Jak towarzyszyć tym, którzy są w żałobie? Ciche, ale słyszalne słowo może być sednem obecności
"Gdy odszedłeś, słowa przyjaciół były jak tealighty pojawiające się w naszej dolinie pełnej cienia. A przecież tak trudno je czasem znaleźć, by były w sam raz. Nie za wielkie, nie za małe. Niebanalne, dyskretne. Ciche, ale słyszalne. Słowo może być sednem obecności. Jest ważne, czasem bezcenne. Słowo daję…" - pisze Magdalena Pajkowska w książce "Na brzegu światła. Listy o wdzięczności". Autorka prowadzi czytelnika przez doświadczenie straty i wdzięczności, pokazując, że nawet w cieniu żałoby można odnaleźć blask wspomnień i siłę cichej obecności.
Słowo może być sednem obecności
Czasem słyszy się, jak ktoś z lekkim lekceważeniem mówi: "to tylko słowa". Tak jakby od nich nic nie zależało. Jak gdyby nie miały siły ołowiu, który może zranić, czasem śmiertelnie. Jak gdyby nie miały ożywczej mocy wskrzeszania i dodawania sił. Słowa. Niezwykły dar dany człowiekowi.
Tyle już lat uczę włoskiego. Patrzę często z podziwem na dorosłych, którzy z pokorą, jak dzieci, starają się nazywać świat w nowym języku. Od "co to jest?" przechodzą do pytania "jakie to jest?", by dojść do pytania filozofów "dlaczego?". Czuję się zawsze onieśmielona towarzyszeniem w tej drodze. Utytułowany profesor, który na widok wiewiórki uczy się włoskiego scoiattolo i przypomina sobie swoją historię. Babcię, z którą karmił wiewiórkę orzechami. Na co dzień zanurzony w fizyce kwantowej, staje przed tajemnicą opisu wiewiórki, by odnaleźć zachwyt pierwszego nazwania nieznanego. Podobną, choć naznaczaną nieopisywalnym trudem, drogę przechodzą osoby dotknięte udarem. Wracanie do życia często jest żmudną wędrówką poprzez powrót do słów. Patrzyłam na ojca, którego mali synowie uczyli od nowa mówić. Jak on uczył ich kilkanaście lat wcześniej. Słowa. Dar.
Gdy odszedłeś, słowa przyjaciół były jak tealighty pojawiające się w naszej dolinie pełnej cienia. A przecież tak trudno je czasem znaleźć, by były w sam raz. Nie za wielkie, nie za małe. Niebanalne, dyskretne. Ciche, ale słyszalne. Słowo może być sednem obecności. Jest ważne, czasem bezcenne. Słowo daję…
SMS, po angielsku Short Message Service, oznacza krótką wiadomość tekstową.
"Dbaj o siebie. Będę Cię otulać kocykiem modlitwy, żebyś mogła płakać w spokoju".
"Zastanawiam się, czy «jak się miewasz?» to dobre pytanie. Nie wiem. Melduję zatem jedynie, że nieustająco pamiętam. Nie pisałam dotychczas, bo wydawało mi się to oczywiste - ale jakbyś chciała się kiedyś spotkać, pogadać, popłakać, pomodlić się, polepić z gliny, pomilczeć czy cokolwiek innego, czego teraz potrzebujesz, to jestem. A jeśli nie, to też rozumiem i otulam".
"Słyszę tak wiele w Tobie - ból, wiarę, determinację, nadzieję, bezsilność, zmaganie, zmęczenie, tęsknotę za sensem, bliskością. Wcale się nie dziwię, że teraz Ci ciężej. Magdo, powiedziałaś, że żałoba to trochę takie nurkowanie w ciemność, gdzie z każdym kolejnym metrem ciśnienie rośnie i nie wiadomo, ile to potrwa i czy kiedyś będzie dno, od którego będzie się można odbić. Melduję więc tylko, że w razie czego jestem na brzegu i co jakiś czas będę nawiązywać łączność. Chyba że nie będziesz chciała, to też zrozumiem. Ty najlepiej wiesz, czego tam w głębinach potrzeba".
