Przewidywać i planować to, co ma się robić, a po zrobieniu zbadać to i ocenić - oto najpewniejsze zasady dobrego działania.
Lubię przyglądać się nawigacji GPS w trakcie jazdy samochodem. Nie tylko dlatego, że podpowiada mi, którą drogę wybrać, aby dotrzeć do celu. Fascynuje mnie także, gdy będąc w centrum miasta, widzę na wyświetlaczu gąszcz różnorodnych ulic i uliczek. A pomiędzy nimi wytyczoną kolorową, grubą linią widoczną drogę do celu. Obraz na ekranie ukazuje pewną prawdę o życiu duchowym. Mianowicie to, że na każdym kroku czekają na nas niezliczone boczne uliczki. Nieustannie mamy możliwość skręcania w nie. Niektóre, czasem bardzo ładne, z pięknymi kamienicami, wywołują chęć porzucenia swojej drogi i wybrania właśnie ich. I tak właśnie jest z naszym życiem. Co chwilę czekają na nas różne okazje, szanse, nowe możliwości itd. Niekiedy uświadamiamy sobie, że jeśli faktycznie się im poddamy, zapominając o celu naszej podróży, możemy do niego nie dotrzeć. Zamiast dojechać do wyznaczonego miejsca, utkniemy w gąszczu nadarzających się możliwości i przegapimy cel naszej podróży. Czy to oznacza, że nie wolno się zatrzymywać, a czasem nawet zboczyć z głównej drogi? Czy to oznacza, że wobec siebie mamy być wyłącznie zdyscyplinowani i surowi? Nie! Chcę jedynie przypomnieć o prostym nawyku, który pomaga realizować dobro w naszym życiu i nadaje mu sens. Jeśli ruszamy w drogę i zależy nam, aby dotrzeć do celu, to nie dajmy się zwieść różnym bocznym uliczkom. Możemy poświęcić im uwagę wtedy, gdy... będzie na to czas. Ale nie jest dobrze mieszać jedno z drugim. Jest czas docierania do celu w sposób zdyscyplinowany, uporządkowany, wedle obranej metody, np. korzystając z GPS-a, i jest czas weekendowej beztroskiej włóczęgi po okolicy.
Jak to się ma do życia duchowego? Ano tak, że nie wolno nam oprzeć go jedynie na intuicji, pragnieniach czy przeczuciach. Życie duchowe rządzi się swoimi prawami, ma swoje zasady. Jeśli je poznajemy i stosujemy, wtedy mamy szansę dotrzeć do celu. W przeciwnym razie będziemy przypominać człowieka, który robi trzy kroki do przodu i dwa, trzy, a może nawet cztery do tyłu.
W życiu duchowym jest miejsce na łączenie intuicji i wyczucia z konkretną metodą, konkretnym rodzajem uporządkowania. Jedno jest pewne. Na samych odczuciach czy emocjach nie uda się zbudować nic trwałego. Dlaczego? Ponieważ emocje są zmienne. Ponieważ dziś mam ochotę się modlić, a jutro z powodu swojego przygnębienia czy gorszego samopoczucia nie będzie mi się chciało rozmawiać z Bogiem. Na tak zmiennej postawie nie zbuduję trwałej relacji z Bogiem. Dla wielu z nas emocje, czasem bardzo silne, mogą być właśnie wspomnianymi na początku bocznymi uliczkami. Dobry kierowca nie lekceważy bocznych dróg. Dobrze wie, że są. Wie, że czasem może nagle wyjechać z nich inny nieostrożny kierowca - w odniesieniu do życia duchowego może nim być jakaś silna i gwałtowna emocja. Dobry kierowca bierze pod uwagę boczne drogi, ale ma jasno wyznaczoną trasę i stara się jej wiernie trzymać.
W rozważanej sentencji św. Ignacy odwołuje się do tego, co w nas racjonalne. Zwraca na to uwagę także psalmista, pisząc: "Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek" (Ps 16, 7). Rozsądek, rozum, myślenie są nam potrzebne do zbawienia. Zostały nam dane jako narzędzie, które - właściwie uformowane i użyte - będzie podpowiadać w zgodzie z sumieniem, jaką drogę wybrać, szukając zbawienia, a z jakich bocznych uliczek rezygnować. Gdy będziemy mocno zmęczeni naszymi codziennymi obowiązkami, rozum podpowie nam: czas odpocząć, czas się powłóczyć!
