Zamiast płakać nad śmiertelną chorobą, zorganizowała sobie radosny pogrzeb

Zamiast płakać nad śmiertelną chorobą, zorganizowała sobie radosny pogrzeb
(fot. Karolina Smorawska / smo.ka)

Przyszedł czas, żeby opowiedzieć wam o jednej z moich ulubionych postaci. To również dowód, że nienawiść wcale nie jest tak oczywistym uczuciem, jak nam się wydaje. Błogosławiona Chiara Badano to prawdziwa smakoszka życia z ogromnym sercem i wiarą w ludzi. A do tego niezły rozrabiaka - w jej życiorysie odnajdzie się niejeden pogubiony młody człowiek.

Chiara była bardzo oczekiwanym dzieckiem i co warto dodać - jedynym. Rodzice zawsze czuli, że córka trochę nie należy do nich. Pochłaniało ją wszystko dookoła, zawsze angażowała się maksymalnie w to, co robiła i z kim przebywała. Przepadała jak kamień w wodę! Dziewczyna wcale nie była wyjątkowym, pobożnym dzieckiem i miała swoje kaprysy. Mimo że rodzice zapisali ją do ruchu Focolari, gdy miała dziewięć lat, dopiero trzy lata później zaczęła świadomie przeżywać swoją wiarę. Pisała długie listy do Chiary Lubich, założycielki ruchu, czym skradła totalnie jej serce.

Nie zdałes do następnej klasy? To nie dramat

DEON.PL POLECA

Uwielbiam tę normalność Chiary! Jej najbliższa przyjaciółka wielokrotnie opowiadała, że spędzały czas najzwyczajniej, jak tylko się da. Często nocowały u siebie, całe godziny opowiadały sobie o planach i marzeniach, rozmawiały o chłopakach, którzy im się podobali. Chiara lubiła się modnie ubrać i uczesać, zwracała uwagę na szczegóły. Dziewczyny kochały też zabawy taneczne i dyskoteki. Był nawet jeden szczególnie bliski jej chłopak - Luca. Spędzała z nim wiele czasu. Trudno powiedzieć, czy byli parą, ale na pewno byli sobą bardzo zauroczeni.

Jako czternastolatka Chiara została wysłana do większego miasta, aby uczęszczać do gimnazjum i liceum. Nie był to dla niej łatwy czas, miała problemy z nauką. Najciężej szła jej matematyka i geografia, co wydaje się dziwne, bo Chiara bardzo interesowała się światem. Do tego stopnia, że planowała spędzić swoje życie jako stewardessa lub misjonarka. Jak też ona potrafiła znaleźć podobieństwo między tymi dwoma "zawodami"?! Niestety musiała trochę opóźnić realizację swoich planów, bo nie zdała do następnej klasy. Powtarzała ostatni rok w gimnazjum. Bardzo to przeżyła, zwłaszcza że nasilały się spięcia z rodzicami. Chiara wchodziła w okres młodzieńczego buntu. Założycielka ruchu Focolari namówiła ją na letni wyjazd do Rzymu, gdzie ruch miał swoje rekolekcje. Dziewczyna zgodziła się, bo bardzo próbowała się jakoś odnaleźć w tych trudnych sytuacjach.

Po powrocie całe jej życie zyskało nowego rozpędu. Zaangażowała się nie tylko w wychowanie młodzieży w ruchu Focolari, ale też w osobistą wiarę. Doszła do wniosku, że przez te wszystkie lata żyła jak analfabetka, która nic nie rozumiała. Chciała od życia i od Boga czegoś więcej, ale w zamian też obiecała oddać wiele - swoje totalne wszystko.

Miała w sobie to coś, ten niezwykły rodzaj światła

Jaka była Chiara we wspomnieniach przyjaciół? Niezwykle spontaniczna, momentami impulsywna i pełna zapału, zarażała nim. Od legendarnej Chiary Lubich otrzymała przydomek "Luce" - od teraz jej imię można tłumaczyć z włoskiego jako "jasne światło". Tak właśnie widziała ją założycielka ruchu Focolari. Miała nieustanne przeczucie, że na Chiarę Luce czeka coś nieprawdopodobnego.

Szalona dziewczyna dojrzała i zmieniła się w równie szaloną młodą kobietę. Życie traktowała bezkompromisowo, szukała w nim tego, co piękne, ważne i radosne. Po powrocie Chiara zauważyła też, że jej relacja z Lucą nie czyni ani jej, ani jego lepszymi. Brakowało w niej czegoś, więc postanowiła się z nim przestać spotykać, chociaż sama z tego powodu cierpiała. Chłopak dopiero teraz zrozumiał w pełni, jak bardzo kochał Chiarę, ale nie dała się przekonać. Zapewniała go, że muszą znaleźć coś więcej w życiu. Podświadomie przygotowywała się do tego, co miało nastąpić już za kilka miesięcy.

Zaciskała zęby i szła przed siebie

Pierwsze oznaki problemów zdrowotnych pojawiły się latem 1988 roku. Początkowo lekarze zbagatelizowali je, ale nasilający się ból ręki podczas gry w tenisa skłonił ich do zrobienia badań. Prawda okazała się wyjątkowo ciężka. Chiara miała bardzo agresywną i złośliwą postać raka kości. Wystąpiły już liczne przerzuty. Lekarze szybko podjęli się leczenia. Chiara Luce przeszła dwie operacje i chemioterapię. Fizycznie zaczęła być cieniem samej siebie, ale duchowo - to coś niepojętego! Chiara tryskała życiem i energią. Medycy mówili jej wprost, że tak dojrzałej postawy u kogoś tak młodego się nie spodziewali.

