Czy celem odpoczywania jest wydajniejsza praca, a odpoczynek sam w sobie nie ma wartości? Wydaje się, że spoważnieliśmy, zapominając, jak Dawid tańczył kiedyś przed Panem.
Bóg nie narzuca nam życia w ascezie i ciężkiej pracy, lecz zachęca do wprowadzania w nasze życie harmonii, równowagi między pracą a odpoczynkiem.
Posty i umartwienia nie zbliżają nas do Boga bardziej niż odpoczynek i świętowanie. Pości się między innymi po to, by jeszcze bardziej odczuć świąteczną atmosferę, by potrawy lepiej smakowały, a radość wspólnego odpoczywania była wyraźniejsza. Dla ortodoksyjnych Żydów kalendarz świąt jest do dziś ich katechizmem. A dla nas?
Wydaje się, że skostnieliśmy, spoważnieliśmy i wychowujemy nasze dzieci jedynie w powadze wobec Boga, zapominając, jak Dawid tańczył kiedyś przed Panem. Traktujemy zabawę i odpoczynek z dystansem.
Nie pracujemy już po to, by lepiej, godniej i przyjemniej odpoczywać - odpoczywamy, by lepiej i efektywniej pracować. Warto więc uczyć nasze dzieci, że celem odpoczywania nie jest wydajniejsza praca, a odpoczynek sam w sobie ma wartość.
Po co mamy dni wolne od pracy, święta i niedziele? By nabrać oddechu i rozpędu do pracy? Czy aby zatrzymać się i pomyśleć, po co żyjemy i za jakie cuda minionego tygodnia jesteśmy wdzięczni Bogu?
Za czasów Jezusa szabat był uczestniczeniem w odpoczynku Boga Stworzyciela. W szabat jedzono, śpiewano, opowiadano o tym, co dobrego spotkało ostatnio każdego członka rodziny.
Odpoczywanie w Starym Testamencie to przede wszystkim świętowanie. Starożytni odpoczywali radując się i okazując wdzięczność losowi, bogom, sobie nawzajem. Obdarowywali się prezentami i opowiadali o zwycięstwach - nigdy o porażkach. Gdy Pismo święte mówi o Święcie Namiotów, przywołuje słowa Pana brzmiące, co ciekawe, podobnie do przykazań dekalogu: "będziesz radował się przed Panem" (por. Pwt 16,10-11).
Odpoczynkiem było nie tylko świętowanie, ale także spędzanie czasu nad wodą, przy studni, na zielonej trawie, w cieniu drzewa lub winorośli.
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: orzeźwia moją duszą. (Ps 23,1-3)
W Ewangelii według św. Mateusza czytamy: "Nie kłopoczcie się o siebie, ani o swoje ciało. Nie zamartwiajcie się. Czyż nie znaczycie więcej niż pokarm, a wasze ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom na niebie i liliom na polu" (por. Mt 6,25-32).
Przypatrywanie się ptakom i liliom - bez martwienia się, że czas ucieka - jest odpoczywaniem, kwadransem wakacji w rajskim ogrodzie, modlitwą bez intelektualnego wysiłku.
Tak spędzany czas chrześcijańscy mistycy nazywają modlitwą odpocznienia albo kontemplacją, która łączy nas z rozmodlonym Bogiem, zachwyconym wspaniałością stworzenia. Gdy trwamy w zachwycie, Bóg wypełnia nas sobą, mamy udział w Jego odpoczynku.
Taka modlitwa sprawia - tłumaczy św. Teresa od Jezusa - że nasza dusza staje się źródłem tryskającej wody. Nie musimy się niczym napełniać, niczym karmić, niczego rozumieć (por. św. Teresa od Jezusa, Twierdza wewnętrzna). Po prostu odpoczywamy w Bogu, zraszani od wewnątrz Jego łaską.
W naszych czasach doświadczamy coraz większego rozdarcia między koniecznością efektywnej pracy, a potrzebą dobrego odpoczynku. Coraz mniej potrafimy odpoczywać świętując. Coraz rzadziej bawimy się podczas religijnych uroczystości.
Coraz częściej narzekamy na ciężar świątecznych prac i obowiązków. Kościelna "impreza" z okazji świąt i uroczystości stała się ciążącym nam obowiązkiem, sztywnym rytuałem, którego trzeba dopełnić, by nie narazić się Panu Bogu.
Odpoczywanie z Bogiem to także bawienie się przed obliczem Stwórcy. Rozmowa z Bogiem może być pełna humoru i pogody ducha. Taniec i szuranie butami pośród jesiennych liści może być modlitwą.
Kolorowanie biblijnych scen bardziej przybliży dziecko do tajemnic wiary niż wykute na pamięć Wierzę w Boga. Radosne szwargotanie, znane w Odnowie w Duchu Świętym jako modlitwa językami, to także przykład radowania się przed Panem.
Do dziś pamiętam dziecięcą satysfakcję z malowania wydmuszek i radość z wielkanocnych zabaw, których nauczyli mnie dziadkowie. Bożonarodzeniowi kolędnicy, śmigus dyngus i wiele innych ochrzczonych ludowych zwyczajów to okazja, by pokazywać światu nasze radosne oblicze rozpromienione blaskiem Jezusa Chrystusa.
Bawmy się przed obliczem naszego Zbawiciela razem z dziećmi, bo jeśli nie staniemy się jak one, nie wejdziemy do królestwa Bożego.
Zabawa sprawia, że mamy lepsze relacje z ludźmi, a tym samym także z Bogiem. W zabawie nie spinamy się, nie usztywniamy się, wrzucamy na luz. Jest wiele chrześcijańskich gier planszowych i różnorodnych zabaw integrujących rodzinę.
Jednak wielu chrześcijańskich rodziców, zamiast bawić się z dziećmi, wysyła je na dodatkowe lekcje gry na instrumencie albo na naukę języka obcego.
Dzieci mają coraz mniej czasu na zabawę i nieraz ciężko pracują nie po to, by lepiej bawić się w przyszłości, lecz po to, by jako wybitni poligloci czy szkoleni od dzieciństwa artyści zabawiać innych i starzeć się, ciężką pracą zarabiając na uznanie.
Jak nigdy, aktualne są dzisiaj słowa Marka Twaina: "Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, lecz starzeją się, bo przestają się bawić".
Odpoczynek i zabawa są bardzo ważne w wychowaniu dzieci i w życiu samych dorosłych. Jeśli nie będziemy dawali dziecku okazji do zabawy i nie będziemy bawili się z nim, to będzie bawiło się kosztem innych - robiąc różne psoty, mniej lub bardziej destrukcyjne, w zależności od wieku.
Wiemy, jak wiele krzywdy może wyrządzić zabawa środkami psychoaktywnymi. Wiele zła może się stać w rodzinie, w której dorastające dziecko nigdy nie nauczyło się bawić.
Skomentuj artykuł