Zostałam wykorzystana przez najbliższych
Odkąd pamiętam, zawsze było źle. Wychowałam się w rodzinie, w której nie było miłości, przynajmniej tak to odbierałam. Przypominam sobie tylko jeden wieczór, kiedy siedzieliśmy wszyscy razem i żartowaliśmy.
Nigdy nie słyszałam normalnej rozmowy rodziców, zazwyczaj ze sobą nie rozmawiali. Później było jeszcze gorzej. Mama wpadła w nałóg alkoholizmu. Codzienne picie w ukryciu, bo podobno pomaga to w zaśnięciu… Zastanawiałam się co było naprawdę powodem picia, bo ani ja ani moje rodzeństwo nigdy nie sprawialiśmy kłopotów, bardzo dobre wyniki w nauce, pomaganie w domu itd.
Walka z alkoholizmem nie jest łatwa, zwłaszcza jeśli osoba uzależniona nie uświadomi sobie o swojej słabości. Jednym z cięższych okresów mojego życia był czas szkoły średniej: nowi ludzie, nowe otoczenie…Nie łatwo było się wkupić w tzw. "grupę trzymającą władzę" klasy. Wyśmiewanie i obmawianie było codzienną normą. Wszystko to doprowadziło mnie do bardzo niskiej oceny siebie, lęku przed ludźmi obcymi, zważanie na każde wypowiedziane zdanie. Nie byłam wolna.
Po szkole, wracałam do domu, w którym czekała na mnie pijana już mama. Najbardziej denerwujące było to, że ona nigdy nie widziała problemu w tym co robi, zachowywała się jakby wszystko było w porządku. Pod wpływem wychodziła do sąsiadów i jakby nigdy nic z nimi rozmawiała. Z tamtego okresu pamiętam tylko, że się bardzo za nią wstydziłam. Codziennie wieczorem klękałam przed Jezusem, modliłam się i błagałam, żeby to wszystko się już skończyło.
Chwila spokoju nadeszła w okresie studiów, wyprowadziłam się z domu, poznałam ludzi z którymi do dzisiaj mam kontakt. Koleżanka z pokoju zabrała mnie na rekolekcję z uzdrowieniem wewnętrznym, podczas której doznałam prawdziwej obecności Boga w moim życiu.
Po studiach znalazłam pracę niedaleko mojego rodzinnego domu, więc przeprowadziłam się do domu. Ponowne życie z alkoholikiem pod jednym dachem okazało się jeszcze bardziej trudniejsze niż przedtem.
Mama, chyba nie będąc świadoma do końca tego co robi, znęcała się nad nami psychicznie. Co wieczorne chodzenie po domu tam i z powrotem, trzaskanie drzwiami, przeklinanie itd. Kiedy zasnęła, wszyscy chodziliśmy na palcach, tylko, żeby jej nie zbudzić.
W tym okresie poznałam chłopaka, z którym zaczęłam się spotykać. Jak się później okazało, mieliśmy całkiem różne poglądy, które nie pozwalały nam na stworzenie prawdziwego związku. W okresie naszego związku oddaliłam się od Boga, głównie przez grzech nieczystości.
Mój partner był katolikiem, chodził do kościoła, ale nie przestrzegał przykazań które były dla niego niewygodne. Nie zważał na moje poglądy i teraz wiem, że w naszym związku szukał tylko swojego szczęścia, wykorzystując mnie. Każde spotkanie z nim kończyło się wielkimi wyrzutami sumienia, z którymi nie mogłam sobie poradzić.
Każda nasza rozmowa na temat wiary kończyła się kłótnią. Pewnego dnia zaczęliśmy rozmawiać o naturalnym planowaniu rodziny, któremu on był przeciwny. Wtedy zrozumiałam, że takie wspólne życie nie ma sensu, życie pełne wyrzutów sumienia i ze świadomością życia w grzechu.
Moje poglądy na temat czystości przedmałżeńskiej nie są dla mnie przymusem, ale czymś, co chce realizować. Wiem, że może być ciężko, ale jeśli mam innym coś poradzić, to nie warto się śpieszyć. Czas chodzenia ze sobą, czas narzeczeństwa jest krótki w stosunku do wspólnego życia po ślubie, po którym będziecie mieć całe życie na współżycie. Jeśli się naprawdę kochacie, weźmiecie ślub, a o resztę zadba Bóg. Nie musicie się bać o wspólne dopasowanie itp. W prawdziwej miłości nie ma lęku.
Teraz jestem po drugiej w moim życiu modlitwie o uzdrowienie, po której znowu czuję się wolna i spokojna. Jezus zabrał mi moje lęki i mnie oczyścił. Moja mama dalej pije, ale nie czuje w stosunku do niej gniewu, ale chyba bardziej ją kocham. Wiem, że jest zniewolona przez swój nałóg i bardzo chcę jej pomóc, ale niestety nic nie mogę zrobić skoro ona nie chce pomocy. Dlatego modlę się za nią i mam nadzieję, że uda jej się wygrać swoją walkę.
Piszę to wszystko po to, aby pokazać innym, że życie wcale nie jest łatwe, nieraz od samego początku, ale pomimo trudności można trwać w Bogu i mu zaufać.
Skomentuj artykuł