Oswój mnie, a nie będę zazdrosny!
Człowiek zazdrosny nie akceptuje siebie, swoich możliwości rozwojowych, powołania i miejsca w świecie. Potrzebuje wciąż tła innych, by się z nimi porównywać, jak faryzeusz. Porównując się, potęguje jeszcze bardziej zazdrość i koło się zamyka.
Pojęcie zazdrości w języku łacińskim "invidere" znaczy "spoglądać złym okiem, spoglądać wrogo". Zazdrośnik pragnie zła dla innych, a dla siebie pożąda cudzego dobra (D. Tessore). Człowiek zazdrosny to ktoś, kto nie może widzieć dobrze, ktoś żyjący w ciemnościach, oddalający się od światła, by szukać cienia; jego oko zezowate i nabiegłe krwią nie jest w stanie widzieć właściwie; zaślepia go nawet żałosne światło świecy (C. Casagrande, S. Vecchio). Dlatego Alighieri Dante przedstawia go w Czyśćcu jako ślepca.
Machiną, która ją napędza jest współczesny świat, który propaguje takie wartości jak: kariera, sukces, osiągnięcia zawodowe, posiadane dobra, uroda, przyjemności zmysłowe… Do tego dochodzi wszechobecna reklama. Wszystko to sprawia, że człowiek żyje w tyglu nieustannej rywalizacji, "wyścigu szczurów", selekcji i eliminacji "słabszych ogniw", zazdrości, zawiści… Gubi cel i sens życia; gubi prawdziwe wartości i w efekcie również siebie. Św. Paweł pisał do Filipian:Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli - jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie - dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! (Flp 2, 1-4). Słowa te zupełnie nie pasują do współczesnej kultury i rywalizacji, podsączanej zazdrością.
Zazdrość i zawiść stanowią defekt miłości. Właściwie każdy główny grzech jest wypaczeniem miłości, a więc pierwszego przykazania. W zawiści, która ma bliskie konotacje z pychą,nieuporządkowana miłość własna doprowadza do zaburzenia poczucia własnej wartości, ciągłego porównywania się do innych, negatywnego bilansu i zawistnej reakcji. Zawistny człowiek nie kocha siebie, chociaż wyszedł od miłości własnej. To, co posiada, nie zadowala go ani nie uszczęśliwia. Śmiertelność tego grzechu oznacza, że stan ten nie pozwala mu godnie żyć (J. Petry Mroczkowska).
Św. Ignacy Loyola w swoich instrukcjach zachęca, aby każdą wypowiedź bliźnich ocalać, brać za dobrą monetę, wydobywać z niej choćby ziarna pozytywu. Zazdrość i zawiść stanowią przeciwległy biegun. Zazdrośnik skłonny jest raczej deprecjonować każdą wypowiedź, doszukiwać się w niej ukrytych negatywnych podtekstów. Do listy grzechów dołącza: obmowy, plotki, złośliwości, intrygi, cynizm. Jest często człowiekiem ciekawskim i wścibskim. Nie darmo mądrość ludowa głosi, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Człowiek zawistny jest zakompleksiony. Poczucie niższości nie pozwala mu cieszyć się posiadanymi darami i dobrami. Potrzebuje tła innych, by się z nimi porównywać. Oczywiście jego uwaga zawsze kieruje się na wartości, których sam nie posiada. Zamiast odkrywać swoje talenty i rozwijać je, śledzi innych, obmyślając plany zemsty. W ten sposób dzieli, rujnuje więzi, rozbija wspólnotę.
Człowiek zawistny niszczy nie tylko innych, ale również siebie. Niszcząc innych nie osiąga satysfakcji, jego "ja" nie zostaje zaspokojone, nie wzrasta; przeciwnie odczuwa pustkę i rozczarowanie. Stąd zawiść jest jak bumerang, powraca i uderza ze zdwojoną siłą. Zawistny, niszcząc zubaża świat, nie mogąc w żaden sposób podnieść swej wartości (U. Galimberti). Konsekwencją niezrealizowania jest cierpienie, pustka i samotność. Człowiek zazdrosny nie słyszy nikogo prócz siebie, nie widzi sygnałów wysyłanych przez innych, którzy rzekomo są jego wrogami. Ogranicza życie do wyimaginowanej sfery. Czasami się przechwala, utwierdzając się na pozycji zwycięzcy, czasami zaś gra rolę niezrozumianej i odrzuconej ofiary. Krótko mówiąc, zawsze jest samotny i wyizolowany (D. Dalloz).
