Uwięziona w uczuciach

Uwięziona w uczuciach
(fot. Daryl Cauchi/flickr.com)
s. Justyna A. Rosińska CSP

Siedziała zapatrzona w okno. Nie interesowało jej to, czy i jak dzieciaki dotrą do szkoły. Nie interesowało jej to, czy mają co jeść. Nie interesowało jej to, czy sama jadła ani to, w co jest ubrana i jak wygląda.

Czwartek, II Tydzień Wielkiego Postu (Jr 17,5-10; Łk 16,19-31)

Wszystko, czym żyła, wszystko, na czym koncentrowały się jej myśli i cały jej świat był w Londynie. Tam właśnie jej już dorosła, najstarsza córka, zaczęła układać sobie życie 'po swojemu'- i całkowicie nie tak, jak matka by chciała i sobie życzyła. Wieść, że związała się z dziewczyną i że od 2 lat oszukiwała całą rodzinę odnośnie swojego osobistego życia, wstrząsnęła całym jej życiem. Przecież tak bardzo się starała, tak wychowywała, tak dbała, tyle z siebie dawała... I co ona teraz powie ludziom? Jak się im pokaże na oczy?

Te pytania dręczyły ją bez końca. Świat zewnętrzny przestał dla niej istnieć. Nie zauważyła, że cały ciężar związany z utrzymaniem domu i dopilnowaniem dwójki maluchów spadł na Martę - jej nastoletnią córkę. Nie zauważyła, że Marta coraz gorzej wygląda. Nie zauważyła, że maluchy w przedszkolu zaczęły być agresywne, że w domu robiły wszystko, by zwrócić na siebie uwagę mamy. Ale ona niczego nie dostrzegała -  zapatrzona w siebie i w swój ból.

DEON.PL POLECA

Marta załamała się po 3 tygodniach. Do wybuchu doszło w szkole. Rozpłakała się na lekcji, wybiegła z klasy. Na szczęście nie została sama. Ktoś zauważył jej łzy. Pochylił się nad nią, wysłuchał, zatroszczył się o nią. A ona nie próbowała już wypierać problemu. Opowiedziała, co się dzieje w jej domu. Otworzyła się na pomoc. Uwierzyła, że ktoś może wskazać jej drogę rozwiązania problemu. Coś doradzić. Więc zaufała.

Można pokładać nadzieję tylko w człowieku. Można być jak dziki krzak na stepie. Można nie dostrzegać, gdy przychodzi szczęście. Mama Marty widziała tylko siebie i swój ból. Potrzebna była interwencja obcej osoby, by otworzyć jej oczy na to, co działo się w jej własnym domu. Zapatrzona w jedną córkę, o mało nie przegapiła tego, co tuż obok siebie. Padło wiele słów. Popłynęło wiele łez. Był też czas zwrócenia się po pomoc do specjalisty. Był też - i jest nadal -  czas wspólnej modlitwy. Teraz mama Marty uczy się cieszyć z drobiazgów, z tego, co ma tu i teraz. Jest dumna z Marty.

Nie jestem psychologiem ani psychoterapeutą. Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Jestem zwykłą siostrą zakonną. Wierzę. Wiem, że Bóg jest. Wielokrotnie doświadczyłam Jego działania i Jego wszechmocy w zwykłej codzienności. Wiem też, że dopóki trwa to, co nazywamy życiem, nawet najrozleglejsza pustynia ludzkiego życia może dzięki łasce Boga zamienić się w kwitnący ogród - odnowionych relacji, odnalezionego sensu, szczęścia ukrytego w drobiazgach codzienności. Jestem tego naocznym świadkiem.

Siostra Justyna Rosińska ze Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek pochodzi z suwalszczyzny. Absolwentka UKSW i Instytutu Teologii Apostolstwa (studia doktoranckie). Katechizuje od 19 lat. Jest współzałożycielem Stowarzyszenia Pedagogów NATAN (www.natan.pl) oraz autorką różnych artykułów o tematyce teologicznej i pedagogiczno- katechetycznej. Od pisania zdecydowanie woli działanie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uwięziona w uczuciach
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.