On jest w każdym z nich

On jest w każdym z nich
(fot. Łukasz Głowacki)
Logo źródła: Pastores bp Grzegorz Ryś

Jest mi to dane i zadane: zobaczyć Go w nich. Zwłaszcza wtedy, gdy różnice między nami przekształcają się we wrogość - pisze biskup Grzegorz Ryś.

"W Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania" - pisze św. Paweł (2 Kor 5,19). Druga składowa tego zdania brzmi dosłownie: "umieszczając w nas słowo jednania". Nie chodzi więc o takie słowo, które Bóg jedynie wypowiada do nas; chodzi o słowo, które w nas umieszcza!

Tak też Pawłowy tekst przetłumaczył św. Hieronim w Wulgacie: posuit in nobis verbum reconciliationis. "Słowo jednania" (gr. logos teskatallages). Aż trudno nie zapytać: jakie to słowo?! Warto by było znać to "słowo", złożone w nas przez Boga, zdolne neutralizować niezliczone podziały, których w bolesny sposób na co dzień doświadczamy: w świecie, w społeczeństwie, między narodami, w Kościele, w domu, w sąsiedztwie, w rodzinie - podziały zawinione i niezawinione, odziedziczone (trwające pokoleniami) i całkiem nowe, usuwalne i nieusuwalne. Które ze znanych nam słów kryje w sobie taką siłę/zdolność jednania? "Przepraszam"? "Wybaczam"? "Proszę o wybaczenie"? "Nie szkodzi"? "Zapomnijmy"? Chyba jednak żadne z nich...

DEON.PL POLECA

Z pomocą przychodzi inny tekst Pawłowy - zaczerpnięty z Listu do Kolosan: "już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus" (Kol 3,11). Oto precyzyjnie wskazane "słowo (Słowo! Logos!) jednania", które - umieszczone w nas (we wszystkich) przez Boga - jedna to, co niepojednywalne; sprawia, że podziały (wręcz antagonizmy!) religijne (obrzezany - nieobrzezany), społeczne i klasowe (niewolnik - wolny), kulturowe (Grek - barbarzyńca), polityczne i historyczne (Grek - Żyd) wprawdzie nie zanikają, lecz tracą naraz zasadnicze znaczenie: Chrystus, Logos - Słowo Boga, wcielone w Jezusie z Nazaretu i następnie "umieszczone" w każdym z nas, określa naszą tożsamość bardziej niż wykształcenie, narodowość, pozycja społeczna, a nawet religia!

Cenię sobie niezwykle to, że jestem Polakiem; jestem wdzięczny moim profesorom za wykształcenie; kocham mój język, z pasją studiowałem i studiuję naszą przeszłość; byłem rektorem seminarium, a teraz jestem biskupem; ale to, kim jestem i jaka jest moja godność (wcześniejsza niż to wszystko i nieusuwalna!), wynika z faktu stworzenia i chrztu: jestem chrześcijaninem - jestem Chrystusowy - On jest we mnie jako Kapłan, Prorok i Król. To decyduje o wszystkim. Jest najważniejsze. Bo to On jest Bogiem! Nie moja narodowość, nie wykształcenie i nie funkcja w Kościele.

Obok mnie żyją inni: oto Rosjanin, Holender czy Niemiec, Afgańczyk, Nigeryjczyk czy Kazach. Oto Polak - kolega z pracy, wykształcony lepiej lub gorzej ode mnie, zarabiający więcej lub mniej. Oto luteranin, a obok niego prawosławny; ten jest katolikiem, ale mniej lub bardziej ode mnie postępowym. Przeszłość lub teraźniejszość każdego z nich może być, i bywa, tym, co czyni nas przeciwnikami, rywalami, obcymi...

Tym jednak, co najgłębiej określa tożsamość każdego z nich, jest rzeczywista - nawet jeśli niekoniecznie świadomie przeżywana - obecność Chrystusa w nich. On już w dziele stworzenia jednoczy się wewnętrznie z każdym człowiekiem (wpisany weń jako obraz i podobieństwo Boga - por. Rdz 1,26; Kol 1,15), a następnie zbawia go przez wcielenie i odkupienie. On jest w każdym z nich! Tak, jak jest we mnie. To, że jest we mnie - i że to jest dla mnie ważne - powinno mnie uwrażliwić i wyczulić na Jego obecność w każdym.