Zazdrość ani zawiść nigdy nie zostaje zaspokojona. Niesie z sobą destrukcję i zniszczenie. Czyni człowieka zgorzkniałym, nieszczęśliwym, nigdy nie usatysfakcjonowanym; podobna jest do rozpływającej się plamy oleju (G. Cucci), absorbuje całkowicie, jak nić pajęcza bierze stopniowo w posiadanie serce, umysł i wolę. Dlatego dla św. Cypriana jest ona korzeniem wszelkiego zła, źródłem nieszczęścia, obozem szkoleniowym zbrodni, materią win. A według Valerio Albisetti jest chorobą: Zazdrość to nerwica. To choroba. Jest pozostałością z dziecinnej struktury "ja". Nie stanowi właściwego dojrzałego przystosowania do rzeczywistości. Utrudnia rozwój. Przysparza cierpień i temu, kto ją odczuwa i temu, kto jest jej przedmiotem. Żyć jak człowiek zazdrosny, to - w ostatecznym rozrachunku - nie żyć wcale. Zazdrość uwłacza boskości, jaka w nas jest. Jest brakiem wiary w ludzkość.
Człowiek zazdrosny (zawistny) nie akceptuje siebie, swoich możliwości rozwojowych, powołania i miejsca w świecie. Potrzebuje wciąż tła innych, by się z nimi porównywać, jak faryzeusz (por. Łk 18, 9-14). Porównując się, potęguje jeszcze bardziej zazdrość i koło się zamyka. By je przerwać trzeba najpierw uznać, że nie jesteśmy efektem przypadku, kaprysu losu. Nie jesteśmy również "dziećmi gorszego boga". Sobór Watykański II stwierdził, że człowiek jestjedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego. Nikt z nas nie jest zatem środkiem, który zostaje przyporządkowany innemu celowi. Każdy człowiek jest dziełem miłości Stwórcy; każdy jest jedyny i niepowtarzalny; ma swoją "boską" wartość i godność. Gdy człowiek wybija monety, używając jednej matrycy, są one identyczne, natomiast Pan "wybił" wszystkich ludzi przy pomocy matrycy pierwszego człowieka, i nikt nie jest taki sam jak jego towarzysz (D. Lifschitz).
Wdzięczność pozwala koncentrować uwagę na dobru i miłości drogich osób, cenić siebie i własną wartość, być zadowolonym z życia i jego wszystkich przejawów, również trudnych, pozwala wreszcie odnosić wszystko do Największego Darczyńcy.
Wdzięczność wiąże się z miłością i współczuciem. Tylko człowiek, który ma świadomość, że jest kochany i potrafi bezinteresownie okazywać miłość jest człowiekiem wdzięcznym i współczującym. Potrafi on dostrzegać w innych dobro, piękno, miłość, ma w sobie ducha empatii, umie cieszyć się z sukcesów innych oraz współczuć w sytuacjach cierpienia i porażek. Człowiek wdzięczny potrafi również życzliwie i ze zrozumieniem patrzeć na osoby zazdrosne i zawistne. Stara się zrozumieć ich motywacje i sytuacje, które doprowadziły je do takiego stanu. Poprzez sympatię prowadzi ich stopniowo do "oswojenia" i polubienia siebie.
Antoine de Saint-Exupery w książce Mały Książę opisuje sposób oswojenia księcia przez lisa. Na pytanie: co znaczy oswoić?, lis odpowiada: "Oswoić" znaczy "stworzyć więzy". […] Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. […] Życie jest jednostajne. [...] To mnie trochę nudzi. Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu... […] Poznaje się tylko to, co się oswoi. - Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!
"Oswojenie" prowadzi do wspólnoty, współuczestnictwa, współudziału i przyjaźni. Pozwala obalić przewrotny mechanizm konfrontacji, porównywania i zawiść znika, ponieważ zapominamy o naszym "ja" i jego znaczeniu (G. Cucci). Św. Paweł napomina wspólnotę w Kolosach: Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko /przyobleczcie/ miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z /całym swym/ bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie (Kol 3, 12-16). W pierwotnych wspólnotach chrześcijańskich nie ma niezdrowej rywalizacji, zazdrości ani zawiści; ich spojrzenie kieruje się z miłością na dobro drugiego, a nie na domniemane braki. Miłość "agape" wypala każde niezdrowe zazdrosne spojrzenie.
Wdzięczności i miłości uczymy się na Eucharystii. Słowo "Eucharystia" wywodzi się z języka greckiego i znaczy dziękczynienie; dosłownie: "eu" - "dobrze" i "charidzomai" - "sprawić komuś przyjemność, okazywać życzliwość" (X. Leon-Dufor). W czasie Eucharystii sprawiamy Bogu przyjemność, okazujemy Mu życzliwość. Wysławiamy Go za Jego dobroć i miłość, ale również tworzymy wspólnotę ludzi wdzięcznych. Eucharystia przemienia; daje moc, by wnosić dobro, życzliwość, radość, miłosierdzie i miłość w życie świata, także w życie ludzi najbardziej zagubionych, sfrustrowanych i zawistnych.
Skomentuj artykuł