Ksiądz, kobieta i... romans
Z Księdzem drem Markiem Dziewieckim, o tym jak sobie radzić, gdy ksiądz zakocha się w kobiecie oraz czym może się skończyć taki romans, rozmawia Marta Jacukiewicz.
Marta Jacukiewicz: Proszę Księdza, zacznijmy od wyjaśnienia: Celibat jest po to, aby ksiądz mógł się poświęcić swojemu powołaniu w stu procentach?
Ks. dr Marek Dziewiecki: Taki właśnie jest sens celibatu. Warto wyjaśnić, że Kościół katolicki nigdy nie wprowadzał, ani nie znosił celibatu. Istotą celibatu nie jest bowiem to, czy Kościół święci mężczyzn nieżonatych i żonatych, czy też jedynie tych pierwszych, lecz to, że po przyjęciu święceń kapłańskich nie ma już możliwości zawarcia małżeństwa. Ta zasada obowiązuje także w Kościele prawosławnym. Kandydat na księdza może ożenić się jedynie przed przyjęciem święceń. Jeśli księdzu prawosławnemu umrze żona, to po święceniach kapłańskich nie może on powtórnie się ożenić.
Czyli ksiądz powinien być niejako "obrońcą" małżeństwa?
Ksiądz na wzór Jezusa to szczególny obrońca małżeństwa i rodziny, a w konsekwencji stanowczy obrońca kobiet i dzieci. To ktoś, kto pomaga kobietom wychowywać odpowiedzialnych mężczyzn i kto chroni kobiety przed tymi mężczyznami, którzy nie potrafią kochać. To także mężny obrońca dzieci, które obecnie bywają zagrożone nawet przez własnych rodziców. To specjalista od miłości, której uczy się bezpośrednio od Boga. To ktoś, kto dzięki Objawieniu rozumie całego człowieka i kto troszczy się o całego człowieka tu i teraz, a nie tylko o duszę człowieka po śmierci. To ktoś, kto traktuje obcych ludzi jak bliskich krewnych i kto w skrajnych sytuacjach potrafi oddać za nich życie, jak uczynili to na przykład O. M. Kolbe czy ks. Jerzy Popiełuszko. To ktoś, kto od rana do wieczora troszczy się o małżeństwa i rodziny, ale nie czyni tego kosztem własnej żony i własnych dzieci. Celibat nie wynika zatem z tego, że duchowni nie doceniają małżeństwa i rodziny, lecz przeciwnie - z tego, że chcą całkowicie poświęcić się ochronie małżeństwa i rodziny, zagrożonych po grzechu pierworodnym. W czasach ideologii gender te zagrożenia są szczególnie poważne.
To prawda, ale z drugiej strony krążą po Internecie historie romansów kobiet z księżmi. I chociaż opisy takich "związków" zwykle kończą się "happy end’em" - w rzeczywistości jest to dalekie od szczęścia…
W Internecie znajdujemy raczej jedynie "rozrywkowe" historie romansów z księżmi lub opisy skandalizujące. Jedne i drugie są zwykle wymyślone dla taniej sensacji. W prawdziwym życiu zdarzają się czasem romanse kobiet księżmi, ale jeśli do nich dochodzi, to mamy wtedy do czynienia raczej z sytuacjami dramatycznymi niż "ciekawymi" czy bulwersującymi. W Internecie nie znajdziemy świadectw tych, którzy także w sytuacji zakochania i zagrożenia grzechem walczą o swoją czystość czy którzy się nawracają i ostrzegają innych ludzi przed myleniem miłości z romansowaniem.
Ksiądz jest traktowany jako ktoś "niedostępny". To prowokuje niektóre kobiety do sprawdzenia, jak może wyglądać związek z księdzem? O ile w ogóle można tak powiedzieć: "związek z księdzem"?
Gdy chodzi o "związek z księdzem", to warto sprecyzować znaczenie pojęć. Często w czasie spotkań z młodzieżą czy studentami słyszę pytanie o to, czy zakochanie się w dziewczyny w jakimś księdzu jest grzechem. Wyjaśniam, że nie jest grzechem to, że jakaś nastolatka czy dorosła kobieta zauroczyła się emocjonalnie w księdzu, gdyż zakochanie to - przemijający - stan emocjonalny, a nasze emocje i uczucia nie podlegają ocenie moralnej. Można zgrzeszyć myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem, ale nie emocjami czy uczuciami. Problemem moralnym nie jest samo zaciekawienie się osobą duchownego czy zakochanie, lecz przejście od zakochania do flirtowania czy romansowania. Największy dramat zaczyna się wtedy, gdy dochodzi do współżycia seksualnego, czyli cudzołóstwa. Niektóre konsekwencje takiej słabości są nieodwracalne, przynajmniej w wymiarze społecznym, czyli nie znikają nawet wtedy, gdy on i ona nawrócą się i zaczną odtąd żyć w sposób uczciwy.
