Pierwszy chłopak miał problemy ze skoliozą i bólami kręgosłupa. Położyliśmy na niego ręce i pomodliliśmy się, wykrzyknął zszokowany: "Nie mogłem się tak schylić od kilku lat!".
Do dzisiaj Żydzi uważają moment wyjścia z Egiptu, cudowne przejście przez Morze Czerwone za największy przejaw obecności Boga w dziejach ich narodu. To w kontekście tak wielkiego cudu, Bóg mówi przez Izajasza: "Nie patrzcie wstecz! To już się stało, minęło! Patrzcie na to, co chcę uczynić DZIŚ!".
Wierzę, że "nowa rzecz", którą przygotował Bóg dla naszego kraju, będzie tak wielkim wylaniem Ducha Świętego, jakiego ten kraj jeszcze nie widział. Wierzę również, że to poruszenie dotknie każdego, kto powie: "Panie, posłuż się mną! Nie omijaj mnie!". Tu nie chodzi o wielkie, namaszczone jednostki, ale o cały Kościół, który uwierzy w to, że może być znaczącym ogniwem w rozprzestrzenianiu się królestwa Bożego na ziemi. Bóg tworzy swoją Armię, która potrząśnie piekłem!
Słowa: "Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu" świadczą o tym, że Bóg zrobi coś z niczego. On jest Stwórcą, nie odtwórcą. Kocha stwarzać, nie kopiować. Od razu przypomina mi się sytuacja z początku wakacji, jaka wydarzyła się w Skierniewicach.
Byłem na cotygodniowym spotkaniu naszej wspólnoty. Pod koniec uwielbienia bardzo wyraźnie usłyszałem w sobie głos Ojca, który mocno mnie poruszył. Poczułem złamane serce Boga, które z ojcowską troską wołało: "Niech ktoś pójdzie do młodych, moje dzieci giną!". Byłem bardzo przejęty tym, co usłyszałem. To wołanie Boga powtarzało się. Jeden z członków mojej wspólnoty miał sen.
Widział młodych ludzi w kapturach, którzy najpierw mi się dziwią, a później idą za mną. Postanowiłem podjąć wyzwanie. W Skierniewicach jest miejsce, w którym spotyka się dużo ludzi młodych - wokół niewielkiego zalewu. Piją, palą, dzieją się tam różne rzeczy... Zebrałem czterech kolegów i pojechaliśmy. Było jasne, że nie możemy do nich podejść z zapytaniem, czy chcą porozmawiać o Panu Jezusie, bo nic by z tego nie wyszło. Gdy wysiedliśmy z samochodu, zaproponowałem chłopakom, byśmy pomodlili się o słowo poznania. Co to oznacza dokładnie? Prosiliśmy Ducha Świętego, by pokazał nam choroby i kontuzje, z którymi zmagają się młodzi, do których podejdziemy. Zaczęliśmy więc spisywać to, co czuliśmy. Wzięliśmy kartkę ze sobą i ruszyliśmy na łowy.
Z początku nikogo nie dostrzegliśmy i nawet trochę nam ulżyło. Najtrudniej jest głosić we własnym mieście. Podejrzewaliśmy jednak, że nieco dalej ta młodzież na pewno jest. Faktycznie. Zobaczyliśmy grupkę piętnastu chłopaków i ruszyliśmy w ich kierunku. Poszliśmy z konkretnym pytaniem: "Czy coś was boli? Macie jakieś dolegliwości, kontuzje...?". To ich zainteresowało. Mogliśmy powiedzieć im swoje świadectwa o tym, co Bóg zrobił dla nas. Położyliśmy wcześniej zapisaną kartkę na stole i usłyszeliśmy: "O, to moja choroba. A to moja... Skąd wiedzieliście?". "Duch Święty powiedział nam to wszystko" - odpowiedzieliśmy. Zaczęliśmy się za nich modlić. A oni byli uzdrawiani, jeden po drugim. Pierwszy chłopak miał problemy ze skoliozą i bólami kręgosłupa. Po tym, jak położyliśmy na niego ręce i krótko pomodliliśmy się, wykrzyknął zszokowany: "Nie mogłem się tak schylić od kilku lat!". Kolejny miał problem z biodrami, trenował piłkę nożną i już od kilku lat nie mógł swobodnie się schylać. Po modlitwie dolegliwości natychmiast odeszły. Widząc to, podbiegł do nas ich kolega i powiedział, że nie może rzucić palenia. Później, po tej modlitwie napisał do nas, że jest wolny od papierosów. Następnemu chłopakowi wróciło czucie w palcach u dłoni, którego nie miał od urodzenia.
