Dominikanin: miłosierdzie to domena frajerów? "Nawet jeżeli, to pierwszym w tej domenie jest Bóg"
"Jeżeli mogę znaleźć się w tym gronie to nazywajcie mnie jak chcecie" - mówi Radosław Więcławek OP w filmie dla portalu dominikanie.pl.
"Eleos" to miłosierdzie lub... coś innego. Nie tak to było słyszane przez starożytnych słuchaczy Jezusa - Dla nich brzmiało to jak "litość". Rozumiana w najgorszy możliwy sposób. Ta litość, którą słyszał starożytny Grek w słowie "eleos", odbiera wartość temu, wobec kogo jest okazywana - wyjaśnia dominikanin w filmie z serii Czego nie przeczytacie w Biblii.
W języku łacińskim "misericordia" brzmi fajni i przyjemnie, ale dla starożytnych autorów to obelga. Ten, kto jest miłościwy, to słabeusz, ktoś o wątłym sercu, "miser cor" - dodaje. - W związku z tym ten, kto jest chrześcijaninem i bierze sobie "misericordię" na sztandar, musi wiedzieć z czego rezygnuje. W świetle tego myślenia, które nam podsuwa świat łaciński, rezygnujemy ze sprawności działania i doprowadzania spraw do końca.
Już w Starym Testamencie Bóg objawiał się jako miłosierny. On kształtował pojęcie miłosierdzia jakie mieli Izraelici - mówi.
Miłosierdzie, którego chce od nas Bóg to, z jednej strony, wierność Słowu, z drugiej - czułość i troska, z trzeciej ciągła gotowość do okazywania tego miłosierdzia. I nawet jeżeli miłosierdzie jest domeną frajerów to pierwszym w tej domenie jest Bóg, pierwszy i największy miłosierny. Jeżeli mogę znaleźć się w tym gronie to nazywajcie mnie jak chcecie - puentuje zakonnik.
Skomentuj artykuł