Bóg nie jest złotą rybką, która spełnia nasze życzenia
Dojrzała wiara to taka, w której Bóg nie jest złotą rybką spełniającą życzenia, zarzucaną przez nas setkami modlitw dotyczących spraw doczesnych, ale jest towarzyszem pomagającym odkryć głębszą warstwę rzeczywistości, zobaczyć świat jako Boże dzieło przeniknięte czy wręcz ociekające łaską kochającego nas Ojca.
Już pierwsze czytanie z dzisiejszej liturgii Słowa powinno nas rzucić na łopatki. Widzimy w nim przepiękną postawę króla Salomona, który modli się nie o własne powodzenie, ale o to, by Bóg obdarzył go darem potrzebnym do dobrego rządzenia powierzonym mu ludem: "Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła (…)" (1 Krl 3,9). Jego modlitwa może być wzorem dla każdego z nas. Bardziej niż zdrowia i pieniędzy potrzebujemy bowiem Bożego prowadzenia, by nie stracić z oczu Królestwa, do którego zmierzamy. Dojrzała wiara to taka, w której Bóg nie jest złotą rybką spełniającą życzenia, zarzucaną przez nas setkami modlitw dotyczących spraw doczesnych, ale jest towarzyszem pomagającym odkryć głębszą warstwę rzeczywistości, zobaczyć świat jako Boże dzieło przeniknięte czy wręcz ociekające łaską kochającego nas Ojca: "Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (…)" (Rz 8,28).
"Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale poprosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie" (1 Krl 3,11-12). Dar mądrości, które otrzymuje król Salomon, to coś więcej niż wydawać by się mogło z opisu zawartego w Pierwszej Księdze Królewskiej. Być może sam nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, czym został obdarzony. Bóg dał mu serce mądre i rozsądne, dzięki czemu był zdolny dostrzec, że Bóg, któremu zaufał, jest Miłością.
Rozum ludzki nie jest w stanie dojść do tego stwierdzenia o własnych siłach, opierając się jedynie na swoim ograniczonym poznaniu rzeczywistości. Jest w stanie powiedzieć o Bogu, że jest Absolutem, Celem, Podstawą Rzeczywistości, Stwórcą, Najwyższą Myślą, ale Bóg jako Miłość jest sam w sobie Objawieniem. Pełnię objawienia Boga jako Miłości widzimy w Jezusie Chrystusie. To, co Stary Testament nazywa Mądrością, w Nowym Testamencie okazuje się być Miłością. Te dwie rzeczywistości ściśle się ze sobą łączą. To, co w salomonowych wyrokach sądowych było uznawane za przejaw mądrości samego Boga, tak naprawdę było objawieniem Jego Miłości. Dar mądrości nie jest więc żadnym rodzajem wlanej wiedzy, lecz duchowym przekonaniem o tym, że Bóg, który istnieje, jest Bogiem miłującym człowieka i pragnącym dla niego zbawienia. O tym w podeszłych latach Salomon zapomniał, pozwalając na szerzenie się w Narodzie Wybranym kultu innych bogów niż Jahwe i zaprzepaszczając w ten sposób dar, którym u początków królowania obdarzył go Pan (zob. 1 Krl 11).
Historia Salomona pokazuje nam, że wiara nie jest nam dana raz na zawsze. Jest ona bowiem relacją, o którą - jak o każdą inną - trzeba dbać. Kiedy człowiek przestaje widzieć w Bogu i Jego Królestwie największą wartość, jego serce zaczyna obojętnieć i odwracać się od Stwórcy. Można nawet się nie zorientować, kiedy to się stało. To zazwyczaj nie jest jakaś nagła zmiana, lecz proces, który przebiega po cichu. Po prostu w pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że z Bogiem już niewiele nas łączy, że Jego Ewangelia już nas nie porywa, że stał się jednym z wielu bogów umieszczonych w naszym panteonie, a do tego postawionym niżej niż zdrowie, dostatek czy pomyślność. Dlatego potrzeba każdego, naprawdę każdego dnia zadawać sobie pytanie, czy porównanie, którego używa Jezus, opisuje mój stosunek do życia wiecznego: „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę” (Mt 13,44). Widzimy, że Królestwo jest pewną tajemnicą, jest rzeczywistością, którą dopiero trzeba odkryć, która człowiekowi się nie narzuca. Kiedy jednak zda on sobie sprawę z tego, czym jest Niebo, jest w stanie ukierunkować całe swoje życie na ten cel.
Królestwo Boże nie jest jednak rzeczywistością bierną, nie jest jedynie wartością, która ma wzbudzać pożądanie i uwielbienie, lecz cechuje je dynamizm: "Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją" (Mt 13,45-46). W tej przypowieści nie perłą, lecz kupcem jest Królestwo. Bóg w stosunkach z człowiekiem pragnie wzajemności, w przeciwnym razie trudno by było nazywać to relacją. Nie tylko człowiek jest w stanie oddać wszystko, co ma i kim jest, by zyskać Niebo, ale tak jest też ze strony zakochanego w człowieku Boga, który w swoim Synu dla zbawienia ludzi poddał się władzy śmierci.
W ostatniej z przytoczonych dziś przypowieści widzimy, że Królestwo Boże jest też rzeczywistością, wobec której nie można zachować biernej postawy: "Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili" (Mt 13,47-48). Zbawienie to sprawa dotycząca każdego człowieka, bo przecież wszyscy ludzie, prędzej czy później, zakończą swoją ziemską wędrówkę. Jak za życia można nie dostrzegać w życiu wiecznym żadnej wartości, a przed Bogiem umykać, tak śmierć okazuje się być siecią Bożego Królestwa, w którą wszyscy wpadniemy, by stanąć twarzą w twarz ze Skarbem i Kupcem.
W tym spotkaniu zobaczymy, gdzie jeszcze był ukryty, a kiedy sami nie pozwoliliśmy się Mu odnaleźć. "Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko?" (Mt 13,49-51). Ta perspektywa nie ma przerażać i paraliżować, lecz motywować do duchowych poszukiwań. Ewangelia jest zawsze Dobrą Nowiną, nawet jeśli wydaje się być bardzo surowa. Jezus pokazuje, jakie mogą być konsekwencje niewłaściwych wyborów - robi to z miłości do nas, bo chce, byśmy tego uniknęli.
Skomentuj artykuł