ks. Józef Kołodziejczyk
Jakże głęboko wnika miecz boleści w Serce Matki Najświętszej, gdy obejmuje w ramionach tak strasznie umęczone i sponiewierane Ciało swego najukochańszego Syna!
ks. Józef Kołodziejczyk
Niedługo przed swoją śmiercią Pan Jezus wypowiedział takie słowa: „Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12,24). Życie i śmierć Pana Jezusa jest najlepszą ilustracją tej prawdy. Całe Jego życie było obumieraniem dla siebie. Cały oddany był Ojcu niebieskiemu i ludziom, aż do zupełnego wyniszczenia na krzyżu i w grobie.
ks. Józef Kołodziejczyk
Dzięki Ci, Panie Jezu, za Twoje dzieło odkupienia, za Boską prawdę, którą głosiłeś w swojej Ewangelii, za najdoskonalszy przykład życia, jaki nam zostawiłeś, za Twoją Najświętszą Matkę, którą nam za Matkę dałeś, za Kościół święty, do którego nas powołałeś, byśmy w nim mogli w pełni korzystać z Twojego odkupienia. Pomóż nam swoją łaską, byśmy wiernie szli za Tobą w życiu i doszli do zbawienia. Matko Najświętsza! Wspieraj nas w tej drodze. Amen.
Śmierć Jana Pawła II poruszyła nas dogłębnie. Na chwilę zapomnieliśmy o naszych problemach, interesach, bolączkach, urazach, namiętnościach. W tych niezwykłych dniach kwietnia 2005 roku godzinami modliliśmy się wspólnie, choć przecież na co dzień wcale tacy pobożni nie jesteśmy. Spędzaliśmy wiele czasu na wspólnych marszach, Mszach i apelach, mimo że ciągle nam się spieszy i mamy bardzo wiele spraw do załatwienia. Najzagorzalsi wrogowie (kibice sportowi, skłóceni od lat małżonkowie, politycy) potrafili wznieść się ponad swoje wzajemne animozje, zrozumieć, co naprawdę jest ważne w naszym życiu.
Krzyszof Osuch SJ
Kto poznaje Jezusa, kto poznaje, by tak rzec, Całego Jezusa, ten stopniowo nasyca się pewnością, że śmierć to nie koniec wszystkiego! Że śmierć nie jest samą grozą czy jakąś absolutną niewiadomą! I że nie jest czymś, co ma nas nieodwołalnie zastraszyć, rozbić, zrujnować!
Ta cnota należy chyba do najbardziej zapomnianych, by nie rzec, włożonych między bajki. Chodzi o wielkoduszność, która jest etyczną córką męstwa, pokory i ufności.
W czasie jego pielgrzymek na wszystkie kontynenty media śledziły niemal każdy krok Papieża. Przez ćwierćwiecze oglądaliśmy zwykle Jana Pawła II uśmiechniętego, z otwartymi ramionami, tulącego dzieci, obejmującego ludzi młodych, dorosłych – kobiety i mężczyzn (którzy na chwilę znowu stawali się dziećmi), chorych, ubogich.
Scena Sądu Ostatecznego bardziej przypomina dramatyczną wizję niż klasyczną przypowieść. Oto Syn Człowieczy wydaje wyrok, ale w przeciwieństwie do współczesnego modelu rozprawy sądowej nie wnika w szczegóły, nie przesłuchuje świadków ani nie weryfikuje dowodów.
„Śmierć Jana Pawła II poruszyła nas dogłębnie. W dniach ostatniej choroby, umierania i pogrzebu Jana Pawła II, na chwilę zapomnieliśmy o naszych własnych problemach, interesach, bolączkach, urazach, namiętnościach - rozpoczynamy rozważania o. Józefa Augustyna SJ.
Robert Więcek SJ
Dziś nie neguje się, tylko podaje się w wątpliwość. Jakże to wygodne! Jakże komfortowe! Jakże relatywne! Tak naprawdę, udowadnia się, że nie ma żadnej świętości, żadnej stałej wartości. Podważa się każdą wypowiedź.