Przyjmijmy, że się nawrócą. Skąd pewność, że po jakimś czasie znowu nie wdadzą się w podobne związki?
Jezus wzywa każdego człowieka do ciągłego nawracania się i do czujności. Każdy z nas to ktoś zagrożony, bo jesteśmy niedoskonali i grzeszni. Gdy ktoś dopuścił się romansu i cudzołóstwa, jest zagrożony jeszcze bardziej niż inni ludzie, gdyż grzechy ciężkie poważnie osłabiają człowieka w sferze wolności, a także w sferze duchowej i moralnej. Ponadto, osłabiają jego więź z Bogiem, jego sumienie, jego zdolność do miłości, jego radość z codzienności. Jednak i w takiej sytuacji możliwe jest wejście na drogę świętości. Wiele zależy od tego, jakie będzie to nawrócenie. Największe szanse na radykalną zmianę życia i trwałe odcięcie się od przeszłości mają ci, który nawracają się z miłości, a nie ze strachu przed grzechem i jego skutkami czy z obawy przed cierpieniem.
Jeśli w "związku" kobiety z księdzem było zakłamanie, poniżenie, nieuczciwość, cierpienie, to czy możliwa jest jeszcze między nimi normalna relacja?
W takiej sytuacji najważniejsze jest nawrócenie się obydwu tych osób oraz odzyskanie serdecznej przyjaźni z Bogiem. Ważne jest też szczere uznanie prawdy o tym, że obydwoje okazali się niedojrzali i że potrzebują pomocy z zewnątrz, aby zła przeszłość stała się już tylko przeszłością. Obydwoje potrzebują doświadczonego, stałego spowiednika i mądrego kierownika duchowego. Dobrze, jeśli będą się za siebie modlić, jeśli każde z nich przeprosi tę drugą osobę za własne błędy i za popełnione przez siebie winy. Osobisty kontakt - przynajmniej w pierwszej fazie po nawróceniu - nie jest wskazany. Zwykle roztropnie jest wspieranie siebie wzajemnie modlitwą i życzliwością, ale raczej na odległość. Mamy tu przecież do czynienia z zupełnie inną sytuacją niż wtedy, gdy ona i on pobłądzili, ale mają powołanie do małżeństwa, są stanu wolnego i mogą się w przyszłości pobrać.
Dziś żyjemy w świecie, w którym wirtualne relacje są na porządku dziennym. Nie zawsze jest czas, aby spotkać się z kimś "na żywo", ale są SMS-y, Facebook, itd. Rodzi się pytanie: Skoro obydwoje mieli czas, aby się spotykać, to czy dobrą formą zerwania "związku" są SMS-y?
Obydwoje potrzebują nawrócenia i powrotu do życia zgodnego z Dekalogiem, a nie wielkich deklaracji czy uroczystego, oficjalnego ogłoszenia sobie nawzajem, że oto ze sobą definitywnie zrywają. Jeśli się okazuje, że ona i on niemal w tym samym czasie uznali prawdę, że ich związek jest nieodpowiedzialny czy wręcz grzeszny, to mogą sobie to powiedzieć w bezpośredniej rozmowie. Gdy jednak tylko jedna ze stron mówi sobie prawdę i nawraca się, to wystarczy, że wyśle tej drugiej osobie e-maila czy że przez telefon wyjaśni krótko swoją decyzję o zakończeniu złego związku. Osoba nawracająca się powinna zakomunikować swoją decyzję bez agresji czy poniżania tej drugiej strony. Chodzi bowiem o uwolnienie się od zła, a nie o zemstę czy odreagowanie własnych stanów emocjonalnych.
Na różnych forach internetowych można wiele razy przeczytać: "Było nam cudownie". Właśnie: Było. A co się dzieje, gdy romans się kończy? Żal do siebie? Strach spojrzeć na Najświętszy Sakrament…?
Jeśli związek kobiety z księdzem skończył się na zakochaniu, bez flirtu, bez romansu, bez grzechu ciężkiego, jeśli ich więź ograniczyła się do obopólnego zauroczenia, to obie strony mogą wspominać później wspólnie przeżyty czas bez zranień i zawstydzenia. Zauroczenie przeżyte w sposób czysty może być okresem psychicznego i duchowego rozwoju dla niej i dla niego. Jeśli natomiast doszło do romansu, w którym "było cudownie", to znaczy, że jemu i jej w codziennym życiu nie było cudownie. To znaczy, że romans był dla nich ucieczką od rzeczywistości, podobnie jak dla alkoholika taką ucieczką bywają ciągi picia, a dla narkomana - wstrzyknięcie sobie kolejnej dawki coraz silniejszego narkotyku. W stanie upojenia alkoholowego czy odurzenia narkotykowego też "bywa cudownie". Później jednak przychodzi otrzeźwienie i cena, jaką trzeba zapłacić za taką złudną "cudowność". Każdy romans z księdzem - podobnie jak każdy romans z żonatym mężczyzną - musi skończyć się powikłaniem życia obu stronom. Musi prowadzić do bolesnego rozczarowania i długotrwałego cierpienia.
Jeśli on i ona decydują się na współżycie - to decydują się także na to, że mogą stać się rodzicami nieślubnego dziecka…
… a kobieta musi przyjąć do wiadomości - czy to jej się podoba, czy nie - że może w przyszłości być matką samotnie wychowującą dziecko, skoro wiąże się z mężczyzną, który nie jest stanu wolnego. Jeśli pojawia się dziecko, to ono stanie się największą ofiarą romansu i grzechu swoich nieodpowiedzialnych rodziców. Żadne rozwiązanie nie będzie wtedy bezbolesne ani optymalne, bo dziecko potrzebuje rodziców, którzy są dobrymi małżonkami.
Za romansowanie z księdzem zawsze winna jest kobieta?
Za to, co dzieje się w relacji ksiądz - kobieta odpowiedzialne są zawsze obydwie strony, ale ta odpowiedzialność jest zróżnicowana. Nie tylko nie można przyjąć zasady, że za romans z księdzem odpowiedzialna jest kobieta, lecz trzeba przyjąć zasadę przeciwną, a mianowicie, że zdecydowanie większą odpowiedzialność ma tutaj ksiądz. Od księdza mamy bowiem prawo wymagać większej niż u świeckich dojrzałości duchowej, moralnej i religijnej, a także większej zdolności do szybkiego wyciągania wniosków z własnych słabości i grzechów. To przecież ksiądz ma być specjalistą w sprawach małżeństwa i rodziny, ma zachwycać pięknem czystości, ma uczyć przyjaźni, która wolna jest od pożądania i uwikłania w grzech. Jeśli mimo to jakiś ksiądz zakocha się, to mamy prawo oczekiwać od niego rozwagi i stanowczego panowania nad sobą, w tym także nad swoimi uczuciami, nad emocjonalnym zauroczeniem tą drugą osobą. Nie powinien on o swojej niedojrzałości informować kobietę, w której się zakochał. Nie ma się czym chwalić. To jego problem i jego zadanie, by pracować nad sobą, by być czujnym i by nie przejść od zakochania do romansowania. Jeśli w swej naiwnej "szczerości" ksiądz "zwierza się" kobiecie, że się w niej zakochał, a ona jest wrażliwa i uczciwa, to kobieta ta narobi sobie niepotrzebnych wyrzutów sumienia. Zacznie oskarżać siebie o to, że sprowokowała tę sytuację. Jeśli natomiast będzie to kobieta na tyle przewrotna czy na tyle nieszczęśliwa, że "skorzysta" z okazji, by usidlić księdza, to zrobi wszystko, aby jego zakochanie zamieniło się w romans.
A czy romans z księdzem może zostać wybaczony?
Wszystko może zostać człowiekowi wybaczone, jeśli się szczerze nawraca i jeśli wchodzi na drogę świętości. Gdy syn marnotrawny wraca do ojca, ten nawet nie słucha jego spowiedzi, lecz rzuca mu się z czułością na szyję. Kto się radykalnie odwraca od grzechu i odzyskuje przyjaźń z Bogiem, ten jest już uwolniony od przeszłości. Miłość i święte życie w teraźniejszości prowadzi do całkowitego uwolnienia się od tego, co było złe i grzeszne. Kto się nawrócił, ten doświadcza przebaczenia od Boga i zasługuje na to, by przebaczyć samemu sobie.
A przebaczenie w relacji z tą drugą osobą?
To bardziej skomplikowana sprawa wybaczenia i pojednania. Wiele zależy tu od tego, jak daleko obie strony posunęły się w romansowaniu, jak długo ten romans trwał, jakie przyniósł konsekwencje, w jaki sposób on i ona zareagowali na własną słabość i grzech. Obie strony, uwikłane w romans, mogą zamknąć złą przeszłość i pojednać się z Bogiem, jeśli tylko wrócą do uczciwego życia w odpowiedzialnej miłości i w wierności swojemu powołaniu. Problemem nie jest to, czy romans z księdzem może być wybaczony, lecz to, czy on i ona potrafią uwolnić się z uwikłania i spełnić warunki, które są konieczne, aby otrzymać przebaczenie i aby przebaczyć sobie nawzajem. A warunki te to uznanie win, szczera spowiedź, przeproszenie Boga i tej drugiej osoby oraz zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy na tyle, na ile jest to tylko możliwe.
Dziękuję za rozmowę.
Skomentuj artykuł