"Broń nas, Boże, od takiego rozumienia rzeczy tak Boskiej i tak Kościelnej!" - pisał przed laty Piotr Rostworowski OSB, ceniony przewodnik duchowy.
Nie rozumiem kierownictwa duchowego w ten sposób, by dusza miała się zamykać z tego powodu przed innymi kapłanami czy przełożonymi na cztery spusty. Byłoby w takim ujęciu coś niezdrowego i zbyt ludzkiego. Trzeba to ujmować szerzej. Pamiętając zawsze, że jedynym kierownikiem duszy jest Duch Święty, trzeba Mu zostawić swobodę działania przez różnych kapłanów i przełożonych, przez których Majestatowi Jego spodoba się oświecić duszę.
Uważam więc, że właściwy stosunek do kierownika duszy bynajmniej nie polega na tym, by nie zasięgać rad duchowych u innych. Kierownik, który by takiej wyłączności żądał, byłby w bardzo niebezpiecznym błędzie i takie nastawienie z jego strony byłoby wystarczającym powodem dla duszy szukania sobie innego kierownictwa.
Jestem głęboko przekonany, że takie kierownictwo hermetycznie zamknięte, nie otwarte na ciągły ożywczy wpływ Kościoła, traci nadprzyrodzoność i degeneruje. Broń nas, Boże, od takiego rozumienia rzeczy tak Boskiej i tak Kościelnej!
Żaden kierownik roztropny i pokorny nie zakaże duszy otwierania się przed innymi z tego tylko powodu, by zachować jakąś wyłączność wpływu, bo to nie byłoby zgodne z nauką Kościoła.
Wyjątek w tej materii stanowią dusze chore na skrupuły, które trzeba trzymać mocno i konsekwentnie na wytkniętej drodze i podawać im dyrektywy zawsze jednakie, a nawet tymi samymi słowami wypowiedziane - inaczej wpadają w zamieszanie. Takim duszom nie można pozwolić na konsultacje u innych lekarzy, bo wystarczy mała różnica, choćby zupełnie nieistotna w ujęciu tego samego przedmiotu przez dwóch kapłanów, by dusza straciła grunt pod nogami i trzeba było na nowo rozpoczynać budowę.
Dla zdrowych dusz kierownictwo na tym polega, by ogólny kierunek pracy wewnętrznej podlegał kierownikowi, który zna całokształt spraw duszy, a zatem, by dusza ważnych decyzji angażujących ten kierunek bez jego zgody nie przedsiębrała, ale radzić się jej wolno w potrzebie u kogokolwiek.
Ta sama swoboda dotyczy zwierzeń. Żaden kierownik roztropny i pokorny nie zakaże duszy otwierania się przed innymi z tego tylko powodu, by zachować jakąś wyłączność wpływu, bo to nie byłoby zgodne z nauką Kościoła. Wszelako zwierzanie się powinno być podporządkowane pewnemu celowi. Otwiera się dusza, by otrzymać jakąś wskazówkę, jakieś pouczenie. Otwieranie się tylko po to, by się otworzyć, by wypowiedzieć swe życie wewnętrzne przy każdej okazji rozmowy z kapłanem czy przełożoną wydaje mi się pewnym nieumiarkowaniem w rzeczy poważnej i delikatnej, przeciwnym działaniu łaski. Jest w tym sposobie działania jakaś niedelikatność względem Pana, który w tak intymny stosunek z duszą wchodzić raczy. Ideałem duszy pod działaniem Bożym jest przecież Maryja, a w niej jest jakaś przedziwna tajemnica milczenia i wewnętrzności.
Tyle Ci chciałem napisać, abyś zupełną swobodę miała w stosunku do spowiedników i przełożonej. Spowiednik twój również, znając ten mój sposób rozumienia tych spraw, też będzie swobodniejszy i Pan Jezus będzie miał wolność oddziaływania na Twą duszę przez narzędzia, które sobie sam wybierze.
Fragment książki „Listy do karmelitanki”
Skomentuj artykuł