo ważne, by nie żyć do tyłu, tylko tu i teraz - mówi dominikanin.
Jak podkreśla, sam stara się każdego dnia żyć w świecie, w którym nie ma już jego rodziców. To nie znaczy, że nie chce o nich pamiętać.
- Po prostu nie chcę ich rozpamiętywać, nie chcę nieustannie karmić swoich wspomnień, smutku, żalu z tego, że coś było, ale się skończyło - wyjaśnia. - Głęboko wierzę, że ich spotkam, ale ten moment od teraz do mojej śmierci to jest czas, który muszę przeżyć bez nich. Sporo z was sobie pewnie teraz pomyśli, że to jest takie zimne: jak to, to są twoi rodzice. Ja ich bardzo kocham, ale ich tu ze mną nie ma i nie mogę funkcjonować tak, jakby byli.
Trzeba umieć ucinać przeszłość
Jak dodaje zakonnik, na tym właśnie polega problem: że czasem jesteśmy bardzo nieszczęśliwi, kiedy coś tracimy, bo później ciągle żyjemy tak, jakby to jeszcze było, ale nasze pragnienie nie może znaleźć swojego wypełnienia, bo to się skończyło.
- Kiedy coś wam się kończy, czy umiecie ucinać przeszłość, nie żyć w niej? Szczególnie, jeśli to jest związane z jakimś smutkiem, rozpaczą? Bo to nas zabija, to zabija serce. Nie chodzi o udawanie, że to, co straciliśmy, nigdy się nie wydarzyło: chodzi o to, by iść do przodu. Nie mogę żyć pragnieniem, żeby coś wróciło, bo to nie wróci. Tylko tak można pójść dalej, tylko tak można żyć w radości.
Posłuchaj całego nagrania:
Źródło: Langusta na palmie / YouTube.com / mł
Skomentuj artykuł