Jej stan był ciężki, w każdej chwili mogła umrzeć. Przełom nastąpił po "zwykłej" spowiedzi [ŚWIADECTWO]

Fot. Wavebreak Media LTD / Depositphotos
Kinga

Stan Kingi pogarszał się z dnia na dzień. Lekarze nie wiedzieli, dlaczego jej organizm nie reaguje na leki. Chociaż dwa razy ocalił ją zastrzyk sterydów, wiedziała, że trzeciego razu może już nie być. Wszystko zmieniło się nie po "skutecznej nowennie" ani "modlitwie od spraw beznadziejnych", ale po "zwykłej" spowiedzi i zaufaniu Chrystusowi. Przeczytaj piękne świadectwo.

W październiku 2023 roku trafiłam do szpitala z powodu ciężkiego ataku astmy. Lekarz z izby przyjęć zostawił mnie na sali obserwacji na noc, przekonany, że rano wypisze mnie do domu. Niestety, mimo podawania leków do nebulizacji i zastrzyku ze sterydów mój stan się pogarszał - miałam coraz silniejszą duszność spoczynkową. Wracając z toalety, nie byłam w stanie dojść do łóżka, leżałam na podłodze niemal bez tchu. W końcu jakoś dowlokłam się na miejsce i znów podłączono mnie do tlenu.

Rano lekarz skierował mnie na oddział. Przewieziono mnie tam razem z butlą z tlenem, inaczej się nie dało. Na pulmonologii lekarz dyżurny uspokajał, że w ciągu 3-5 dni postawią mnie na nogi i wypiszą - "tak zwykle jest przy astmie, ustawimy leki i pójdzie pani do domu". Nazajutrz, w poniedziałek, doktor, która mnie prowadziła, obiecała, że wyjdę za 5 dni - w piątek.

Niestety, ku zdziwieniu lekarzy, mimo intensywnego leczenia (8 inhalacji na dobę, doustne sterydy), poprawa była tylko nieznaczna. "Nie reaguje pani na leki, nie wiemy, dlaczego" - mówili lekarze, zlecając kolejne badania w poszukiwaniu przyczyny. A w piątek rano nastąpiło drastyczne pogorszenie - znów zaczęłam się dusić, siedząc na łóżku, z trudem łapałam powietrze otwartymi ustami. Nacisnęłam dzwonek – lekarka przybiegła zaniepokojona, po czym zleciła zastrzyk ze sterydów ratujący życie i badanie ekg, żeby sprawdzić, czy to nie jest zawał serca.

DEON.PL POLECA

Następnego dnia rano atak się powtórzył - i znów uratował mnie zastrzyk ze sterydów.

Uświadomiłam sobie, że to się może różnie skończyć, więc postanowiłam poprosić księdza o udzielenie sakramentów. Wcześniej myślałam, że jak poczuję się lepiej, zjadę na dół do kaplicy, wtedy dotarło do mnie, że mogę tego nie doczekać.

W internecie znalazłam telefon kapelana szpitala. Obiecał, że przyjdzie po obiedzie. Udzielił mi sakramentu pokuty, Eucharystii i namaszczenia chorych. Powiedział, by zawierzyć wszystko Matce Bożej i że Bóg działa przez ludzi, a Pan Jezus uzdrawia przez ręce lekarzy.

Nawet nie modliłam się o poprawę, poczułam tylko ulgę, że jeśli umrę, to przynajmniej nie bez spowiedzi i komunii.

Nazajutrz uświadomiłam sobie, że czuję się o niebo lepiej! Dojście do dyżurki, która znajdowała się blisko mojej sali, wcześniej było nadludzkim wysiłkiem - teraz doszłam tam prawie w normalnym tempie - jakbym nie była chora!

Moje odczucia potwierdzili lekarze - wiceordynator, który co dzień osłuchiwał wszystkich pacjentów, w poniedziałek powiedział: "Pierwszy raz jest dobrze".

W piątek zostałam wypisana do domu.

Dziękuję Bogu za łaskę, której doznałam. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nastąpiła ingerencja z Nieba. Oczywiście, lekarze robili wszystko, by mi pomóc, ale nie było rezultatów, co ich samych zdumiewało. Radykalna poprawa pojawiła się po tym, jak przyjęłam sakramenty. Chwała Panu!

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jej stan był ciężki, w każdej chwili mogła umrzeć. Przełom nastąpił po "zwykłej" spowiedzi [ŚWIADECTWO]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.