Gościnność
W czwartą niedzielę Adwentu czytamy o spotkaniu Maryi i Elżbiety. Choć jest to wydarzenie pełne symboli, zwłaszcza odwołań do Starego Testamentu, przywołane w bliskości Wigilii Narodzenia Pańskiego, pobudza mnie do zgoła odmiennej, tzn. nieco lżejszej refleksji, niż do rozmyślania stricte biblijnego, mającego swe źródło w meandrach teologii biblijnej. I choć w tym spotkaniu dwóch niezwykłych kobiet, gdy pozbawimy je kontekstu starotestamentalnego, na pozór nie ma nic wyjątkowego, to mnie osobiście zawsze porusza niezwykła, nadzwyczajna gościnność Elżbiety, która - sama będąc ciężarną - przed inną kobietę w stanie błogosławionym otwiera podwoje swojego, skromnego zapewne, domostwa.
Elżbieta doskonale rozumie, że kobieta w ciąży potrzebuje troski. Gdy matka doświadczy troski, dziecko również będzie wzrastało w poczuciu bezpieczeństwa.
Patrząc z podziwem na gościnność Elżbiety, zastanawiam się nad naszą tradycyjną, znaną i cenioną w świecie polską gościnnością. Jej symbolem może być puste miejsce przy stole wigilijnym. Mówimy, że wolne miejsce i nakrycie przeznaczone jest dla niespodziewanego gościa. Wyraża ono naszą gotowość ugoszczenia nieznajomego, gdy się zjawi. Ciekawostka - w czasie wojny pusta zastawka symbolizowała oczekiwanie na powrót mężczyzny z frontu.
Tak czy inaczej, przygotowane dodatkowe nakrycie zawsze oznacza gotowość na przyjęcie nieobecnych. Ciekawe, co by się stało, gdyby rzeczywiście się zjawili? Lęk przed nieznajomym, obawa zakłócenia domowego rytmu i nieoczekiwane konsekwencje przyjęcia przybysza, mogłyby nas skutecznie powstrzymać przed okazaniem miłości bliźniego. Może jeszcze gdyby był to sąsiad spod dwójki, którego znamy przynajmniej z widzenia, zostałby przyjęty. Ale gdyby był to - na przykład - uchodźca… Albo bezdomny… Albo cyganka z dwójką dzieci… Albo Ukrainiec, który po raz pierwszy spędza święta poza domem i słyszał o naszej tradycyjnej wigilijnej gościnności… Zresztą, nie trzeba czekać aż ktoś przyjdzie i zapuka. Można przecież samemu wyjść z inicjatywą i zaprosić człowieka, który być może przeżywa jakąś tragedię i nie ma głowy, by przygotowywać wigilijną wieczerzę.
W niektórych krajach mówi się, że wolne miejsce przy wigilijnym stole jest przeznaczone dla małego Jezusa. Tak czy inaczej, urodziny Jezusa z Nazaretu, naszego Brata i Boga, obchodzimy tak samo, jak urodziny każdego z nas. Dom, stół, posiłek, krewni i przyjaciele, radość, śmiech i ta zwyczajność, to nasze całkowite zanurzenie świętowania w codzienności, w materii, w zmysłowości, w czasoprzestrzeni.
On przychodzi do nas, by świętować swoje urodziny. Skoro jest naszym Bratem, jest Bratem wszystkich. Tak więc na Jego urodzinowym przyjęciu nie powinno zabraknąć miejsca dla Jego sióstr i braci, którzy pragną również świętować urodziny swojego Brata. Warto zatem do wspólnego świętowania zapraszać innych, którzy tego pragną. Już samo to pragnienie dowodzi, że są oni naszymi siostrami i naszymi braćmi.
I na koniec naszej dzisiejszej refleksji, krótkie odwołanie do Starego Testamentu. Symboliczny jest czas przebywania Maryi u Elżbiety: podobnie jak trzymiesięczna obecność Arki Przymierza w domu Obed-Edoma z Gat przyniosła błogosławieństwo jego domowi, tak trzymiesięczna obecność Maryi sprawia, że Elżbieta zostaje napełniona Duchem Świętym. Drzwi naszych domów otwarte dla gości - tych znajomych i tych nieznajomych - to drzwi otwarte dla Boga i Jego błogosławieństwa. Wszak „gość w dom, Bóg w dom”.
Skomentuj artykuł