Ewangelie nam pomagają w przeżywaniu radości okresu wielkanocnego w ograniczony sposób. Na opisy kilku ostatnich dni życia Jezusa poświęcają nieproporcjonalnie dużo miejsca, a opisy spotkań wielkanocnych zdają się być krótkie i nieliczne. Czy zatem Wielkanoc musi się ‘poddać’, ustąpić pierwszeństwa? Niekoniecznie, choć trzeba sobie trochę pomóc. Trzeba poszerzyć wyobraźnię ducha.
Do tej pory wszystko było jasne. To Jezus decydował. Mówił co i kiedy mają robić. Wystarczyło tylko słuchać.
Ale co teraz? Co robić, gdzie być? Zostać w Jerozolimie, czy też wracać do Galilei, do domu? Mają zostać razem? Ale po co? Jaki to ma sens? I kogo słuchać?
Piotr, Jan i Jakub byli jakoś wybrani przez Jezusa, dopuszczeni bliżej. Ale i oni byli onieśmieleni i zamknięci, ‘zapadli się’ w sobie. Cała grupa patrzyła na nich z jakimś wyczekiwaniem, że ‘może coś’, ‘może jednak’, ale nic się nie pojawiało.
Tomasz, który jeszcze niedawno ‘chciał umierać z Jezusem’, teraz snuł się po Wieczerniku, nie mogąc opanować emocji. ‘Ta atmosfera mnie dobije, już nie mogę’ – pomyślał. ‘Muszę wyjść’ – rzucił na odchodne i ruszył byle dalej od tego przygnębiającego miejsca.
Wiele razy w życiu doświadczam poczucia bezradności. Nie umiem właściwie ocenić sytuacji i podjąć odpowiednich decyzji. Pocieszające jest tylko to, że moja bezradność nie przeszkadza Bogu.
Poproszę w chwili modlitwy, żebym nie uciekał od trudnych doświadczeń w życiu. Powierzę się Bogu.
Skomentuj artykuł