Dlatego proszę - nie róbcie dzieciom sieczki z mózgów, mówiąc im o diable siedzącym w dyni na szkolnym korytarzu, czy w kościotrupie wymalowanym na przebraniu. Tak samo nie ma go w lejącym się miesiąc później wosku, z którego kształtów widać, jaka będzie moja przyszła żona. To Jezus, a za nim chrześcijanin, jest Panem materii, a nie zły duch.
Tak, szatan to jest zło, nie ma z nim dyskusji, zabawy i szans. Dlatego chrześcijanin patrzy na swojego Zbawiciela, nie na złego i swoje pseudo-wojenki ze złem. Trwają zagorzałe dyskusje (katechezy, media, internety) na temat zagrożenia, jakie niesie ze sobą Halloween. W szczegóły tego sporu nie wchodzę, jest tego zbyt dużo, choćby w sieci. Chcę na to "straszne pogańsko - diabelskie święto" popatrzeć przez pryzmat dzisiejszej Ewangelii.
Pada w niej pytanie, które zadaje dziś wielu ludzi: "czy można?" Z tym, że to pytanie zadaje Jezus, po tym, jak pobożni ludzie mieli swoje teoryjki, oparte na Prawie, albo raczej jego interpretacji. Owe interpretacje stawiały wiele spraw na "ostrzu noża". Okazywało się, że dla pobożnych ludzi Prawo stawało się ważniejsze niż miłość wyrażona w konkretnych czynach.
Jedyna prawdziwa siła jest w Bogu, wszystko inne, albo odbija i wykorzystuje Jego moc, albo tylko ją małpuje, czyli de facto nie jest groźna, dla każdego, kto jest wpatrzony w Źródło.
Jezus, pomimo zgiełku, który robią pobożni Żydzi, uzdrawia, wbrew ich interpretacją Prawa. W ich oczach czyni… zło! W ich mniemaniu jest kimś, kto występuje przeciw Prawu Boga, czyli oddaje chwałę złemu. To świetnie pokazuje, że samo wrażenie ogłaszających zwycięstwo złego, wcale nie musi pokrywać się z faktami.
Jezus uzdrawia, czyli manifestuje Królestwo Boże, które właśnie na tym polega. Nawet wtedy, kiedy dochodzi do bezpośredniego spotkania Jezusa z złym duchem, wtedy Jezus manifestuje (ogłasza) Królestwo Boże. On głosi Miłość Ojca, nie zagrożenia.
Jako chrześcijanin mam ogłaszać Królestwo Boga na ziemi, mam nie tracić wiary w to, że On Zmartwychwstał (zwyciężył złego) i żyje!
Rozglądanie się i szukanie złego nie jest moim powołaniem. Człowiek wpatrzony w Jezusa jest bezpieczny. Wchodzi w ten świat, który jest ukochanym światem Boga i jest panem rzeczywistości. Nie żyje w lęku i zagrożeniu, bo ogłoszone mu jest Zwycięstwo Królestwa Bożego.
Człowiek szukający i walczący ze złem nie jest bezpieczny, bo skupia się właśnie na tym, który jest zły.
Dlatego proszę - nie róbcie dzieciom sieczki z mózgów, mówiąc im o diable siedzącym w dyni na szkolnym korytarzu, czy w kościotrupie wymalowanym na przebraniu. Tak samo nie ma go w lejącym się miesiąc później wosku, z którego kształtów widać, jaka będzie moja przyszła żona. To Jezus, a za nim chrześcijanin, jest Panem materii, a nie zły duch.
Nie, to nie jest relatywizm duchowy, to nie jest nieodpowiedzialność, nieznajomość spraw poważnych. Wiem, że jest milion kontrargumentów: logicznych, mądrościowych i duchowych. Mnie przerzucanie się argumentami, cytatami, dowodami nie interesuje. Nie dlatego, że jestem nieodpowiedzialny.
Przyjmuję taką postawę (a przyznaję się, że jako katecheta, w pierwszych latach uczenia walczyłem z Halloweenem, ile tylko miałem sił), bo dotarło do mnie w końcu, że idąc do świata, nie mam iść z przepisami i ogłaszaniem tego, że świat jest we władaniu złego, ale mam iść z wiarą, że Jezus Zmartwychwstał, mam iść ogłosić Królestwo Boże. Wtedy "dynia" nie jest groźna, ona staje się językiem, w którym mogę mówić do innych.
Skomentuj artykuł