Bliskość, wolność, miłość i nowy świat

Widzimy dziś Jezusa, który po chrzcie w Jordanie „wiedziony był przez Ducha na pustyni” (Łk 4,1). Wchodzi w miejsce odosobnienia i samotności. Jest to jednak samotność pozorna, bo paradoksalnie właśnie tam, pośród pustkowia, doświadczy najpełniej bliskości Ojca i prowadzenia Ducha. Słyszymy o walce z pokusą, o zmaganiu z pragnieniami, które – gdy wymkną się spod kontroli – odbierają człowiekowi wolność. Otrzymujemy również drogowskazy, jak tę wolność ocalić i pielęgnować. Są nimi: modlitwa, post i jałmużna – praktyki, które nie tylko przypominają o tym, co w życiu najważniejsze, ale uczą także, jak odkrywać Boga w naszej codzienności.
Dla nas, współczesnych, pustynia to nieraz tylko egzotyczny krajobraz z filmów czy fotografii. Ale w perspektywie biblijnej jest to miejsce wyjątkowe – z jednej strony niebezpieczne, pełne niedostatku i zagrożeń, z drugiej zaś to właśnie tam Bóg mówi najgłośniej: „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca” (Oz 2,16). Bóg wyprowadza nas na pustynię, aby usunąć z naszego otoczenia wszystko, co rozprasza i zagłusza najgłębsze pragnienia. Tam, w ciszy, zaczynamy słyszeć Jego głos i odkrywać, że nieustannie towarzyszy nam Jego opieka.
W pierwszym czytaniu z Księgi Powtórzonego Prawa lud Izraela wspomina wyjście z Egiptu i przejście przez pustynię. W tej niezwykłej historii doświadczyli zarówno głodu, jak i sytości, niebezpieczeństw, ale też ocalających interwencji Boga. Właśnie tam, w pustynnym trudzie, ukształtowała się ich tożsamość jako narodu wybranego – ludu należącego do Boga. Często dopiero wtedy, gdy doświadczamy „małej pustyni” w naszym życiu, spostrzegamy, że czuwa nad nami Ktoś większy niż nasze lęki. Pustynia nie jest więc przekleństwem, lecz szansą na spotkanie z miłością Boga i na jeszcze głębsze zrozumienie, kim jesteśmy.
Dzisiejsza Ewangelia przedstawia jedną z najbardziej przejmujących scen w życiu Jezusa. Widzimy Go, jak przez czterdzieści dni pości, a w końcu staje do walki z pokusami szatana. Co uderzające, szatan zaczyna od dość „niewinnej” sugestii: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem” (Łk 4,3). Głód jest czymś naturalnym, nie ma w nim niczego złego. Kuszenie polega jednak na subtelnej manipulacji: „Zrób coś, by natychmiast zaspokoić swój głód. Jesteś przecież Bogiem, możesz wszystko”. Jezus odpowiada z mocą słowem Pisma: „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Łk 4,4). Wskazuje nam, że nie warto podporządkowywać całego życia ciągłemu zaspokajaniu swoich zachcianek czy pragnień. Owszem, człowiek ma potrzeby, ale nie one powinny nim rządzić. Wolność zaczyna się tam, gdzie potrafimy powiedzieć „nie” swoim impulsom.
Kuszenie szatana to zawsze gra na naszych najgłębszych lękach i najgłębszych pragnieniach. Kiedy Jezus zostaje wyprowadzony na górę i słyszy: „Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu zechcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje” (Łk 4,6-7). To pokusa posiadania i panowania nad całym światem. Któż z nas nie ma skrytych marzeń o wielkości, sławie czy bezpieczeństwie finansowym? Szatan próbuje przekonać, że droga na skróty jest możliwa i że wystarczy mu się pokłonić, by zrealizować swoje pragnienia. Ale Jezus i tym razem przywołuje Słowo Boże, odpowiadając zwodzicielowi: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Łk 4,8).
Trzecia pokusa jest równie podstępna: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Jest bowiem napisane: «Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, żeby cię strzegli (…)»” (Łk 4,9-10). Jezus ma wystawić Boga na próbę, by udowodnić swoją boskość spektakularnym cudem. Ile razy w życiu chcielibyśmy, by Bóg zadziałał właśnie w ten sposób: natychmiast, z mocą, może właśnie na pokaz. A jednak Jezus nie dał się sprowokować: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Łk 4,12). Relacja z Bogiem oparta na miłości nie potrzebuje dowodów w postaci sensacyjnych zjawisk. Miłość szuka ciszy, zaufania, drobnych, codziennych aktów wierności. Pokusa „bycia jak Bóg” i jednocześnie kontrolowania Jego mocy prowadzi do wypaczonej religijności, w której człowiek przypisuje sobie rolę pana i sędziego.
Cała scena kuszenia wskazuje, że w naszych życiowych zmaganiach nie chodzi o udowadnianie sobie czy światu, iż jesteśmy „dobrzy” czy „godni”. Chodzi o Miłość, która staje się drogą, prawdą i życiem. Jezus nie przyjmuje propozycji szatana, bo Jego serce jest całkowicie zwrócone ku Ojcu. Cokolwiek przeżywa, Jego odpowiedzią jest zawsze zaufanie i wierność Bogu. To klucz również dla nas: głębia relacji z Bogiem jest najskuteczniejszą tarczą w walce z pokusami. Nie są nią umiejętności, siła charakteru czy przebiegłość – choć i te cechy bywają pomocne – lecz przede wszystkim bliska, zażyła relacja z Bogiem.
W drugim czytaniu słyszymy radosne przypomnienie starotestamentalnej prawdy: „Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim” (Rz 10,8). Bóg przychodzi do nas w swoim Słowie i zamieszkuje naszą codzienność. Nie jest Bogiem dalekim, obojętnym na nasze zmagania. Wręcz przeciwnie, poprzez Jezusa stał się nam tak bliski, że możemy wyznać Go naszym Panem, a On otwiera przed nami przestrzeń nowego życia. To daje nadzieję na świat nowy, w którym nie rządzi lęk, nieujarzmione popędy czy żądza bogactwa, lecz miłość, pokora i zaufanie Bożej woli.
W walce z pokusami szczególnym wsparciem są trzy praktyki wielkopostne: modlitwa, post i jałmużna. Mają one na celu nie tyle uczynienie z nas nadludzi, co raczej wprowadzenie nas w głębię relacji z Bogiem i bliźnimi oraz zaprowadzenie nas do większej wolności. Modlitwa jest przestrzenią oddania Bogu steru naszego życia, uznania, że to On ma pierwsze i ostatnie słowo. Z niej rodzi się pokora, a także pewność, że wśród życiowych burz jest Ktoś, komu możemy bezgranicznie zaufać. Post to ćwiczenie serca w mówieniu „nie” swoim zachciankom, by usłyszeć głośniejsze „tak” skierowane ku Bogu. Pomaga on zmierzyć się z pokusą nieopanowanego zaspokajania każdej potrzeby. Ucząc się wstrzemięźliwości, możemy odkryć w sobie niewyobrażalne pokłady wolności. Jałmużna natomiast przypomina o tym, że prawdziwa wartość człowieka nie zależy od wielkości konta bankowego. Gdy dzielę się z potrzebującym tym, co mam, uczę się, że Bóg jest hojnym Dawcą wszelkich dóbr, a ja jedynie ich zarządcą. W ten sposób nie gromadzę bez granic i nie buduję swojej tożsamości na tym, co posiadam.
Paweł Apostoł przypomina: „Każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony” (Rz 10,13). Jeśli tylko odważymy się wzywać imienia Pana i uznać Go za Zbawiciela, otwiera się przed nami perspektywa nowego świata. Wielki Post ma nas właśnie do tego świata przybliżyć. Każde wyrzeczenie, każda modlitwa, każda ofiarowana jałmużna jest krokiem ku większej wolności serca. Post to nie jakieś rygorystyczne ćwiczenie, lecz świadome wychodzenie na pustynię, gdzie Bóg mówi do serca. Jałmużna to nie tylko gest dobroczynności, lecz przypomnienie, że miłość jest esencją życia. Modlitwa to nie ucieczka w religijne uniesienie, lecz spotkanie z Bogiem, który chce być w naszej codzienności.
Skomentuj artykuł