Pierwszej fazy regresu zwykle nie widać

fot. Depositphotos
RTCK Wojciech Jędrzejewski OP

"Tak to właśnie wygląda: regres stopniowo cię pożera, pochłania od środka, a ty początkowo nie zauważasz tego albo nie chcesz tego zauważać" - pisze Wojciech Jędrzejewski OP w książce "Ruchome schody. Rozwój przez regres". Dominikanin przywołuje w niej historie, które są dowodem na to, że można w sposób twórczy przeżyć regres. Wszystko po to, by życie odzyskało smak, sens i głębię.

Pierwszej fazy regresu zwykle nie widać. To taki czas, w którym coś niedobrego już się dzieje, ale ty jeszcze tego nie analizujesz, nie rozmyślasz nad tym, nie dostrzegasz niczego niepokojącego.

Gdy rozmawiam czasem z małżeństwami na temat trudności w ich małżeństwie, to wszyscy zgodnie przyznają, że to się nie stało nagle, że to był pewien proces zmian na gorsze w ich relacji, postępujące osłabienie więzi. Owszem, miewali różne sygnały, od rodziny, od znajomych, że coś jest nie tak, tylko że wówczas je ignorowali.

DEON.PL POLECA

Tak to właśnie wygląda: regres stopniowo cię pożera, pochłania od środka, a ty początkowo nie zauważasz tego albo nie chcesz tego zauważać - lekceważysz, pomniejszasz znaczenie tego, co się dzieje, stajesz się coraz bardziej hardy: "Odwalcie się wszyscy ode mnie!". Facet przez cały wieczór, przy gościach, niby żartem rzuca jakieś mało stosowne uwagi w stronę swojej żony i nie dostrzega, że ona ma już łzy w oczach, nie rozumie, dlaczego wyszła, przecież wszyscy świetnie się bawią. Hej! Przed kilkoma laty rozmawiali o tym i obiecał, że się powstrzyma od kąśliwych uwag. Udawało się, ale ostatnio stare nawyki wróciły. Człowieku! Wake up! To nie chodzi o to, że coś ci się jednorazowo wymsknęło. Ty to robisz przez cały czas! Zmieniłeś się! Znalazłeś się dokładnie tam, gdzie byłeś kilka lat temu - w całej swojej burakowatości, chamstwie i nieczułości wobec osoby, którą rzekomo kochasz. I już nie widzisz w sobie problemu, nie dostrzegasz sygnałów, które ci wysyła. Chłopie, co się z tobą dzieje!?

W ukrytej fazie regresu najgorsza jest właśnie hardość. Zwykle dostaje się wówczas wiele sygnałów, czasem są to potężne ciosy od ludzi z zewnątrz - od najbliższych, współpracowników, znajomych - a i tak człowiek potrafi być absolutnie hardy.

Ikonograficznym opisem takiego mechanizmu jest historia Izraela, a szczególnie okoliczności, w jakich naród izraelski znalazł się w tzw. niewoli babilońskiej. Zanim doszło do niewoli babilońskiej, Izraelici, którzy już wówczas mieszkali w Ziemi Obiecanej, dostawali mnóstwo sygnałów od proroków: "Drogie panie i drodzy panowie, nie dzieje się dobrze. Jesteście gorsi niż poganie". Kim byli wówczas Izraelici? To już był wolny naród. Dostali od Boga nową tożsamość - zostali wyzwoleni z niewoli egipskiej, a następnie wprowadzeni do Ziemi Obiecanej. Wcześniej byli niewolnikami, włóczęgami - teraz doświadczyli wolności. Otrzymali swoją własną ziemię, swój własny kawałek kosmosu, który mogli zagospodarowywać, zabudowywać, rozbudowywać, rozmnażać się na nim, przetwarzać go na własne potrzeby. Nie dość, że stali się wolni, to jeszcze dostali przestrzeń do zagospodarowania. W końcu otrzymali też dar pogłębiania relacji z Bogiem: miejscem wychowania ich serc do relacji z Bogiem była świątynia jerozolimska. Trzy dary: wolność, przestrzeń do życia i przedsiębiorczość oraz świątynia: nieustanne kształtowanie relacji z Bogiem poprzez kult świątynny i prawo. Bóg naprawdę okazał Izraelowi ogromne zaufanie. Można powiedzieć, że stworzył ten naród na nowo.

Przypomina mi się historia, którą opowiadał mi kiedyś bardzo bogaty i wpływowy człowiek. Miał wszystko: świetnie prosperujący biznes, majątek, powszechny szacunek. I miał też jeden problem: jego syn wplątał się w narkotyki. Dla ojca był to cios w serce. A dobrze pamiętał, jakie syn miał marzenie: nigdy nie ukrywał, że nie chce pracować w firmie ojca, marzył natomiast o tym, by zarządzać jakimś wypasionym hotelem, by móc być w nim szefem. I ten chłopak, z takim pięknym marzeniem, nagle staje się niewolnikiem substancji psychoaktywnej.

Ojciec był zdruzgotany. Zrobił wszystko, co mógł, żeby pomóc chłopakowi na tamtym etapie: wyrażenie swojej niezgody, twarda miłość, konsultacje ze specjalistami... Udało się, chłopak pojechał na długą terapię odwykową. Co wówczas postanowił ojciec? Zrobił rzecz niebywałą! Kupił stare schronisko i tak je wyremontował, że stało się jednym z najbardziej wypasionych ośrodków wypoczynkowych w regionie. Potem - kiedy już syn zakończył terapię - przyniósł chłopakowi akt własności razem z kluczami i powiedział: "Jesteś szefem tego ośrodka". Niewyobrażalna skala zaufania! Ojciec dostrzegł, że ten dzieciak zrobił na tamtym etapie to, co powinien był zrobić: uznał, że - owszem - ma problem, ale podjął terapię. A zatem należy mu dać szansę.

Dla mnie moment, w którym Bóg wprowadza swój naród - wydobyty z niewoli egipskiej, ze straszliwego upokorzenia - do Ziemi Obiecanej, to moment okazania Izraelowi takiego właśnie zaufania. O nieprawdopodobnej skali. Można powiedzieć, że tym samym nadaje swojemu narodowi nową tożsamość: być członkiem narodu wybranego znaczy być członkiem wspólnoty, którą Bóg obdarzył nieprawdopodobnym zaufaniem.

(...) W tej historii Izraela każdy z nas winien odnaleźć swoją własną historię. Jako chrześcijanie jesteśmy przecież kontynuatorami tej drogi. Bóg także i nas obdarza hojnymi darami - bez miary. To wszystko jest też naszym udziałem.

Fragment książki Wojciecha Jędrzejewskiego OP: "Ruchome schody. Rozwój przez regres"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pierwszej fazy regresu zwykle nie widać
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.