Chowałem przed żoną tę tajemnicę coraz szczelniej
Piszę ten tekst z perspektywy osoby, która zdaje sobie sprawę w jakim bagnie przez 16 lat przyszło jej siedzieć... 16 długich lat pełnych oszustw, zaprzeczeń, wstydu, próby wyrwania się z nałogu i wreszcie bezsilności.
A zaczęło się tak niewinnie: znalezione pismo pornograficzne w rodzinnym domu, fascynacja młodego chłopaka tym co zakazane, a przecież jakże przyjemne. Z każdym kolejnym rokiem chowałem coraz szczelniej moją tajemnicę, aby nikt nie mógł się zorientować, że przykładny uczeń - wzorowy ministrant nocami baraszkuje przy każdej nadarzającej się okazji po zagranicznych kanałach w poszukiwaniu "mocnych" erotyków.
Same zdjęcia szybko mnie bowiem znudziły. Potrzebny był ruch na ekranie, konkretna akcja. Oddawałem się swoim "przyjemnościom" coraz częsciej, regularnie kilka, kilkanaście razy w tygodniu. Jako 17-latek nie dostrzegłem dramatu, który zaczął wiązać pornografię z konkretnymi emocjami: odniesiony sukces, ekscytacja - w nagrodę film; drobna porażka - na poprawę humoru film; zmęczenie i nuda - a jakże PORNO.
W tym samym czasie mogłem zdobywać najnowsze filmiki dzięki błyskawicznemu rozwojowi internetu. Nic już nie mogło powstrzymać mojej wyobraźni, znajdowałem w sieci, każdy gatunek filmu jaki chciałem. W poczuciu "nudy" z oglądania kolejnych klatek wyszukiwałem coraz to bardziej brutalne sceny, z dużym trudem mogące zaspokoić moje potrzeby. Zacierały się wszelkie granice.
Przepadałem z każdym obejrzanym filmem. Tak oto chowając się za nałożoną maską przyzwoitości oszukiwałem samego siebie, przyjaciół, a zwłaszcza długoletnią dziewczynę, którą podświadomie pragnąłem sprowadzić do poziomu taniej aktorki z branży porno. Coraz bardziej stawała się dla mnie tylko i wyłącznie przedmiotem, nad którym powinienem dominować. A w tle całej scenerii rozgrywał się jeszcze gorszy dramat: moja postawa do Boga. Ile w tym czasie było próśb, przebłagań, obietnic, ale wszystko na próżno, jakbym pozostawał niewysłuchany - osamotniony w własnej grzeszności. Jak się później okazało było zupełnie inaczej.
I pewnie dalej udręczony tkwiłbym w swym nałogu, ale jak widać Pan Bóg robił absolutnie wszystko, aby mnie wyzwolić... Najpierw zostałem poinformowany o ciężkiej chorobie, która towarzyć mi będzie do końca życia, potem rozpadł się mój grzeszny - trwający 7 lat związek, jakby tego było mało nie zaliczyłem drugiego fakultetu studiów i zostałem zwolniony z pracy. Można rzecz: pełna kumulacja. Ale Nasz Pan z każdego zła może wyprowadzić jeszcze większe dobro.
W ciągu 3 dni spakowałem się i zdecydowałem o wyjeździe poza Polskę. Dzięki znajomym padło szczęśliwie na katolicką Irlandię. Chociaż ciągle byłem spętany przez pornografię, czułem że mam jedyną szansę aby zacząć wszystko od nowa, gdzie nikt nie zna mojej przeszłości, mnie samego... Po 3 miesiącach od przylotu poznałem moją obecną żonę za pośrednictwem portalu internetowego.
Czas naszego narzeczeństwa to było nieustanne zmaganie się z pokusami, żądzami ponieważ moja dziewczyna nie wyobrażała sobie współżycia przed ślubem. Ciągle będąc w sidłach nałogu postanowiłem za namową dziewczyny rozpocząć terapię. Na początku to bagatelizowałem, ale stopniowo odkrywając źródła moich problemów stawałem się przerażony. Otóż w wieku 27. lat wciąż byłem jak ten młody chłopak, który z "świerszczykiem" w dłoni baczy, by nie został przyłapany na gorącym uczynku.
Zobaczyłem, jak pornografia zmieniła moją psychikę, postrzeganie świata, okazywanie emocji - uczuć. Jeśli ktoś myśli, że oglądanie pornografii od czasu do czasu jest jak najbardziej niegroźne, odpowiadam - Nie. Nie jesteśmy odpowiednio uświadamiani, że zerwanie z pornografią definitywnie jest często trudniejsze niż odstawienie alkoholu czy narkotyków...
Za przykładem narzeczonej rozpoczęliśmy modlitwę o moje uzdrowienie.
Mimo, że po 1,5 roku znajomości wzieliśmy ślub, problem wciąż nie został całkowiecie rozwiązany. Każda sytuacja, w której zostawałem sam w domu, była wielką okazją do tego by włączyć komputer i choć przez chwilę "odpłynąć do przyjemniejszego świata". Moja terapia zbliżała się wielkimi krokami do końca. I kiedy już myślałem, że pornograficzne "wpadki" są nieuniknione i będą mi towarzyszyć nieustannie, pojawiło się pytanie: "CZY JA NAPRAWDĘ CHCĘ ZERWAĆ Z NAŁOGIEM?"
Odpowiedź wcale nie była do końca jednoznaczna. Gdy włączałem komputer nie traktowałem pornografii jako coś złego (wina pojawiała się później), ale kojarzyła mi się z PRZYJEMNOŚCIĄ. Stąd uznałem, że jedynym rozwiązaniem jest powiedzenie - NIGDY WIĘCEJ! Każda wymówka daje bowiem szansę, że znowu ulegnę.
Z takim właśnie postanowieniem przyrzekłem Panu Jezusowi, że nigdy więcej nie zranię Go w ten sposób i wiem, że On mnie w tym wesprze. I wiecie co... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły wszystkie pokusy, żądze, pragnienia, obrazy, które popychały mnie w stronę zła. Dzięki tej wielkiej Łasce Pana Jezusa mogłem prawdziwie odkryć sakrament pokuty, Eucharystii i wreszcie cieszyć się pełnią życia. Życia w którym nic nie muszę, a Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13).
Skomentuj artykuł