Ogień z nieba- tak dobroczynny, Syr 48,1-4.9-11
"Powstał Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia. On głód na nich sprowadził, a swoją gorliwością zmniejszył ich liczbę. Słowem Pańskim zamknął niebo, z niego również trzy razy sprowadził ogień.
Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu, przez swoje cuda i któż się może pochwalić, że tobie jest równy? Ty, który zostałeś wzięty w skłębionym płomieniu, na wozie, o koniach ognistych. O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne, by uśmierzyć gniew przed pomstą, by zwrócić serce ojca do syna, i pokolenia Jakuba odnowić.
Szczęśliwi, którzy cię widzieli, i ci, którzy w miłości posnęli, albowiem i my na pewno żyć będziemy" (Syr 48,1-4.9-11).
Eliasz - prorok jak ogień
Już w pierwszym zdaniu dzisiejszego czytania, wprost lub pośrednio, mowa jest aż trzy razy o ogniu. A w całym czytaniu można się doliczyć ośmiu wzmianek o ogniu. To wszystko z powodu wyjątkowego proroka - Eliasza. Od razu dodajmy, tego proroka, który pod imieniem: Jan Chrzciciel poprzedzi przyjście Jezusa Chrystusa, który sam o sobie powie: "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął"(Łk 12, 49). Ogień to intrygująca rzeczywistość. W Piśmie Świętym to słowo występuje ok. 535 razy. Przyjrzyjmy się zarówno jego znaczeniu dosłownemu (fizycznemu), jak i duchowemu.
Ogień to żywioł, który potrafi spalić domy, lasy, pola uprawne i wszystko, co stanie na jego drodze. Ogień - źle użyty czy niekontrolowany - może pochłaniać i niszczyć. Tę jednak "funkcję" ognia w tej chwili raczej pomijamy. Z ogniem kojarzą się nam rzeczy zdecydowanie dobre, dobroczynne.
Ogień jest konieczny do życia. Dosłownie na równi z powietrzem, którym oddychamy, i z wodą, która oczyszcza, gasi pragnienie i w całej przyrodzie podtrzymuje procesy życiowe.
Potężny ogień, aczkolwiek "odpowiednio "dawkowany", jest nam tak bardzo potrzebny, iż Stwórca dał go nam w ogromnej "ilości" w Słońcu! Również węgiel wydobywany z głębi ziemi cenimy jako źródło ognia. (I myślę sobie - nie wiem, czy naiwnie, że na CO2 sam Stwórca "wymyślił" swój sposób, nie czekając na pomysły Europejczyków). Podobnie wielkie zasoby "ognia" mamy "schowane" pod ziemią, jak w spiżarni, pod postacią gazu. Elektryczność to także w pewnym sensie ogień. Można zaryzykować i takie stwierdzenie, że w każdym atomie potężna dłoń Stwórcy "uwięziła" i "ujarzmiła" jakby ogień.
A więc możemy być spokojni. Bóg Stwórca bardzo obficie wyposażył Ziemię w ogień, który na przewidziane przez Boga ludzkie dzieje dostarczy dość dobroczynnego ciepła i światła. (I nie warto zastanawiać się, jawnie czy skrycie, w jaki to sposób, uzurpując sobie atrybuty Boskie, ograniczać ilość ludzi na Ziemi). Dawca i "miłośnik życia" (por. Mdr 11, 26) wie z całą pewnością, że w lodowatej temperaturze nic nie może żyć i rozwijać się. Natomiast w świetle i cieple wszystko żyje, rozwija się i rozkwita, dojrzewa i owocuje. I wie też najlepiej, że to Jego Boska Miłość jest niewyczerpalnym rezerwuarem życiodajnej energii, ognia. Nie musimy Go kontrolować, sprawdzać, czy wszystko dobrze i na (wystarczająco) długo przewidział, zabezpieczył.
Gdy dzisiaj wsłuchujemy się w wiadomości napływające ze świata, przynajmniej w świecie zachodnim, to można odnieść wrażenie, że mamy właściwie tylko dwa największe problemy: zagrożenie niedoborem "ognia" - w sensie energii dającej ciepło, światło i moc napędzającą różne maszyny i urządzenia. Drugi wciąż nagłaśniany problem, to pieniądze, których jest za mało (czy może za dużo - tak, że największych nielicznych właścicieli przyprawia to o zawrót głowy i lęki, gdyby mieli coś stracić). Doprawdy, dziwne problemy! Nie jestem znawcą ani od energii, ani od pieniędzy, ale jestem pewny, że rzeczywisty problem leży całkiem gdzieindziej. Gdzie? Najkrócej mówiąc, że nie chcemy słuchać takich proroków jak Eliasz.
