Ta kobieta sprawiła, że stałem się mężczyzną [ŚWIADECTWO]

Ta kobieta sprawiła, że stałem się mężczyzną [ŚWIADECTWO]
(fot. shutterstock.com)
Mateusz

Chciałbym podzielić się z Wami moim świadectwem. Ta historia odmieniła moje życie, moje serce i spojrzenie na drugiego człowieka i pozwoliła wkroczyć na nowe, dobre tory.

Zacznę od samego początku. Jestem mężczyzną w wieku 22 lat. Kiedy miałem 13 lat zaczęły się moje problemy z masturbacją. Na początku wystarczyła mi tylko wyobraźnia ale z czasem to okazywało się za mało. Internet zaczynał być powszechnie dostępny a ja nie potrafiłem oprzeć się pokusom odwiedzenia stron pornograficznych.

W tamtym czasie wydawało mi się to niewinne, byłem zdania że moi rówieśnicy postępują podobnie bo to wiek dorastania i takie zachowanie jest naturalne. Spowiedź jeśli już się odbywała to słowa "postanawiam poprawę" były raczej automatyczne niż przemyślane- nic bowiem po spowiedzi się nie zmieniało. Nieczystość tak zakorzeniła się w moim życiu że ciężko było o jeden dzień bez masturbacji. Prawie zawsze pornografia i onanizm szły ze sobą w parze i to niszczycielskiej parze. Ale o tym miałem się dopiero przekonać.

W wieku licealnym zacząłem zauważać w sobie niepokojące zjawisko. Otóż dziewczyny czy też koleżanki w dużej mierze postrzegałem pod względem wyglądu. Mianowicie jeśli dziewczyna mocno odstawała od tych pań które oglądałem w internecie to była "skreślana" przeze mnie. Liczył się tylko wygląd. W następnych latach mojego życia czyli na studiach to się nie zmieniało. Nawet jeśli zawiązałem bliższy kontakt z dziewczyną to na pewnym etapie czułem że dalej nie mogę tego kontynuować, że to nie może przerodzić się w związek. Towarzyszył mi wówczas lęk, strach, i myśli skupiające się wokół jednego: "nie kochasz jej!!! daj sobie spokój!"

Mimo tego udało mi się wejść w związek z dziewczyną. Trwał on około 3 miesięcy. I mimo że z dzisiejszej perspektywy nie mogę nic zarzucić tamtej relacji to wtedy czułem że to nie to, że muszę to zakończyć. I tak się z resztą stało. Przyjechałem i prosto w oczy bez zająknięcia powiedziałem że ja już nie chce być w tym związku. Że jej nie kocham. Wychodząc i idąc na pociąg nie czułem nic. Nie czułem żalu, smutku. Zupełny brak uczucia.

Sam siebie pytałem "Czy tak już będzie zawsze"? "Może ja nie potrafię być w poważnym związku"?

Obawiałem się że prawidłowa odpowiedź na te pytania to "Tak". Coś musiało być jednak na rzeczy kiedy to będąc singlem czerpałem z życia pełną garścią a kiedy byłem w związku nagle czułem się krępująco, przychodził z nikąd strach i lęk. I tak myśl że "trzeba to skończyć!". A jak się kończyło to momentalnie spadał kamień z serca. Jednak to miało się wkrótce odmienić.

Ponad rok temu zacząłem się spotykać z dawną koleżanką z pracy. Przedtem też się widywaliśmy od roku nasze spotkania nabrały regularności. Wspólne spacery, wypady do kina czy też herbata w knajpie. Spotkania były pełne szczerych i głębokich rozmów a ja sam czułem się świetnie w jej towarzystwie. Z biegiem czasu można było odczuć jak więź między nami się zacieśnia.

Poznawałem to nie tylko po drobnych podarunkach, ale przede wszystkim po tym, jak momentami na mnie patrzała czy po tym jak mocniej mnie przytuliła na pożegnanie. Nie wiedziałem jak w tym wszystkim się teraz odnaleźć. Z jednej strony wiedziałem, że ruszyło coś, czego nie sposób zatrzymać, że pewne kroki zostały postawione, a z drugiej strony myśl o tym że możemy być parą, paraliżowała mnie.

Na naszym następnym spotkaniu pocałowaliśmy się, a cała sytuacja była tak spontaniczna, że mnie zamurowało. Po powrocie do domu złe myśli i strach powróciły i to w zdwojonej sile. Nie potrafiłem się uwolnić od tych myśli - były nieustannie w mojej głowie.

Aż do tego stopnia że po dwóch (!) dniach od tego spotkania chciałem skończyć ten związek, który na dobre się nawet nie zaczął. Umówiliśmy się o 17:00 w kawiarni, a ja byłem nieco przed czasem. Pamiętam jak sekundy się dłużyły, a w głowie była myśl: "skończyć to i iść...". Wybiła 17:00 i przyszła.