Pozwól mi, Panie, kroczyć Twoją drogą. Spraw, by stała się ona również moją. Daj mi odwagę, bym się nie przeraził tym, czego na tej drodze doświadczę. Pociągnij mnie za sobą. Razem będzie nam lżej. Pomóż zrozumieć, że mnie potrzebujesz.
o. Jerzy Sermak SJ
Panie, kto Cię skazał na ukrzyżowanie: Judasz, Kajfasz, Piłat, faryzeusze...? Ja to uczyniłem. Bo to ja jestem zdrajcą, tchórzem, zazdrośnikiem. Ja widzę w Twojej Osobie zagrożenie mojej wolności, władzy, mądrości. Tak łatwo osądzam Cię i skazuję w moich braciach, gdyż zapominam o Twoich słowach: Cokolwiek uczyniłeś jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie to uczyniłeś.
Skazuję Cię, gdy moja wolność przemienia się w samowolę, moja władza w niezależność, moja mądrość w zarozumiałość. Z pokorą Syna Bożego zgadzasz się na mój wyrok, cierpliwie czekając, że kiedyś wreszcie dojrzeję i przejrzę.
o. Jerzy Sermak SJ
Wyruszasz w drogę, nie sam jednak, lecz z krzyżem. Jest taki ciężki, niewygodny, tak mocno uraża ubiczowane ciało. A ja stoję z boku zadowolony, że ten krzyż nie mnie przygniata. Zajęty sobą, nie myślę o Tobie i o Twoim bólu. Nie zastanawiam się nad tym, że Ty niesiesz mój krzyż. Wziąłeś go za mnie, bo ja tego nie chciałem uczynić. Tak panicznie bronię się przed wszystkim, co w moim życiu nosi znamiona krzyża. Boję się go i odrzucam od siebie. Ty go przyjmujesz, bo widzisz w nim nie tylko ludzką złość czy słabość, ale również wolę Ojca. Ufasz, że nadejdzie dzień, gdy przyjmę mój krzyż nie tylko bez buntu, ale również z wdzięcznością.
o. Jerzy Sermak SJ
Chyba przeholowałem. Zbyt ciężki jest krzyż, który złożyłem na Ciebie. Upadasz. Ale mnie to nie wzrusza. Zresztą i tak zaraz powstajesz, bierzesz krzyż i kroczysz dalej. Podziwiam Cię. Skąd tyle mocy w Twoim umęczonym ciele? Nie umiem spojrzeć na siebie i przyznać się, że to mój sąd i mój krzyż Cię przywaliły. Upadasz, abym ja mógł powstać. Nie wstydzisz się swojej słabości, abym ja w Tobie odnajdywał swoją moc. Znów bierzesz krzyż na swe ramiona, aby mi ulżyć. Ruszasz w dalszą drogę, abym ja nie musiał stać. Podnosisz się z ziemi, abym ja nie leżał w błocie. I masz nadzieję, że wreszcie czegoś się od Ciebie nauczę.
o. Jerzy Sermak SJ
Dla dziecka, niezależnie od tego, ile ma lat, zawsze najbliższą osobą jest matka. Nikt jej nie zastąpi, bo nikt nie umie tak współcierpieć jak Ona. Jeden jej gest, jedno słowo, a nawet sama jej obecność łagodzi ból krzyżowej drogi. Matko, ile Cię trzeba cenić...
Nie mogło Jej braknąć na Twojej drodze męki. Stała Matka Bolesna wśród rozkrzyczanego tłumu. Nikt Jej nie zauważył oprócz Ciebie. Spojrzeliście na siebie i to wam wystarczyło. Ona wiedziała, że potrzebny jest Twój krzyż, a Ty zobaczyłeś, że w swojej męce nie jesteś sam. A może trzeba wziąć krzyż i naśladować Cię, by się przekonać, kim naprawdę jest Matka?!
o. Jerzy Sermak SJ
Wracał zmęczony do domu i do swoich, którzy tam nań czekali. Usłyszał zgiełk; zobaczył tłum. Przystanął na chwilę z ciekawości. I wtedy przymuszono go, aby Ci pomógł w dźwiganiu krzyża. Dopiero później się dowiedział, kim był Skazaniec. Stał się Twoim mimowolnym pomocnikiem w dziele zbawienia. Potrzebowałeś nawet tej przymuszonej pomocy, bym zrozumiał, że zbawienie przychodzi na drodze współpracy Boga z człowiekiem, we wspólnym niesieniu krzyża.