Relacji z Bogiem nie da się zbudować jedynie na tym, co spontaniczne. To ważny wymiar, ale to za mało do nawiązania dojrzałej relacji z Bogiem. Widzimy to szczególnie jasno w dzisiejszym świecie, który ze zdwojoną siłą atakuje człowieka. Wystarczy pójść do centrum, aby na jednej z głównych ulic zostać zaatakowanym ogromnymi plakatami reklamowymi: "Wejdź do nas! Gotówka od ręki! Tylko u nas najniższe ceny na telewizory! Okazja! - do końca dnia przecena, nie czekaj!". Podobnie jest w internetowej sieci - zewsząd wyskakują kuszące reklamy nawołujące często do porzucenia obranej wcześniej głównej drogi w małżeństwie, kapłaństwie, w uczciwości: "Czeka na ciebie miła osoba, która chce z tobą porozmawiać. Nie czekaj, kliknij!". Przecież to nic innego jak zmasowany atak na naszą wolność. Jeśli nie mamy wyraźnego planu na życie, jeśli nie wiemy, jaki jest cel naszego życia - to po nas. Jeśli nie wiemy, z jakich środków wolno nam korzystać, a z jakich nie, by nie dać się zniewolić krzykliwym hasłom - zginiemy. Jeśli nie będziemy mieli własnej reguły życia, staniemy się jak zagubiony człowiek miotany swymi popędami podsycanymi przez różne oferty. A przecież można zwyczajnie pójść na zakupy, kupić to, co potrzeba, wrócić do domu i znaleźć czas dla bliskich, dla przyjaciół, na swoje hobby. Okazuje się, że dzisiaj nie jest to takie proste, o czym może świadczyć np. powiększająca się gromada osób uzależnionych od zakupów.
Każdemu z nas jest potrzebna jasna reguła życia. Życie duchowe nie znosi braku konkretu. Potrzebujemy przejrzystych zasad zdrowego funkcjonowania. Jedną z nich może być chociażby proste wyznaczenie sobie trzech obszarów, w których chcemy być aktywni: praca, modlitwa i odpoczynek. Jakże często dzieje się obecnie tak, że pozwalamy, aby nasze życie miało tylko jeden wymiar: praca, praca i praca. To prosta droga do wypalenia się. A przecież możemy spojrzeć na tę regułę inaczej i rozszerzyć ją na konieczną formację duchową czy ludzką, nie skupiając się tylko na zarabianiu pieniędzy. Może to oznaczać np. nawyk czytania lektury duchowej, mądrych książek (nie tylko tych mówiących wprost o Bogu). Dobrym nawykiem formacji własnej może być też wyjazd raz w roku na rekolekcje, na warsztaty lub sesje w godne zaufania miejsce. W ramach mądrze wyznaczonej reguły życia należy uwzględnić czas na osobistą modlitwę, rozumianą jako świadome i dorosłe budowanie relacji z Bogiem zarówno w wymiarze spontanicznym, jak i w wymiarze pór wyznaczonych na medytację lub brewiarz. Nie wolno zapomnieć nam także o odpoczynku w ramach zdrowo pojętej miłości własnej. My, jezuici, często podkreślamy, że łaska buduje na naturze najedzonej i wyspanej. Sam mówię to często na rozpoczęcie rekolekcji, widząc przemęczone i nieobecne ludzkie twarze. Czasem zastanawiam się, czy niektórym osobom w ramach wielkopostnych przygotowań nie byłoby trudniej zamiast czegoś sobie odmawiać, raczej zgodzić się na regularne okresy zasłużonego odpoczynku - np. na pójście na spacer lub wejście do kawiarni i spokojne posiedzenie w niej bez wyrzutów sumienia, że właśnie marnotrawią czas.
Wielką pomocą w czynieniu postępu na drodze przewidywania, planowania i realizacji tego, co przybliża nas do Boga, jest praktyka wieczornego rachunku sumienia. W tej krótkiej modlitwie pod koniec dnia można rozmawiać z Bogiem o swoim życiu, przyglądając się sobie, a szczególnie temu, czy było się konsekwentnym w mówieniu i działaniu. Nie zawsze chodzi przecież o wyniki i rezultaty. Czasem warto pod koniec dnia zadać sobie proste pytanie: "Czy udało mi się dziś uśmiechnąć choć raz do drugiego człowieka?".
Rachunek sumienia to coś więcej niż egzamin z tego, co sobie zaplanowałem. To przyjazne spotkanie z Bogiem, podczas którego sprawdzam, czy nie pomyliłem z sobą dwóch rzeczy. Możemy bowiem być bardzo sprawni w wyznaczaniu sobie celów i w ich realizacji. Ale niekoniecznie może to być dla nas dobre. Wiara, życie duchowe zaczyna się, kiedy pytamy: "Panie Boże, co chcesz, abym dziś dla Ciebie uczynił?". Jednym słowem, wiara i dojrzała relacja z Bogiem nie rozpoczyna się od wołania do Boga: "Pobłogosław moim planom!", lecz od pytania: "Panie Boże, co Tobie będzie dziś miłe? Co jest Twoją wolą dla mnie na dziś?", i... próby usłyszenia odpowiedzi, by ją konsekwentnie realizować.
