Święty Józef znalazł mi wymarzoną pracę
Zapewniam Was, że plan Pana Boga jest dla nas najlepszy z najlepszych, chociaż czasem na samym początku może wydawać się najgorszy! Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego!
Święty Józef znalazł mi wymarzoną pracę i nie tylko. Przez ostatnie pięć lat studiowałam fizjoterapię na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Na studiach magisterskich zaczęłam intensywnie zastanawiać się, gdzie bym chciała pracować po zakończeniu szkoły. W moim sercu królowały dwa marzenia. Chciałam wyjechać albo do Niemiec, do pięknej, alpejskiej miejscowości, albo do Trójmiasta.
Na piątym roku studiów dostałam propozycję zrobienia doktoratu w jednej z katedr działających przy uczelni. Była to dla mnie bardzo kusząca propozycja, ponieważ lubię uczyć innych oraz ciekawi mnie prowadzenie badań naukowych. Zaczęłam rozważać tę możliwość na modlitwie. W końcu poczułam w sercu, że doktorat nie jest moją drogą. Wiedziałam, że brakuje mi praktycznego doświadczenia i że na samym początku mojej kariery zawodowej muszę skupić się na zdobyciu wiedzy praktycznej. Bardzo chciałam pracować z dziećmi i młodzieżą. Niestety wiedziałam, że jest to duże wyzwanie. Niezwykle ciężko dostać pracę na stanowisku fizjoterapeuty dziecięcego z brakiem doświadczenia oraz bez kursów doszkalających. Postanowiłam, że chcę wyjechać do Niemiec. Czułam, że Pan Bóg również tego ode mnie chce. Znalazłam nauczycielkę języka niemieckiego i zaczęłam się bardzo intensywnie uczyć. Po czterech miesiącach nauki udało mi się z poziomu zerowego osiągnąć poziom A2/B1, co było dla mnie bardzo dużym sukcesem.
W lipcu tego roku pojechałam z przyjaciółką do Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Ona pragnęła zawierzyć mu swoje przyszłe małżeństwo, a ja chciałam jej potowarzyszyć. Wtedy dowiedziałam się, że św. Józef jest patronem ludzi bezrobotnych. Po powrocie postanowiłam, że będę się do niego modlić w intencji znalezienia dla mnie jak najlepszej pracy. Gdzieś przeczytałam, że ze św. Józefem trzeba konkretnie i trzeba mu wyznaczyć deadline, do kiedy ma zadziałać. A więc dałam mu deadline do końca września. Od 1 sierpnia do 30 września codziennie odmawiałam Litanię do św. Józefa w intencji znalezienia pracy oraz chodziłam codziennie na mszę świętą przez cały sierpień i połowę września.
Z góry założyłam, że ma to być praca w Niemczech. Nie brałam żadnej innej możliwości pod uwagę. Warto zaznaczyć, że był to czas koronawirusa, więc wizja znalezienia pracy w naszym kraju, przy rosnącym bezrobociu, stawała się coraz bardziej odległa. W międzyczasie rozsyłałam swoje CV do różnych klinik w Niemczech. Dostawałam bardzo dużo odpowiedzi, w których informowano mnie, że nie mają niestety miejsca, albo pytano o Anerkennung (uznanie dyplomu w Niemczech, którego niestety nie posiadałam).
Miałam kilku znajomych fizjoterapeutów, którym udało się dostać pracę w Niemczech bez tego Anerkennungu. Myślałam więc, że mi też się uda. Niestety - nic bardziej mylnego.
Pewnego dnia poszłam do kościoła. Czułam się bardzo rozgoryczona i bezsilna. Zaczęłam kłócić się z Panem Bogiem. Byłam na Niego wściekła, że nie udaje mi się nic załatwić w sprawie wyjazdu do Niemiec i że nie mogę znaleźć pracy. W pewnym momencie powiedziałam do Niego: "Wiesz co? Jest mi to już obojętne… Jeśli nie chcesz, żebym wyjechała - nie wyjadę, jeśli chcesz - wyjadę, niech się dzieje Twoja wola". Kolejnego dnia dostałam dwie propozycje pracy, tutaj w Polsce. Ostatecznie nic z nich nie wyszło, ale był to dla mnie sygnał, że być może Pan Bóg wolałby, żebym w tym momencie jeszcze nie wyjeżdżała z naszego kraju.
Pewnego dnia usiadłam przed komputerem i zaczęłam szukać ośrodków rehabilitacyjnych dla dzieci i młodzieży w Trójmieście. Wszędzie, gdzie dzwoniłam, otrzymywałam wiadomość typu: "Niestety nie mamy wolnych miejsc, ale zatrzymamy sobie pani CV i damy znać, jak coś się zwolni". Kolejnego dnia dostałam telefon z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną do Gdyni (było to 21 września)! Okazało się, że nagle (tak naprawdę z dnia na dzień) zwolniło się miejsce, ponieważ jedna fizjoterapeutka zaszła w ciążę i poszła na zwolnienie. Pojechałam. Okazało się, że chcą mnie przyjąć pomimo braku kursów. Pomogli mi przyśpieszyć uzyskanie polskiego prawa do wykonywania zawodu i poczekali trzy tygodnie, aż je dostanę. Pracuję już ponad miesiąc i jestem zachwycona!
Miałam również problem ze znalezieniem mieszkania. I nagle św. Józef postawił na mojej drodze pana Marka, który wynajął mi mieszkanie po bardzo okazyjnej cenie. Mam tylko trzy minuty na nogach do pracy! Teraz z biegiem czasu widzę, że mimo moich planów wszystko skończyło się dla mnie możliwie najlepiej. Wyjazd do Niemiec w momencie, w którym byłam świeżo po studiach, miałam bardzo mało doświadczenia, mój niemiecki również nie był na wystarczającym poziomie, a poza tym panował koronawirus, nie byłby najlepszym pomysłem. I to też jest niesamowite, że Pan Bóg działa, uwzględniając nasze marzenia! Przecież jednym z moich marzeń, o którym wcześniej wspomniałam, był właśnie wyjazd do Trójmiasta.
Podsumowując: musimy otworzyć serce na wolę Pana Boga w naszym życiu. Nie możemy stać twardo przy obmyślonym przez nas planie, który na pierwszy rzut oka może złudnie wydawać się perfekcyjny. Trzeba zaufać, dać się prowadzić i szukać głosu Pana w sercu. Zapewniam Was, że plan Pana Boga jest dla nas najlepszy z najlepszych, chociaż czasem na samym początku może wydawać się najgorszy! Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego!
***
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł