Moja Ziemia Święta to tu i teraz
Czasem szukam Boga w wielkich rzeczach. Planuję rekolekcje, pielgrzymki, odwiedzam sanktuaria. Nic w tym złego. Ale On jest nie tylko tam. Moja ziemia święta, moja przestrzeń na spotkanie z Miłością jest tu, gdzie jestem teraz. Nie tam, gdzie dopiero się udam, kiedy będę już bardziej poukładana.
Jest w pisaniu książki, w sprzątaniu domu, w odbieraniu telefonów, w spotkaniach z ludźmi – tych wyczekiwanych i tych niewygodnych. W zmienianiu pieluchy, dopijaniu zimnej kawy, w zachwycie nad krokusami zwiastującymi wiosnę i w szarości listopadowego poranka, który cały mówi o tęsknocie za słońcem. W tym, co planuję, i w tym, czego nie wybieram.
Kiedy Jezus szedł na Golgotę, wchodził w miejski tłum. Życie toczyło się jak każdego dnia, Skazaniec nie robił na większości wrażenia. Najświętszy przeszedł niezauważony – tak było wtedy i tak jest dzisiaj, bo dzisiaj też jest obecny w świecie, na który przyszedł ponad dwa tysiące lat temu. Jest z nami „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Co zrobić, by Go zauważyć? Jak nie przegapić Jego obecności? Czasem to proste – wystarczy pomyśleć, co hałas w nas zagłusza, i zaryzykować spotkanie z tym w ciszy. Wyłączyć telewizor, telefon, radio. Myśli wyłączyć się nie da, można jednak pozwolić im płynąć, być i znikać. Nie wiązać się z nimi, nie dawać się im prowadzić do krainy „a co będzie jutro” albo na pustkowia zranień sprzed lat, gorzkich słów i tego, co można było wtedy odpowiedzieć.
Można starać się być tu i teraz. Wtedy okaże się, że On jest cały czas obecny. Możemy się z Nim spotkać tam, gdzie wydaje się to oczywiste – w kościele. Bardzo lubię zanurzać się w ciszy, jaka tam zazwyczaj panuje. Lubię wchodzić tam chociaż na chwilę, przestępując próg świątyni, zostawiać za sobą hałas codzienności, pośpiech, problemy domagające się natychmiastowej reakcji i trafnych rozwiązań. Przychodzę tam jak do źródła.
Potem jednak, gdy już z niego zaczerpnę i przypomnę sobie, że nie jestem sama w moich zmaganiach, wychodzę. Mam wrażenie, że On też wymyka się ze mną z kościoła. Bocznymi drzwiami, po cichu, jakby nie chciał rzucać się w oczy. Rusza ze mną na szlak moich codziennych pielgrzymek, zwyczajnych i niemających wiele wspólnego z pobożnością i ciszą świątyni. Chce tego.
On idzie razem ze mną w codzienność.
Gdy w rytm oddechu wypowiadam Jego imię, gdy odmawiam różaniec, jadąc tramwajem, gdy myślę: „Przyjdź, bądź tu ze mną, pomóż...”. I gdy po prostu modlę się, wykonując swoje obowiązki – On idzie razem ze mną w codzienność. I ta codzienność jest jak ziemia święta. Moja ziemia święta. Przestrzeń spotkania z Miłością.
Fragment pochodzi z książki Mai Komasińskiej-Moller "Przyjąć siebie. Jak być szczęśliwą kobietą?".
Skomentuj artykuł