Jest mi to dane i zadane: zobaczyć Go w nich. Zwłaszcza wtedy, gdy różnice między nami przekształcają się we wrogość. Kiedy moje doświadczenie polskości generuje we mnie podejrzliwość wobec Rosjanina; kiedy moje wyznanie podpowiada mi dystans do "heretyków"; kiedy czyjaś (co z tego, że katolicka?!) wrażliwość religijna niczym we mnie nie rezonuje, albo rezonuje poczuciem wykluczenia (bo np. nie umiem się modlić tak, jak "charyzmatycy", lub nie rozumiem "monotonii" Różańca); kiedy moja pensja (duża, ale równie dobrze mała!) lub pochodzenie czy wykształcenie stają się słupami granicznymi, wręcz szlaba­nami światów, w których bywam (wyłącznie) lub (nigdy) nie bywam - wtedy zlecona mi "posługa jednania" zaczyna się od tego, że w sobie i w drugim odnajduję umieszczone w nas przez Boga "Słowo jednania": Jezusa Chrystusa, a więc Tego, który jest najważniejszy.

Jeśli takim się nie okazuje, a więc, jeśli to, że On jest obecny w drugim, nie jest dla mnie wystarczającym motywem do tego, by próbować przekroczyć dzielące nas różnice i szukać pojednania, może to oznaczać, że uległem pokusie jakiegoś bałwochwalstwa. Można bowiem bałwochwalczo traktować polskość; można uczynić sobie "bałwana" z własnego wykształcenia; można być bałwochwalcą w praktykowaniu (nawet objawionej!) religii, w odniesieniu do takich czy innych form pobożności.

Jeśli Chrystus nie jest ważniejszy, nie jest też Panem! Wrogość w imię wykształcenia, religii, narodu jest formą bałwochwalstwa!!! Widać wyraźnie, jak Kościół - wtedy, gdy stara się być wierny "Słowu jednania" - chroni świat/nas przed zamienianiem tego, co jest rzeczywistym dobrem, w bożki i bałwany.

Jeden przykład - wprost z kart Nowego Testamentu. Chrześcijaninowi Filemonowi, zamieszkującemu zapewne Kolosy, zbiegł niewolnik, Onezym. Dodatkowo, uciekając, dopuścił się jakiejś kradzieży. Po czasie, być może przerażony możliwymi konsekwencjami swojego czynu, zjawił się u św. Pawła, wiedząc, jakim autorytetem dla Filemona pozostawał Apostoł. Paweł odkrył przed nim rzeczywistość wiary i przygotował go do chrztu, a następnie odesłał do Filemona - bez nakazu wyzwolenia niewolnika, ale z poleceniem przyjęcia go jako brata w Chrystusie. Tak Filemon, jak Onezym mieli pozostać w swoim stanie społecznym (pan i jego niewolnik) ze wszystkimi wynikającymi zeń prawami i obowiązkami; nie on wszakże miał w ostatecznym wymiarze decydować o ich wzajemnym odniesieniu. Najważniejsze stało się ich pokrewieństwo w Chrystusie - obydwaj zostali zrodzeni do wiary przez jednego Ojca (Boga) i jedną Matkę (Kościół w osobie św. Pawła). Zostali wezwani, by odkryć złożone w sobie "Słowo jednania" i doświadczyć rzeczywiście Jego mocy.

Jak widać, Słowo jednania jest złożone w każdym chrześcijanie - nie jest "zarezerwowane" jedynie dla kapłanów i tożsame na przykład z sakramentalnym słowem rozgrzeszenia. Jest rzeczywistością (Rzeczywistością!) wcześniejszą i fundamentalną.

Pierwotnie tekst ukazał się w kwartalniku PASTORES 58(2013) nr 1.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

On jest w każdym z nich
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.