To może się skończyć naprawdę źle. Nie mówcie później, że nie ostrzegaliśmy.
Od kilku dni Internet huczy od setek pomysłów, jak połączyć środę popielcową i walentynki. Wszyscy mówią, że warto. Usiadłem i na spokojnie sobie to przemyślałem. Jako szanujący się introwertyk stwierdzam z całą stanowczością: to na pewno skończy się źle. Oto 5 powodów, dlaczego tak myślę.
Niezależnie od tego, czy to wasza pierwsza randka, czy świętujecie związek, który ma za sobą już próbę czasu, przez ten ryzykowny gest twoja druga połówka może dowiedzieć się o tobie kilku rzeczy, po których na pewno przemyśli sens relacji z tobą:
1. Wiara jest dla ciebie czymś ważnym
Ten błąd możesz popełnić, aż na dwa różne sposoby: na pytanie, co ciekawego dzisiaj robiłeś, odpowiadasz "posypałem głowę popiołem" lub grasz va banque i w ramach randki zapraszasz też ją/jego na mszę. Świat idzie do przodu, nikt już nie lubi zabobonów i staroświeckich poglądów. Możesz się w ich oczach okazać osobą, która wyznaje tak nieaktualne wartości, jak na przykład wierność. Gdy doświadczycie jakichś trudności, ty najprawdopodobniej będziesz mimo wszystko ufać i mieć nadzieję, a przecież w normalnym świecie można się po prostu rozstać i problem znika. Pokażesz, że zawsze można na tobie polegać - to takie irytujące!
2. Nie jesteś tylko radosnym kawalarzem
Gdy się poznaliście, byłeś cudownym kabareciarzem, twoje żarty miały polot, były błyskotliwe, a riposty cięte. Byłeś świetną parą na wesela, ozdobą i centrum każdego wyjścia ze znajomymi. Tak miało być już na zawsze, aż tu nagle… Wielki Post. Jeszcze we wtorek pożegnaliście się dowcipem, a tu w środę na twojej twarzy maluje się coś takiego jak refleksja. Pytasz ją, czy myśli na poważnie o życiu, o przyszłości, jakie ma marzenia i postanowienia. Hola, hola! Przecież wiadomo, że nikt nie szuka takiego związku. Ma być wesoło, zawsze. Ludzie to kochają, zwłaszcza w najmniej odpowiednich momentach. Na przykład po czułym wyznaniu "kocham cię" dodaj koniecznie "żartowałem" - zobaczysz, jak będzie fajnie. Tylko nigdy nie zdradzaj, że jest w tobie jakaś głębia, bo wszystko zepsujesz.
3. Masz świadomość przemijania
"Prochem jesteś i w proch się obrócisz", "moje dni są policzone" - to strasznie odpychające zdania! Jakbyśmy nie mogli zawsze być piękni, młodzi i udawać, że przemijanie nas nie dotyczy. Jeśli nie przeraża cię Wielki Post, to znaczy, że jest z tobą coś nie tak! Dasz do zrozumienia swojej walentynce, że nie przeraża cię też jej przyszła starość, zmarszczki mimiczne, kurze łapki i rzadsze włosy. Żadna kobieta nie chce przecież usłyszeć "dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz najpiękniejsza", a mężczyzna "wciąż masz ten sam błysk w oku co kiedyś, chociaż skroń pokryła siwizna". Każdy marzy o tym, żeby na starość mieć trochę świętego spokoju i samotności, a ty taką postawą niepotrzebnie deklarujesz się na wieczność. Brrr... można się przerazić!
4. Traktujesz ją/jego na poważnie
Nikt nie lubi być traktowany na poważnie. Wiara jest prywatną sprawą. To, co myślisz, jakie masz przekonania i jakie wartości wyznajesz, też. Jeśli pokażesz jej/jemu tak osobiste rzeczy jak swoje wnętrze, to znaczy, że zaczynasz traktować waszą relację na poważnie. A to miało być przecież zwykłe romantyczne, niezobowiązujące wyjście na miasto. Co roku udawało się być tego dnia na randce z kimś innym, a teraz podejmujesz ryzyko stałego związku i to zbudowanego na prawdzie! Zanim to zrobisz, zapytaj ją/jego, czy chce poznać twoją prawdziwą twarz. Ona jest na zawsze i nie będziesz już mógł użyć żadnej bajeranckiej maski, a przecież udawanie jest takie fajne!
5. W waszym związku jest ktoś trzeci…
Pozbyłeś się już jej natrętnej psiapsiółki z dzieciństwa, a ty uwolniłaś go od wiecznego wpływu mamusi. Macie wieczór tylko dla siebie, czekaliście na to cały rok, aż tu nagle pojawił się On. A właściwie zawsze między wami był. Chcesz, żeby ci się zwierzała, ale to do Niego pierwszego idzie ze swoimi rozterkami. Na każdym kroku przypomina wam, że z seksem warto poczekać do ślubu, bo to coś wyjątkowego i nie warto tego tracić. Gdy się pokłócicie, nakłania ciebie pierwszego do zgody, choć wiesz, że miałeś racje. Wszystkie Jego rady zawsze sprawiają, że czujesz się drugi albo przegrany. A wszystko zaczęło się od tego, że poszliście na randkę w środę popielcową i okazało się, że obydwoje jesteście wierzący. Związek to rywalizacja, jest jak gra. Jeśli Go zaprosicie do swojej relacji, to utracicie element zaskoczenia i czeka was nudne życie, w którym jest miejsce na wyrozumiałość, przebaczanie i empatię, a z trudności można wyprowadzić prawdziwe dobro. Nie tego przecież chcieliście.
***
Powyższe przykłady miały charakter ironiczny, a teraz zupełnie na serio. Randka nie musi być show na miarę balu maskowego, gdzie każdy gra kogoś, kim nie jest. Nie chodzi w niej również o to, ile pieniędzy potrafisz wydać na sukienkę, wykwintną kolację i śmieszne gadżety erotyczne, które mają dowieść, że nie ma dla ciebie tematów tabu. Randka to spotkanie dwojga ludzi, którzy chcą siebie poznać, zainspirować i zbudować relację. Nie daj się skusić tym wszystkim komercyjnym wizjom idealnej randki, bo sam najlepiej wiesz, jak ona powinna wyglądać.
Jeśli czujesz, że środa popielcowa nie jest dobrym dniem na randkę - przenieś ją na inny dzień. Nie rób nic wbrew sobie, ale pamiętaj też, że randka tego dnia nie obrazi uczuć Pana Boga. Tobie może natomiast dodać odwagi, by pokazać wszystko, co w tobie najpiękniejsze, najwrażliwsze, warte uwagi. Na tym się buduje prawdziwy związek. Czar nawet najlepiej odegranej przez ciebie randki kiedyś pryśnie. Życie natomiast nauczy cię, że w związku ważny jest nie tylko wspólny śmiech, ale też płacz i milczenie. Równowagę między twoim i jej ego zapewnia natomiast Bóg. Miłość ma różne odcienie, począwszy od Wielkiego Piątku, przez Niedzielę Zmartwychwstania i biel sukni ślubnej. Warto świętować ją codziennie, nie czekając na walentynki.
Skomentuj artykuł