Powiedziałem jej, że chcę to skończyć. Spytała dlaczego. Postanowiłem, że w szczegółach opowiem jej o moim problemie, czyli jakiejś "blokadzie" w tworzeniu związku. Bałem się, że nie zrozumie, że uzna mnie za bajkopisarza, który wymyślił coś na poczekaniu, żeby tylko się od Niej uwolnić. Sam nie wiem, czy bym w coś takiego uwierzył, gdyby druga osoba mi mówiła takie rzeczy.

Kończąc opowiadać o tym, myślałem że skończy się i nasza relacja. O, w jakim byłem błędzie tak twierdząc! Na moje słowa "…dlatego właśnie chce to skończyć", usłyszałem od niej: "NIE!"

Myślałem że śnię. Jak to nie?! Jak Ona może nie pozwolić mi odejść?! Ale słuch mnie nie mylił. Tak dokładnie powiedziała. Nie pozwoliła mi odejść. Za to obiecała, że pomoże mi zwyciężyć ten problem, jaki by on nie był. "Poczekam na ciebie" - po tych słowach które do mnie wypowiedziała popłynęły mi łzy.

Niewiarygodne, ile ona miała w sobie siły i determinacji. Niekiedy wspominamy tamten czas i zgodnie przyznajemy rację, że nie była sama wówczas. Pan Bóg działał całą swoją siłą.

To był przełom. To spotkanie, ten wieczór rozpoczął moją przemianę. Co prawda na początku nie wiedzieliśmy jak się zachowywać - czy jesteśmy razem czy nie? Czy całowanie się będzie odpowiednie w takiej sytuacji? Ona mnie kochała już wtedy i wiele razy mi to mówiła, a ja nie mogłem jej odpowiedzieć. Zagrała vabank.

Nie mając przecież pewności, że kiedyś jej powiem te dwa magiczne słowa, całkowicie się zaangażowała. Wkrótce postanowiłem jej powiedzieć o moim uzależnieniu od masturbacji. Wstydziłem się na początku, ale zdałem sobie sprawę, że to może być przyczyną całego mojego problemu.

Nigdy nie zapomnę, jak serdecznie podziękowała mi za to zwierzenie się. Od tego czasu systematycznie przesyłała mi artykuły na ten temat walki z onanizmem, również konferencje ojca Szustaka. W pewnym momencie i ja zacząłem samodzielnie szukać pomocy w świadectwach innych ludzi i czerpać z tego siłę.

Zauważyłem, że to wszystko połączone z modlitwą, zaczyna przynosić korzyści. Systematycznie zacząłem oddalać się od pornografii, wciąż walczę z grzechem masturbacji, ale nie wolno mi się poddać. Jednocześnie zbliżyłem się bardziej do Niej. Po 3 miesiącach odkąd chciałem się od niej uwolnić, powiedziałem te dwa magiczne słowa "kocham Cię".

Pamiętam, jaką miałem świadomość tych słów i ich prawdziwość - pokochałem ją prawdziwie. I nie za wygląd, tylko za to ogromne serce, za jej dobroć i wytrwałość. Obecnie jesteśmy ze sobą szczęśliwi, a nasz związek wciąż się rozwija. Zbliżyłem się również do Kościoła, częściej chodzę do spowiedzi i dziękuję Bogu za to, czego doświadczyłem.

Bóg poprzez tę wspaniałą kobietę uwolnił mnie od egoizmu i samolubstwa, a otworzył na drugiego człowieka. Okazuje się, że mam w sobie dużo dobra, które gdzieś było zagrzebane we mnie. Teraz udało się je odnaleźć, a ja czuję się szczęśliwy, mogąc obdarzać tym dobrem Nią, rodzinę i bliźnich.

Nie zdajemy sobie sprawy, ile Bóg potrafi nam dać, jak nas przemienić. Bóg jest wśród nas, w każdym z nas, w każdym człowieku. Ja o tym przekonałem się całkowicie i absolutnie.

Nie poddawajcie się nigdy w walce z pokusami i grzechami! Walka o czystość to walka o siebie całego, o swoje serce.

Nie poddawajcie się!!!

P.S. Może Was zdziwiło że na początku napisałem: "jestem mężczyzną i mam 22 lata".

Otóż powiem Wam, że tak jest - nie czuję się już chłopakiem, ale mężczyzną. Ogromna zasługa w tym kobiety, która dojrzała we mnie mężczyznę. Ten czas mojej przemiany tak mnie zbudował i wzmocnił, że właśnie tak się czuję - jak mężczyzna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Marta Babik, Marek Babik

Wszystko zaczyna się od rozmowy

Wspólna małżeńska podróż może być piękna, ale z pewnością nie jest beztroską sielanką. Kryzysy, nieporozumienia, sprzeczki, ciche dni oraz inne nieprzyjemne wydarzenia to naturalne etapy tej drogi. Gorzej, gdy wycofanie...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ta kobieta sprawiła, że stałem się mężczyzną [ŚWIADECTWO]
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.