Czy pozwalasz sobie na ciszę i pustkę?
Biegasz, załatwiasz sprawy, planujesz, pracujesz, pomagasz, rozwijasz się. Praca, rodzina, aktywnie wykorzystany czas wolny, kino, teatr, siłownia, kursy, wolontariat. A cisza? Kiedy ostatnio pozwoliłeś sobie na pustkę? - pisze na swoim deonowym blogu Klaudia Miśkowicz i dodaje: to będzie seria pytań, które zadaję samej sobie i którymi dzielę się z wami.
Nie ma nic złego w byciu aktywnym! To wspaniałe poznawać świat, uczyć się nowych rzeczy, rozdawać siebie. Ale czy nie stajemy się powoli maszynami do wykonywania kolejnych zadań, między którymi nie mamy przerwy? Czy nie zaczynamy patrzeć na siebie jak na maszynę, która powinna być wydajna? Czy nie uzależniamy od tego swojej wartości? Czy na tym polega życie? I czy w tym tkwi sens?
Tymczasem momenty ciszy są niezwykle ważne. W wirze spraw bardzo łatwo przegapić maleńkie elementy, które również tworzą życie: promień słońca przesączający się przez wiosenne liście, uśmiech człowieka na ulicy, smak herbaty, radość przebywania razem. I wszyscy to przecież wiemy, a jednak nadal biegamy bez wytchnienia.
Cisza to pustka. Kiedy przestrzeń wypchana jest po brzegi, ciężko dostrzec w niej poszczególne przedmioty. W pustce można dostrzec każdy pojawiający się element. Staje się wyraźny i skupia uwagę. Widzimy jego kształt, kolor, przyglądamy się fakturze, skupiamy na nim uwagę. Stajemy się uważni. Wielość rzeczy i spraw rozprasza uwagę. Lecz wielość jest jak tło, z którego nic nie staje się nam bliskie. Ciężko przyjaźnić się z tłumem – powstawanie głębokiej więzi wymaga czasu i uważności, wspólnego przebywania.
Zadbajmy o pustkę.
Ale jak?
Może warto zacząć od tego, żeby w ciągu dnia wyznaczyć sobie czas na nie robienie niczego konkretnego. Nie chodzi o zaplanowanie czasu na czytanie książki. To chyba za mało. To nadal jest „coś”. A chodzi o pustkę. Może warto usiąść w fotelu i pozwolić myślom płynąć? A może warto położyć się na podłodze i wpatrywać w sufit? Nie oczekując czegokolwiek. Konkretne oczekiwania to też nie pustka. A może spacer? Bez krokomierza i motywacji typu „to dla zdrowia i zgrabnej figury”. Tak po prostu. Może chwila milczenia z Bogiem? Nie konkretnie sformułowana modlitwa. Nie lista spraw do omówienia z Jezusem. Po prostu trwanie. Serce przy sercu.
Momenty ciszy mogą przemienić się w nasłuchiwanie. Kiedy wygłuszymy zewnętrzne – często bardzo natarczywe – bodźce, usłyszymy te wszystkie delikatne dźwięki i głosy, które dotąd były niesłyszalne. Jeśli te chwile przyniosą jakieś nowe odkrycia czy wewnętrzną przemianę – cudownie. Jeśli nie – też cudownie! Nie bójmy się, żeby czas przelewał się nam przez palce. Choć przez chwilę.
Inspiracją niech będzie „Pieśń o Bogu ukrytym” Karola Wojtyły. W ostatniej części czytamy:
Dzięki, żeś miejsce duszy tak daleko odsunął od zgiełku
i w nim przebywasz przyjaźnie otoczony dziwnym ubóstwem,
Niezmierny, ledwo celkę zajmujesz maleńką,
kochasz miejsca bezludne i puste.
Bo jesteś samą Ciszą, wielkim Milczeniem,
uwolnij mnie już od głosu,
a przejmij tylko dreszczem Twojego Istnienia,
dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach.
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu sciezkimadrosci.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł