#Ewangelia: Kościół to nie tłumy. Chodzi o coś zupełnie innego
Nie ma nic dziwnego w tym, że niezliczone tłumy przychodzą do Jezusa - również dziś. Czy jednak o to Mu chodziło, aby te tłumy były jak największe?
[Ewangelia]
Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A przyszło za Nim wielkie mnóstwo ludzi z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o tym, jak wiele działał. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby na Niego nie napierano.
Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn Boży». Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały. (Mk 3, 7-12)
[Komentarz Wojciecha Jędrzejewskiego OP]
[Komentarz Mieczysława Łusiaka SJ]
Nie ma nic dziwnego w tym, że niezliczone tłumy przychodzą do Jezusa - również dziś. Czy jednak o to Mu chodziło, aby te tłumy były jak największe? Chciał zawsze mieć możliwość oddalenia się od tłumów, choć nimi nie gardził. Jezus doskonale wiedział, że najwięcej zrobi pracując z małą grupką osób. I rzeczywiście tak się stało: w najważniejszym momencie życia Jezusa tłumów przy Nim nie było (przeciwnie - tłumy krzyczały "ukrzyżuj Go"). Kościół nie opiera się na tłumach, choć czasem tłumnie się gromadzi. Kościół opiera się na wierze - Twojej i mojej.
Skomentuj artykuł