"To może potrwać… a tymczasem modlę się o stały dopływ powietrza z Góry".
"Dzień dobry! Dzisiaj pytanie może prozaiczne, ale istotne - czy pamiętasz, żeby jeść? Czy ktoś Cię karmi czasem? Masz jakieś jadalne zapasy na momenty bezsilności? To ważne".
"Wynurzanie to pewnie długi proces, towarzyszę Ci nieustająco, choćby to miało potrwać lata, a nie miesiące. Pamiętaj o przystankach dekompresyjnych". (...)
Słowo Ma Siłę.
Prawdziwa przyjaźń trwa, nawet gdy życie przechodzi na inną, daleką, nieznaną stronę
Była 5 rano, gdy zadzwonił telefon. Środek listopada.
"Proszę pani. Jest mi tak bardzo przykro, nie udało się…"
Głos doktora z OIOM-u słyszałam przez ostatnie dni codziennie, kilka razy w ciągu doby. Umęczeni do nieprzytomności lekarze od tygodnia odpowiadali cierpliwie na moje pytania. Zawsze serdecznie, zawsze z delikatnością. Mimo że kropla po kropli odpływała nadzieja.
Czasem wydaje się, że na takie słowa można się przygotować. Oswoić. Stać w gardzie, czekając na cios. Może tak… Jednak prawdziwy cios przychodzi zza węgła, niespodziewanie. Powala. Teraz nie miałam pytań.
Jak powiedzieć swojemu sercu, które czekało na Twój powrót, że choć jest wieczność, to teraźniejszość pozostanie tęsknotą? Pięć ostatnich miesięcy spędziłeś w szpitalu, gdzie jak lew walczyłeś o sprawność. Miałeś jasny, prosty cel – pojechać razem do lasu na rowerach, zrobić zdjęcia. Nawet w szpitalu szukałeś pięknych ujęć. Ile zachodów słońca tam przeżyłeś. Ile wschodów… Przez cały ten czas widzieliśmy się często, ale tylko przez szybę. Siadaliśmy po dwóch stronach przeszklonych drzwi i cieszyliśmy się sobą. Przytulenie, wzięcie za rękę nie wchodziło w grę… Był strach, że mój uścisk może Cię zabić, że razem ze mną może przyjść covid. Strach, że przynosząc Ci domową pizzę – niechcący zarazimy Cię wirusem, którego nikt nie rozumiał. Świat dzielił się na tych po tej i po tamtej stronie szyby. Gdy rodziny chorych znikały z oczu bliskich, opadały maski "wszystko-będzie-dobrze", optymizmu i siły, które jak pyszne czekoladki chcieli zostawić chorym. Pojawiały się łzy, ból, niezrozumienie. Jednak covid znalazł drogę, zaatakował z całą mocą.
Wiele tygodni później dowiedziałam się, że tego dnia wczesnym rankiem nasz przyjaciel przyjechał, gdy tylko się dowiedział, że nie zdarzył się cud. Chciał się z Tobą pożegnać. Sam. Stał przed szpitalem. Modlił się. Był przy Tobie, tak jak bywał, gdy spotykaliśmy się przy winie. Choć nie mógł już dostrzec Twojej radości na jego widok. Potem przez długie miesiące stał przy nas. Dyskretnie, ale na tyle blisko, by usłyszeć. Codzienne, wierne, ciche towarzyszenie może czasem pozostać niezauważone. Jest jak powietrze, niezbędne. Niewidzialne.
Prawdziwa przyjaźń trwa, nawet gdy życie przechodzi na inną, daleką, nieznaną stronę. Przyjaźń nie ustaje. "Jak śmierć potężna jest miłość…"
Fragment książki Magdaleny Pajkowskiej "Na brzegu światła. Listy o wdzięczności".
Skomentuj artykuł