"Ognisty prorok" walczył o Boga dla człowieka
Ten "ognisty prorok" czynił różne niezwykłe rzeczy.Głód sprowadził na oddający się grzechom lud. Zmniejszył ich liczbę. Słowem Pańskim zamknął niebo, tak że deszcz nie padał. "Na życie Boga Izraela, Pana, któremu służę! Nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem" (1Krl 17, 1). Miał też Eliasz odwagę, by upominać króla Achaba. Z całą mocą bronił wiary w Jedynego Boga, natomiast ganił pogański kult Baala, krzewiony przez królową Izebel. Za swoją nieugiętą wiarę naraził się na złość, nienawiść i zarzuty. "Gdy Achab zobaczył Eliasza, powiedział mu: To ty jesteś ten dręczyciel Izraela!" (1 Krl 18, 17). Eliasz odpowiedział mu: "Nie ja dręczę Izraela, ale właśnie ty i ród twego ojca waszym porzucaniem przykazań Pańskich, a ponadto ty poszedłeś za Baalami" (1 Krl 18, 18).
Na prośbę Eliasza "spadł ogień od Pana <z nieba> i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu". A lud choć bywał chwiejny i grzeszny, to jednak umiał czytać i przyjmować znaki od Boga. "Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!" (1 Krl 18, 38-39).
"Ognisty" charakter proroka Eliasza i jego misji przejawiał się jeszcze na inne sposoby; aż po odejście do nieba "w skłębionym płomieniu, na wozie, o koniach ognistych".
Chciałoby się powiedzieć, że my dzisiaj, choć sztucznie i nachalnie wpędzani bywamy w lęki, że zabraknie nam "ognia" dającego ciepło i światło oraz napęd, to jednak mamy go wciąż pod dostatkiem. I bądźmy spokojni. Starczy go do końca świata. A mówiąc sarkastycznie, jeśli taka będzie wola ludzi, owładniętych demoniczną autodestrukcją, to starczy tego "ognia" także na to, żeby zafundować rodzajowi ludzkiemu koniec świata i życia na Ziemi! Może też Bóg "dojść do wniosku", że jako nazbyt psuci i zepsuci przez panoszące się zło, "zasłużymy" na "ogień z nieba".
Ogień Jezusowej Miłości
W sobotniej perykopie czytamy: "Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu" (Mt 17,10-13).
Trochę na wzór uczniów moglibyśmy i my zadawać takie pytania: Panie Jezu, czy naszym czasom potrzebni są (jeszcze) prorocy podobni do Eliasza, którzy "naprawią wszystko"? A może oni pośród nas byli i wciąż są, przemawiają, lecz my (nasze pokolenie, klasa polityczna, uzurpatorzy władzy nad światem) nie chcemy ich poznać i postępujemy z nimi tak, jak chcemy?!
Są to retoryczne pytania. Bóg posyła proroków. Posyła samą Matkę Jezusa i Matkę Kościoła!
Sami sobie odpowiedzmy, jakie Orędzia Matki Bożej znamy, jak bardzo bierzemy je sobie do serca, i czy poddajemy się wezwaniom do nawrócenia, modlitwy i pokuty?
W ewangelii powiedziano: "Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu". A co my zechcemy zrozumieć? Czy rozumiemy, że jeśli tylko tego szczerze pragniemy (chcemy), to z pewną łatwością natrafimy na proroków jak ogień? Jeśli zechcemy. Ale jeśli nie zechcemy, to wychłodzeni, w stanach depresji, rozczarowań i lęków, w rozgoryczeniu i beznadziei - tkwimy w zaułkach, w cieśninach… Może błąkamy się po forach, na których robi się duszno, niedobrze i źle. A przecież już Hiobowi Bóg tak pięknie perswadował: "Przed tobą jest DAL, nie cieśnina!" (Hi 36, 16).
My naprawdę możemy dziśotwierać szeroko oczy, uszy i serca już nie tylko na proroków, na Eliaszów, na Janów Chrzcicieli, na Maryję - wielką Prorokinię naszych czasów, lecz na samego Jezusa Chrystusa! To On jest naszą Nieskończoną Boską Dalą. On jest Boskim Ogniem, z którego bierze początek wszystko, co jest. Żar Miłości w Jego Sercu nie wypali się nigdy i nie wyczerpie.
Co do życia z niewyczerpalnego źródła Ognia Miłości Bożej, to wiele pomocy znaleźć można w tekstach mistycznych aktorki francuskiej, Gabrieli Bossis, ON i ja (www.onija.pl). Choćby taką praktyczną radę: "Nie pozostawaj długo bez poszukiwania Mnie w pobożnej książce lub wewnątrz siebie. Trzeba dmuchać na ogień, trzeba go podsycać, trzeba go odnawiać często, bo inaczej spostrzegasz, że gaśnie. Tak samo jest z waszą pełną miłości pamięcią o Wielkim Przyjacielu. Nie opuszczajcie Go. Podtrzymujcie starannie codzienny płomień. Dni będą przechodziły i, w sposób naturalny i bez wysiłku, doprowadzę was do ostatecznego rozpłomienienia. Czy widziałaś apoteozy? Dlaczego twój koniec życia nie miałby być taki? Odżywiaj naszą miłość".
Skomentuj artykuł