Dziewczyna się nie poddawała i walczyła o zdrowie. W głowie miała tyle planów - teraz była już pewna, że chce robić coś dla ludzi. Marzyła o byciu świecką misjonarką. Znajomemu, który wyjeżdżał na misję humanitarną do krajów Afryki, ofiarowała całe swoje oszczędności, żeby chociaż tak doświadczyć wielkiej podróży, w którą nigdy nie pojedzie. Niestety choroba się zaostrzyła. Wobec takich wiadomości Chiara stwierdziła tylko: "W takim razie daj mi, Boże, siły, aby przez to przejść" i każdą chwilę, jaka jej pozostała, postanowiła wypełnić sensem.

Nie zaniedbywała również znajomych. Pomogła wyjść z depresji pewnej dziewczynie uzależnionej od narkotyków. Do jej pokoju przychodziło wielu przyjaciół, a księża, którzy czasem ją odwiedzali, mówili, że ten pokój był odzwierciedleniem jej szalonej, spontanicznej natury. Mimo to odnajdywali tam niecodzienny pokój serca i to też była dla nich wielka zagadka. Chiara robiła wszystko, aby swoje wielkie plany zmieścić w kilku miesiącach życia, które jej pozostały.

Zamiast życia, planowała swój pogrzeb - na wesoło

Gdy było już wiadomo, że dziewczyna umrze, poprosiła mamę i przyjaciółkę, aby zamiast pogrzebu zorganizowały jej wesele. Wybrała białą suknię, sposób uczesania, pieśni, czytania mszalne i dekorację kościoła. Repertuar był bardzo radosny i w ostatnich dniach często śpiewali go razem przy jej łóżku. Oczywiście wszystko wcześniej sprawdziła i przymierzyła. Matce trudno było się pogodzić nie tylko ze śmiercią córki, ale też z tym, w jaki sposób chce umrzeć. Chiara naprawdę nie była smutna i sprawiła swoimi prośbami, że śmierć przyszła łagodnie, wręcz była oczekiwana. Nie wyrwała jej światu, ale odeszła pogodzona ze wszystkim.

Ostatnimi słowami Chiary do bliskich było: "Ciao! Bądź szczęśliwa - ja jestem", po czym odeszła wczesnym rankiem 7 października 1990 roku. Jej proces beatyfikacyjny przebiegł bardzo szybko, zaledwie 20 lat po swojej śmierci stała się błogosławioną i patronką młodych.

Potrafisz ocalić to co najcenniejsze?

Im więcej mamy w życiu planów, marzeń i radości, tym trudniej nam się z życiem rozstać. Jestem przekonany, że Chiara największą walkę toczyła w sobie. Bo jak wybaczyć i komu wybaczyć to, że moje piękne życie kończy się w taki sposób? Czy to pytanie kierować do Boga, a może winien jest ktoś inny? Może ja sam jestem winny, mogłem lepiej żyć, może choroba to kara? Do kogo krzyczeć, że się boję? Jak cieszyć się życiem, kiedy widzę w oczach bliskich pustkę i tęsknotę? Zdecydowanie trudniej umierać ze świadomością tego, bo można te ostatnie dni i tygodnie być już martwym w środku i czekać tylko na wypełnienie "przeznaczenia". Chiara każdego dnia balansowała na granicy nienawiści i skutecznie przechylała szalę w stronę życia. Wyrwała śmierci to, co w nim najcenniejsze.

Czy ja też potrafię żyć tak świadomie i nazywać moje momenty ciemności? Najczęściej nie mamy nawet świadomości, jak negatywne emocje i uczucia opanowują nasze myślenie i codzienność. Najpierw stajemy się obojętni, później oziębli, wreszcie zgorzkniali i nie potrafimy już kochać. Przyjaciółka Chiary powiedziała po jej śmierci, że za życia Chiara nie wyróżniała nikogo w relacji. Wszystkich traktowała jednakowo z sympatią. I to jest właśnie miłość - przeciwieństwo nienawiści. Jednych możesz lubić bardziej, innych mniej lub wcale, ale wszystkich traktujesz z taką samą sympatią i szacunkiem. Tak się kocha ludzi. Tak się miłuje życie.

Chcesz zbierać miłość? Nie siej nienawiści.

***

Więcej inspirujących historii ludzi, którzy pokazują czym jest świętość, znajdziesz w książce "Po tej stronie nieba. Młodzi Święci"

***

Szymon Żyśko - redaktor portalu Deon.pl, grafik i reportażysta. Uwielbia spotykać się z ludźmi, słuchać ich opowieści, a potem przelewać je na papier. Prowadzi blog Pudełko nic (nothingbox.pl)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Szymon Żyśko

Zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga, dlatego najbliżej Niego jesteśmy, będąc sobą.

Byli ludźmi takimi jak ty. Żyli intensywnie i kochali to, co robili. Ich historie to dowód na to, że niebo można odnaleźć tu i...

Skomentuj artykuł

Zamiast płakać nad śmiertelną chorobą, zorganizowała sobie radosny pogrzeb
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.