Działy się wspaniałe rzeczy, ale co najważniejsze - Bóg odebrał chwałę. Wróciliśmy w to miejsce po trzech dniach i spotkaliśmy się już z czterdziestoma młodymi. Bóg uzdrawiał dalej. Od tego czasu ludzie z naszej wspólnoty zaczęli jeździć tam regularnie. W same wakacje dotarliśmy do ponad pięciuset młodych. Wielu z nich doświadczyło uzdrowienia, niektórzy oddali swoje życie Jezusowi, poszli do spowiedzi, trafili na nasze spotkania modlitewne. Bóg zrobił coś z niczego. Cytując Izajasza: "otworzył drogę na pustyni, ścieżkę na pustkowiu". Bóg czeka dziś tylko na twoje "tak". Żniwo jest wielkie, On potrzebuje twoich rąk do pracy!
Kiedy głosiłem Słowo Boże na Opolszczyźnie, w jednym z liceów pewna dziewczyna powiedziała, że po modlitwie przestało ją boleć kolano. Miała już dwie operacje. Kulała, nie mogła biegać, tańczyć, a kochała to robić. Po naszym spotkaniu poszła do lekarza. Nie chciał jej uwierzyć, wysłał więc ją na rezonans magnetyczny. Wróciła do niego ze zdjęciami. Znowu nie chciał uwierzyć, bo kolano było całkowicie zdrowe. Co ciekawe, nikt nie kładł na nią rąk. Nie zdążyliśmy tego zrobić, Bóg uzdrowił ją zupełnie niezależnie. Przed rekolekcjami jeden z księży powiedział mi, że będzie ich trzech, aby w razie potrzeby mogli wyspowiadać młodzież. Powiedział mi też bardzo szczerze, że jeśli wyspowiada się kilka osób, będzie to sukces. Po tym, co Bóg uczynił w tej szkole, młodzi płakali i spowiadali się przez trzy godziny. Charyzmaty zawsze służą Kościołowi. Czy to nie jest wspaniały owoc posługi uzdrowienia?
Na warsztatach uzdrowienia w Smolcu pod Wrocławiem usłyszeliśmy trzy świadectwa uzdrowień, które dokonały się podczas głoszenia Słowa Bożego. Nie zdążyliśmy dojść do punktu programu, podczas którego mieliśmy modlić się o uzdrowienie. Duch Święty szanuje nasze plany, ale nie zawsze z nimi współpracuje. Żartujemy sobie czasem, że Bóg ma już dość naszych nudnych katechez i kazań, i bierze sprawy w swoje ręce. Jedna z kobiet podczas nauczania poczuła ciepło w kolanie i opuchlizna, która prawie wyłączyła ją z uczestnictwa w rekolekcjach, zupełnie zniknęła. Drugiej osobie zniknęła narośl na pięcie, która nie pozwalała jej włożyć swobodnie stopy do buta. Nagle poczuła ciepło i narośl po prostu zniknęła. Trzecią osobą był mężczyzna, który już wiele lat zmagał się z problemem uszkodzonych nerwów w dłoni i bardzo słabo poruszał palcami. Podczas konferencji poczuł w niej mrowienie i zaczął swobodnie poruszać palcami.
Sytuacje tak licznych uzdrowień, które wymykają się spod naszej kontroli, pokazują, że Pan Bóg przyspiesza. Nie ma w tym żadnych naszych zasług, jest to czysta łaska Boża. Ewangelia zawsze niosła ze sobą moc i to nigdy się nie zmieniło. Cieszy mnie, że jestem w centrum tych wydarzeń, ale z drugiej strony - mam wielką pokorę i bojaźń przed Bogiem wobec tego, co widzę. To, co przygotował Bóg, przewyższa nasze wyobrażenia. Możemy jedynie powiedzieć Mu "tak" na wszystko, co chce zrobić. Możemy tylko wskoczyć do rzeki i poddać się jej nurtowi. Niektórzy jednak boją się puścić lejce swojej religijności i, chcąc wszystko kontrolować, sztywno trzymają się tego, co wygodne i bezpieczne. Podejmijmy ryzyko wiary! Odważmy się pójść za nowym powiewem Ducha!
***
Fragment pochodzi z książki Rozpal wiarę, a będą działy się cuda
Skomentuj artykuł