(fot. shutterstock.com)
Stanisław Biel SJ
Trędowaty w czasach Jezusa był podwójnie wyklęty, czyli wykluczony ze społeczności. Po pierwsze dlatego, że jego choroba była nieuleczalna i zakaźna. A po drugie dlatego, że widziano w niej znak kary Bożej.
Kontakt z człowiekiem trędowatym czynił nieczystym. Księga Kapłańska nakazuje: Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem (Kpł 13, 45-46). W tym kontekście uzdrowienie trędowatych jest dla nich powrotem ze śmierci do życia; jest darem nowego życia.
Prawo nakazywało złożenie określonych ofiar po wyzdrowieniu z trądu (Kpł 14, 1nn). Jezus stosując się do niego, wysyła uzdrowionych do kapłanów. Jednak tylko jeden z nich czuje się w obowiązku podziękować Jezusowi. W dodatku jest to Samarytanin, a więc obcy, cudzoziemiec, "nieprzyjaciel Ludu Wybranego". Dziewięciu Izraelitów nie czuje potrzeby wdzięczności. Przyzwyczaili się do przyjmowania łask jako należności, nie daru.
Św. Paweł pisze: W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie (1 Tes 5, 18). Stosunkowo łatwo przychodzi wdzięczność za to, co jest radosne, przyjemne, satysfakcjonujące. Trudno natomiast dziękować za dary trudne. W jednym z języków afrykańskich słowo "dziękować" zastępuje wyrażenie "patrzeć wstecz". Jest w tym intuicja, że spojrzenie wstecz rodzi wdzięczność. Nie można oczekiwać wdzięczności od człowieka, który żyje przywalony cierpieniem, zmaga się z ciężkim losem, doświadcza ciemnej doliny.
Gdy stoimy przed obrazem w odległości kilku centymetrów, widzimy najczęściej niezrozumiałe szczegóły: plamy, kreski, spękania farby. Dopiero gdy oddalimy się na kilka kroków i ogarniemy wzrokiem całość, możemy dostrzec piękno obrazu i zrozumieć zamysł artysty. Podobnie jest z naszym życiem. Z bliska, w momencie przeżywania trudnych wydarzeń wydają się one niezrozumiałe, bezsensowne, uciążliwe, często niepotrzebne. Dopiero z perspektywy czasu, z dystansu widzimy, że miały sens, służyły naszemu dobru, nie były jedynie dziełem przypadku.
Być może zbyt wiele rzeczy uważamy za oczywiste. Sadzimy, że nam się należą. I dlatego nie patrzymy na nie w kontekście daru. Rodzi się wtedy postawa roszczeniowa, pretensjonalna. Zamiast logiki: "korzystam z daru, łaski", pojawia się mentalność: "robię łaskę, że biorę". Potrafimy wówczas upominać się o łaski, a nie potrafimy za nie dziękować. Tymczasem wdzięczność jest "pamięcią serca" i uwalnia od rutyny i nudy.
Co jest moim trądem, moją chorobą? Co we mnie umarło i wymaga uzdrowienia? Czy jestem wdzięczny Bogu? Co lub kto jest dla mnie "trudnym darem"? Czy widzę sens tych darów z perspektywy czasu? Komu dziś powinienem wyrazić szczególną wdzięczność?
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł