W drugą rocznicę śmierci ks. Jana zapraszamy was do czegoś ważnego
Ksiądz Jan Kaczkowski żył szybko i odważnie. Wiedział, że ma niewiele czasu. Przed śmiercią powiedział, jakie jest jego największe marzenie. Zrobił dla nas tak wiele. Zróbmy coś dla niego.
Ksiądz Jan pracował dla hospicjum nawet wtedy, gdy był bardzo słaby i ledwo trzymał się na nogach. Rozwój i zabezpieczenie hospicjum leżało mu na sercu tak bardzo, że gdy dzielił się swoimi marzeniami, mówił:
Jakie mam jeszcze marzenia? Dokończyć habilitację i skrypt dla lekarzy o przekazywaniu trudnych wiadomości pacjentom. Pojechać do jakiegoś ciepłego kraju, wygrzać się na plaży, wykąpać. Ale moim największym marzeniem jest to, żeby nie padło hospicjum w Pucku.
To jest moje dzieło, poświęciłem mu dziesięć lat życia. Muszę zrobić wszystko, żeby je zabezpieczyć. Drodzy państwo, teraz pojawia się pasek "audycja zawiera lokowanie produktu", następuje przerwa na reklamę. Jeśli chcecie mi pomóc, to - poza modlitwą - możecie to zrobić, wspierając Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio poprzez wrzucenie pieniędzy do puszki przed kościołem albo przekazanie jednego procenta podatku.
Dziesięć lat mojej pracy w Pucku to właściwie hospicjum. Boję się, że kiedy zabraknie mi sił i możliwości mówienia kazań, to ono będzie zagrożone. Gdybym mógł was jeszcze prosić o jedno… Na przykład, gdybyście na waszych kontach pod koniec miesiąca mogli zrobić zlecenie stałe na przekazywanie choćby dziesięciu złotych na rzecz hospicjum, nie poczulibyście tego w portfelu.
Jeśli zleceń będzie kilka czy kilkanaście, to będziemy wiedzieć, że jesteście z nami. Obiecuję, że będę się za was modlił. I jeżeli czegokolwiek będziecie ode mnie potrzebować: czy modlitwy, czy wsparcia, czy dobrego słowa, to jestem dla was dostępny. Zostawiam wszystkie namiary na mnie.
(Fragment pochodzi z książki "Grunt pod nogami")
Jak dzisiaj wesprzeć hospicjum księdza Jana Kaczkowskiego?
Dziś druga rocznica śmierci ks. Jana. Pomóżmy zrealizować jego marzenie. Każde wsparcie dla Hospicjum, niezależnie od tego, jak duże, jest na wagę złota. Liczy się odruch serca.
Wspierać hospicjum w Pucku możecie dzięki wpłatom on-line >> oraz przekazując 1% podatku >>
O tym, jak ks. Jan wpadł na pomysł, żeby założyć hospicjum i jakie były jego początki pracy w Pucku, możecie przeczytać w książce "Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia".
*
Tamtej mroźnej niedzieli Jan głosił kazania na pięciu albo sześciu mszach. Po każdej z nich wychodził przed kościół, żeby wspierać kwestujących wolontariuszy. To był naprawdę ogromny wysiłek - już samo ubieranie w albę i szaty liturgiczne było nie lada wyzwaniem.
Jan był wówczas gruby za sprawą działania sterydów, a jego sprawność po grudniowej operacji była mocno ograniczona. Podczas jednej z tych mszy, podtrzymywany przez ministranta i współcelebransa, potknął się i prawie upadł - zgromadzeni licznie w świątyni poderwali się z miejsc z okrzykiem, o czym Jan opowiadał później z rozbawieniem. Tamta niedziela trwała długie kilkanaście godzin.
Był skonany, ale zadowolony - znowu robił coś bardzo konkretnego dla hospicjum.
(fot. Damian Kramski)
(fot. Damian Kramski)
(fot. Damian Kramski)
*
W 2010 roku ksiądz Kaczkowski pojawia się na antenie ogólnopolskiej telewizji. Zgłasza się do rozrywkowego w gruncie rzeczy programu "Opowiedz mi swoją historię", prowadzonego przez najbardziej bodaj wówczas znanego celebrytę, piosenkarza Michała Wiśniewskiego.
Formuła jest prosta: trzy nieznane szerzej osoby mają dziesięć minut na opowiedzenie swojej historii, zaś zwycięzca -autor najciekawszej, najbardziej przejmującej - otrzymuje dziesięć tysięcy złotych. Ksiądz Kaczkowski przyjeżdża na Woronicza z zamiarem zgarnięcia tej kwoty na cele hospicjum.
To ciekawe: już wówczas wyznaje najwyraźniej zasadę, której - ku protestom bliskich - pozostanie wierny również podczas choroby. Że rozmawiać można, a nawet warto, z niemal każdym: z prowadzącym talk-show, redaktorem popularnego portalu, youtuberem na kanapie, redaktorką pisma kobiecego (podczas choroby od tego ostatniego pomysłu będzie go nawet próbowała odwieść mama - bezskutecznie). Można i warto pod jednym warunkiem: że przyniesie to korzyść hospicjum i jego pacjentom.
(Fragmenty pochodzą z książki "Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia")
W tym hospicjum można poczuć się jak w SPA i zamieszkać z kotem >>
*
Zapraszamy Was również do udziału w KONKURSIE
Ksiądz Jan bez wątpienia żył na pełnej petardzie. Dzisiaj, kiedy go wspominamy i przyglądamy się momentom z jego codzienności, widzimy, że było to również życie pod prąd. Chcemy dowiedzieć się, jak Wy je widzicie? Jakie określenie według Was pasuje do życia księdza Jana Kaczkowskiego?
Co trzeba zrobić?
Podajcie pomysł na jedno określenie, np. życie pełne miłosierdzia, życie wymagające, życie radosne itp. i uzasadnijcie, dlaczego akurat to pasuje do życia ks. Jana. Odpowiedź powinna mieć maksymalnie 1000 znaków ze spacjami. Wybierzemy 3 najciekawsze propozycje, opublikujemy je na DEON.pl i nagrodzimy.
Odpowiedzi wyślijcie na adres konkurs@deon.pl do 31 marca.
Co można wygrać?
Pierwsze miejsce
Trzydniowe rekolekcje w ciszy u jezuitów w Zakopanym (termin do ustalenia ze zwycięzcą), torba, kubek, "Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia", "Życie na pełnej petardzie" z autografem księdza Jana.
Drugie miejsce
Torba, kubek, "Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia", "Życie na pełnej petardzie" z autografem księdza Jana.
Trzecie miejsce
Torba, kubek, "Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia".
Regulamin konkursu znajdziecie TUTAJ >>
*
"Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia" możecie już zamawiać TUTAJ >>
Skomentuj artykuł