Bardzo łatwo jest się pomylić, podstawiając pod własne pragnienia i pożądania wolę Bożą. Albo nazywając wolą Bożą to, co dla nas miłe, fajne czy przyjemne. Doświadczył tego sam św. Ignacy, próbując przekonać siebie, że wolą Boga jest, aby pozostał jako mnich w Ziemi Świętej. Gdy mu się to nie udało, zadał sobie nowe pytanie: "Quid agen-dum - co należy czynić?". Sam fakt, że ktoś żyje wedle zasad, ma swoją regułę życia i jest w tym konsekwentny, nie oznacza jeszcze, że wypełnia wolę Bożą. Trzeba nie tylko mieć regułę życia, ale także wiedzieć, do czego Bóg nas powołuje, i stosować ją w odniesieniu do tego, co rzeczywiście Bogu się podoba - co służy naszemu duchowemu pożytkowi, co służy zbawieniu naszych bliźnich oraz Bożej chwale.
Jak to odnieść do swojego życia?
Może warto zacząć od prostej praktyki, którą sam stosuję. Otóż zaraz po przebudzeniu odmawiam tzw. modlitwę przygotowawczą, którą św. Ignacy Loyola poleca stosować na początku każdej medytacji lub kontemplacji: "Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny, były skierowane w sposób czysty do chwały i służby Jego Boskiego Majestatu". Św. Ignacy zawarł w trzech słowach swoją regułę życia. Nie szafował słowem miłość, ale w tych trzech prostych słowach: zamiar, decyzja i czyn wyraził istotę dążenia do miłości. Nauczył się konsekwentnie łączyć z sobą podejmowanie zamiarów, decyzji i czynów oraz dbanie o to, aby były nakierowane na większą chwałę Bożą, a nie ku zadowoleniu z siebie.
Spróbuj sprecyzować i wypowiedzieć swoją regułę życia. Po co żyjesz? Co robisz na ziemi? Po co zostałeś stworzony przez Boga? Może warto ją krótko spisać? A gdy już ją nazwiesz, spróbuj wymienić środki, które będą służyć do jej realizacji. Miej też odwagę wyliczyć środki, które będą się temu sprzeciwiać (twoje boczne uliczki). Następnie wyznacz sobie sposób na okresowe sprawdzanie, czy nie pogubiłeś się gdzieś po drodze w stosowaniu reguły, którą wcześniej rozpoznałeś jako osobistą drogę do Boga.
I jeszcze jedna podpowiedź. Odważ się powiedzieć o swojej regule życia zaufanej osobie. Może nią być twój spowiednik, kierownik duchowy lub przyjaciel. Dlaczego powinieneś tak zrobić? Otóż inaczej realizujemy to, co pozostaje w skrytości serca, a inaczej to, o czym wiedzą też inni. Czujemy się wtedy bardziej odpowiedzialni za nasze zobowiązania. Jeśli upadamy lub poddajemy się, to ogromnym wsparciem mogą być dla nas bliscy, którzy wiedząc o naszym zobowiązaniu, będą nas wspierać w jego realizacji. Czasem osobą motywującą nas do wierności w przestrzeganiu reguły życia może być spowiednik, przed którym zdajemy sprawę z tego, co u nas słychać i czego nie słychać. Warto korzystać z sakramentu pojednania w sposób regularny, zapisując w komórce lub kalendarzu termin następnej spowiedzi.
Mądrość życia według św. Ignacego Loyoli - Dariusz Michalski SJ
Życie często przypomina niekończący się maraton, albo niedający się uporządkować chaos. Zdarza się również, że popadamy w niezmienną rutynę. A może... nadszedł czas na zmianę?
O. Dariusz Michalski zaprasza do osobistej refleksji nad wybranymi sentencjami św. Ignacego z Loyoli. Zawarta w nich praktyczna mądrość może pomóc przyjrzeć się sobie i dokonać szczerej konfrontacji z prawdą. Oczywiście każdy z nas ma inny charakter, własną i niepowtarzalną drogę do Boga. Również na swój sposób rozumie i realizuje dobro.
Dlatego autor proponuje podjęcie modlitwy - dziesięciu medytacji biblijnych, aby mądrość Ignacego w pełni stała się naszą mądrością.
Skomentuj artykuł