Kiedy poruszany jest temat obrazowania miłości w Piśmie świętym, natychmiast przychodzi na myśl najbardziej znany fragment Księgi Rodzaju, opisujący stworzenie Adama i Ewy, mężczyzny i kobiety.
Potem Pan Bóg rzekł: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc". Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę "istota żywa". I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny (Rdz 2, 18-20).
A zatem: Bóg stworzył świat, wyprowadził porządek do chaosu, wyodrębnił cztery żywioły, ukształtował istotę ludzką i tchnął w nią życie. Następnie zauważa samotność stworzonej istoty i szuka rozwiązania tego problemu, angażując ją w swoje dzieło. Człowiek, który jeszcze nie jest podzielony, nadaje imię wszelkiemu stworzeniu.
Człowiekiem nazywam niepodzielną istotę ludzką, hermafrodytę, która łączy w sobie element kobiecy i męski.
W Piśmie świętym akt nadawania imienia oznaczał dogłębną znajomość, wejście w posiadanie.
Jaka piękna idea: Bóg zauważa samotność człowieka, opiekuje się nim i znajduje rozwiązanie, które jednak okazuje się nieskuteczne.
Jak bardzo taki obraz Boga różni się od karykatury, którą nosimy w sercu! Bóg nie jest despotycznym policjantem, egocentrycznym i niedostępnym władcą, od którego możemy oczekiwać najwyżej wyrazów nikłego zainteresowania. Bóg jest Stwórcą wszechświata, domagającym się współpracy od stworzenia, które postawił nad wszystkimi pozostałymi żywymi istotami.
Omawiany przez nas fragment opisuje dynamiczną relację między Bogiem a człowiekiem. Po raz pierwszy pojawia się tutaj koncepcja, która powraca również w innych miejscach Pisma świętego. Chodzi mianowicie o twierdzenie, że Bóg także może zmienić zdanie, Bóg także eksperymentuje.
Zaproponowane przez Boga rozwiązanie nie satysfakcjonuje człowieka. Ani posiadanie, ani poznanie (nadawanie imienia) nie jest w stanie zapełnić pustki jego serca. Obyśmy pamiętali o tej prawdzie, kiedy poświęcamy życie na gromadzenie materialnych dóbr! Obyśmy przypomnieli ją sobie, kiedy ulegamy złudzeniu, że wiedza jest w stanie ukoić głębokie pragnienie naszych serc!
Człowiek odczuwa niepokój, ponieważ został stworzony na obraz Boga, a ponieważ został stworzony na podobieństwo Nieskończonego, pragnie nieskończonego dobra!
Człowiek czuje, że nie ma w sobie odpowiedzi na dręczące go pytania. Nie ma istoty odpowiedniej dla niego, czyli takiej jak on, równej mu. Taki stan rzeczy jest dla niego źródłem cierpienia, chociaż ma do dyspozycji cały stworzony świat.
Opis ten zawiera niezwykle ważne przesłanie: samotność nie jest dobrem, ponieważ człowiek jest relacją, związkiem. Podstawą ludzkiej natury jest wzajemna pomoc.
Zastanówmy się dobrze: Czego się boimy?
Cierpienia? śmierci?
Tak, z pewnością. Najbardziej jednak przeraża nas samotność.
Potrafimy znosić cierpienia i stawić czoła śmierci, jeżeli jest przy nas ktoś, kto nas kocha!
Słusznie boimy się samotności, ponieważ oddala nas ona od naszego pierwotnego stanu.
Słusznie boimy się samotności, ponieważ jest ona przeciwieństwem naszej najgłębszej natury.
Słusznie postępujemy, kiedy ignorujemy sugestie świata, który wychwala egoizm i samotność: kto robi sam, robi za trzech; lepiej samemu niż w złym towarzystwie.
Tymczasem według słowa Bożego człowiek w pełni wyraża swoją naturę wyłącznie w relacjach, nawet jeżeli są one wymagające i uciążliwe.
Bóg zauważył tę samotność i opracował lekarstwo: Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę (Rdz 2, 21-22).
Człowiek jest teraz podzielony na dwie części nazywane isz i iszsza8 (on/ona, mężczyzna/kobieta).
Kobieta (iszsza) została stworzona w odpowiedzi na potrzebę odpowiedniości, czyli równości z człowiekiem, który stał się mężczyzną (isz).
Oto pierwsze niezwykłe spostrzeżenie: związek dwojga ludzi jest odpowiedzią na samotność człowieka, a różnice płciowe odzwierciedlają dwie strony jednej monety. Istota ludzka, człowiek, został podzielony na mężczyznę i kobietę.
Z istoty ludzkiej zostały wyodrębnione dwa uzupełniające się aspekty, które tworzą całość, jeżeli są zjednoczone.
Nie zakochujemy się w osobie, która jest naszą wierną kopią, a jeżeli tak się dzieje, trzeba bardzo uważać!
Nie zakochuję się w tobie dlatego, że jesteś moim lustrzanym odbiciem, ani dlatego, że odbija się w tobie moje ego.
Nie mam zaufania do par, które łączy dosłownie wszystko: zainteresowania, pasje, sport, kultura, muzyka.
Oczywiście, powinno się mieć wspólne zainteresowania, biada jednak tym, którzy starają się przypodobać partnerowi, bezkrytycznie przyjmując jego styl życia.
Piękno związku dwojga ludzi wynika właśnie z różnorodności, która jest okazją do poznania nowego świata!
Męski i kobiecy sposób postrzegania świata różnią się od siebie diametralnie.
Zaakceptowanie punktu widzenia drugiej osoby bywa bardzo trudne. Wymaga bowiem wyjścia poza ramy swojego światopoglądu, wymaga dialogu i spotkania, wymaga gotowości do zrewidowania własnych poglądów.
Celem osób tworzących związek nie jest przekonywanie partnera do tego, aby stał się taki jak ja, ale wspólne dążenie do tego, by stworzyć coś nowego z połączenia dwóch jednostek!
Podział, o którym mówiliśmy, dokonuje się podczas snu. Mężczyzna nie uczestniczy w stwarzaniu kobiety. To, co się dzieje, jest tajemnicą.
Każdy człowiek jest tajemnicą dla drugiego.
Możemy żyć ze sobą przez wiele lat, a i tak każde z nas pozostanie tajemnicą dla siebie (zmieniamy się wraz z upływem czasu; nikt z nas nie jest tym człowiekiem, którym był dwadzieścia lat wcześniej!) i dla drugiej osoby. Jeżeli nie uznajemy istnienia niedostępnego nam, tajemniczego aspektu natury drugiego człowieka, negujemy rzeczywistość, zaprzepaszczając okazję do wspólnego rozwoju. Znajdujemy wygodną ucieczkę w stereotypowym przekonaniu, że wiemy wszystko o swoim mężu, dziecku, przyjacielu.
Przekonanie, że druga osoba nie może nas już niczym zaskoczyć, zabiło już niejedną miłość. A przecież to właśnie proces nieustannej przemiany, któremu podlegamy zarówno jako jednostki, jak i jako para, nadaje smak naszemu związkowi!
Skomentuj artykuł