Kiedyś Ty, Panie, potrzebowałeś człowieka, by pomógł Ci nieść krzyż. Teraz ja potrzebuję Twojej Boskiej pomocy, bym nie ustał w drodze.
o. Jerzy Sermak SJ
Niewiele mogła pomóc słaba kobieta. Nie potrafiła jednak spokojnie patrzeć na Twoje umęczenie. Gdy się zbliżyłeś, szybko wyciągnęła chustę i delikatnie otarła nią Twoją zakrwawioną twarz. Ten prosty gest ludzkiego miłosierdzia nie uszedł Twojej uwagi. Uczyłeś, że nawet kubek wody, podany spragnionemu, nie pozostanie bez nagrody. Nagrodą dla Weroniki stało się Twoje odbicie na chuście; na narzędziu jej miłosierdzia.
Jakże mi jeszcze daleko do tej kobiety; zbyt często staję wobec ludzkich potrzeb i wydaje mi się, że nie jestem w stanie ich zaspokoić. Jakże mi daleko do Ciebie; wciąż nie potrafię być wdzięczny za każdy gest dobroci.
o. Jerzy Sermak SJ
Nie pomogły ani obecność Matki, ani współpraca Szymona, ani chusta Weroniki. Upadasz drugi raz. Krzyż okazał się zbyt ciężki. Brakło czegoś zasadniczego: zapomniałem, że niesiesz mój krzyż i że to ja muszę Ci w tym pomóc. Stoję z boku zadowolony, że to inni za mnie się męczą, robiąc to, co ja powinienem czynić. Udaję, że wszystko jest w porządku, że mam czyste sumienie. Dopiero ten drugi upadek lekko mnie zaniepokoił. Szybko jednak się uspokajam, gdy widzę, że wstajesz, by kontynuować drogę. Może jeszcze znajdzie się ktoś, kto Ci pomoże, byś doniósł krzyż aż do celu. Byłem to nie musiał być ja.
A Ty wciąż cierpliwie na mnie czekasz.
o. Jerzy Sermak SJ
Kobieta jest bardziej uczuciowa, w jej reakcjach więcej jest serca. Tak boleśnie zostały poruszone serca jerozolimskich matek, które patrzyły na Twoją zalaną krwią i potem twarz. Swą litość mogły wyrazić tylko szczerymi, pełnymi współczucia łzami.
Zatrzymujesz się przy nich, ale im nie pozwalasz zatrzymać się tylko na litości nad Sobą: Me płaczcie nade Mną, ale nad sobą i nad waszymi dziećmi. Bo przecież ta droga jest za nas. Ten krzyż jest naszym ciężarem. Nie wystarczy więc użalać się nad Tym, kto go niesie, ale przede wszystkim nad tymi, z powodu których On musi go dźwigać. A ja wciąż jeszcze nie potrafię zapłakać nad sobą.
o. Jerzy Sermak SJ
O Jezu, Ty znów upadasz! Wiem, że powstaniesz, nawet bez mojej pomocy. W tym kolejnym upadku jesteś mi tak bliski. Nie wstydzisz się okazać słabości, gdy ja tak bardzo chcę w oczach ludzi uchodzić za mocarza. Nie boisz się zabrudzić ziemią, gdy ja tak bardzo chcę być czysty. Nie obawiasz się, że kolejny raz upadasz, gdy mnie tak bardzo zależy na tym, by ludzie podziwiali moją doskonałość. Ty - Bóg upadasz po raz trzeci na tej samej drodze, bo chcesz, bym ja - człowiek uczył się od Ciebie pokory na mojej drodze.
Kiedyż pojmę, że wielkość człowieka nie polega na umiejętności unikania upadków, ale na umiejętności powstawania?!
{{ article.description }}