Walczył w Afganistanie, kiedy uratował go młody Amerykanin. Dziś służy w innej misji

Walczył w Afganistanie, kiedy uratował go młody Amerykanin. Dziś służy w innej misji
Por. Karol Cierpica, lider wspólnoty Sursum Corda w Krakowie (Fot. Karol Cierpica/arch. prywatne)

Służył w wielu misjach. Podczas ostatniej z nich, w Afganistanie, życie por. Karola Cierpicy zmieniło się bezpowrotnie. Uratował go młody Amerykanin - Michael. Losy Karola, jego rodziny i rodziców Michaela Ollisa skrzyżowały się, a krótko potem polski żołnierz otrzymał nową służbę - ewangelizację.

Por. Karol Cierpica służył w wojsku 20 lat. Był m.in. trzy razy w misji w Bośni i Hercegowinie po zakończonej wojnie w Jugosławii w ramach programu „Partnerstwo dla pokoju”, w czasie kiedy Polska aspirowała do członkostwa w strukturach NATO.

Był również trzykrotnie w misjach w Afganistanie w ramach NATO-wskiej operacji ISAF (International Security Assistance Force - ang.), zorganizowanej po ataku w 2001 r. na World Trade Center w Nowym Jorku. Jej celem było utrzymanie pokoju w Afganistanie i rozbicie baz Al-Kaidy. Operacja wojskowa odbywała się w ramach 5. art. Paktu Północnoatlantyckiego. W skład ISAF wchodził m.in. Polski Kontyngent Wojskowy.

DEON.PL POLECA

Podczas dwóch pierwszych pobytów w Afganistanie por. Karol Cierpica dowodził oddziałem strzelców wyborowych. Podczas swojej trzeciej zmiany pracował jako oficer operacyjny w centrum operacji taktycznych. Była to 13. zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Drugą i trzecią misję por. Cierpica odbył w polsko-amerykańskiej bazie wojskowej Ghazni w Afganistanie. 

Jak mówi dziś, w tamtym czasie baza w Ghazni była dość często ostrzeliwana. - Tego dnia miałem wolne. Byłem w bazie i nagle słyszę dźwięk rozlatujących się szyb. Z ręki wypadł mi telefon. Wybiegam z campu i widzę chmurę po wybuchu. Łamię procedurę, nie chowam się do schronu, biegnę w tamtym kierunku i widzę ogromną wyrwę w ogrodzeniu - wraca we wspomnieniach do sierpnia 2013 roku, kiedy doszło do ataku talibów na polsko-amerykańską bazę Ghazni.

Atak talibów na bazę w Ghazni

- Szybko wróciłem po kamizelkę, broń, hełm i pobiegłem z powrotem. Kilka osób chwyciło za broń. Wchodzimy za furtkę bazy coperhead - miejsce, gdzie Amerykanie przechowują samoloty bezzałogowe, następnie dużą bramę i mamy nagle kilku terrorystów przed nami, z pasami szahida i misją wysadzania się w miejscu, gdzie są ludzie - dodaje.

Następuje kompleksowy atak na bazę, o czym żołnierze dowiadują się później. Dochodzi do bezpośredniej wymiany ognia na krótkiej odległości między żołnierzami i talibami. W powietrzu słychać strzały, krzyki. Wirują odłamki kul.

- Brama, kontenery - wszystko wykorzystywaliśmy jako obiekty do ukrycia. Jestem sam, widzę kilku żołnierzy. Biegnę do nich, ale przewracam się. Dostałem w nogę. Jestem cały we krwi. Wycofuję się w kierunku szpitala polowego - opowiada.

- Postanowiłem wrócić, widzę kilku ludzi, którzy chwycili za broń. Stoję za ścianą. Od miejsca, gdzie byli terroryści, odgradzają mnie dwa pojazdy, ostrzeliwujące ich, a ja w pewnym momencie zamierzam pobiec w kierunku terrorystów - dodaje.

Sierż. Michael Ollis. "Nie zdążyłem mu powiedzieć, że jest prawdziwym bohaterem"

- Biegnę, odwracam się i widzę, jak biegnie za mną chłopak bez hełmu z karabinkiem. Pamiętam jego szczery uśmiech i tę pewność bez słów: „wszystko będzie dobrze, jestem tu, nie opuszczę cię”. Nie jestem sam - opowiada por. Cierpica.

- Kończy się linia kontenerów. Widzę szczątki jednego z terrorystów a inny pojawia się przede mną. Jest strzelanina. Koło mnie pada granat, który nie wybucha. Jednak chwilę później dochodzi do innego wybuchu - za moimi plecami - mówi. Tam, gdzie przed chwilą widział młodego amerykańskiego żołnierza...

Zamachowiec-samobójca zdetonował obok żołnierzy ładunek wybuchowy.

- Wypadł mi z ręki mój beryl [karabin - przyp. red.], nie miałem amunicji i czasu na wymianę magazynka. Wycofuję się i w tym momencie jest po akcji. Kolega, który był w pobliżu, bierze mnie pod ramię i prowadzi do szpitala. Przynoszą tego młodego Amerykanina, który umiera na łóżku obok mnie - opowiada.

Karola przeniesiono do szpitala, gdzie segregowano rannych. Do polskiego żołnierza przyszli koledzy sierż. Michaela Ollisa. Szukali żołnierza, który był z ich kumplem. - Nie zdążyłem mu powiedzieć - co miałem w sercu - że jest prawdziwym bohaterem. Powiedziałem tym żołnierzom, by przekazali jego rodzinie, że to był prawdziwy bohater, że uratował mi życie - mówi Karol.

Później wydarzenia dzieją się dość szybko. Karol wychodzi ze szpitala, a do bazy w Ghazni przyjeżdża amerykańskie Wojskowe Biuro Śledcze. Następuje składanie zeznań.

Rzecznik prasowy Polskiego Kontyngentu Wojskowego przekazuje do mediów informację o ataku terrorystycznym na bazę NATO-wską w Afganistanie. W tym czasie w amerykańskiej prasie pojawiają się artykuły o polsko-amerykańskim braterstwie broni. Do Karola przychodzi rozkaz powrotu do Polski i o czekającej go wizycie  zagranicznej.

Spotkanie w Nowym Jorku. "Witaj w rodzinie"

Miesiąc po dramatycznym wydarzeniu w Afganistanie, w Nowym Jorku dochodzi do spotkania rodziny poległego 24-letniego Amerykanina sierż. Michaela Ollisa z por. Karolem Cierpicą.

- Wchodzę do konsulatu. Masa dziennikarzy. Bałem się tego spotkania. Ludzie stracili jedynego syna - co można było na to powiedzieć? Linda, matka Michaela, chciała mnie tylko dotknąć, bo czuła, że byłem ostatnim, który widział jej syna. Robert, jego ojciec, przytulił mnie i powiedział bez cienia goryczy: „witaj w rodzinie, witaj nasz nowy przyjacielu, dziękujemy za twoją służbę” - relacjonuje Karol.

- Za co mi dziękował? Nie mogłem się spodziewać tego, czego doświadczyłem. Było totalnie odwrotnie, niż myślałem. Mieli prawo powiedzieć, dlaczego to ja przyjechałem, dlaczego to ja żyję - wraca we wspomnieniach polski żołnierz.

Ale od amerykańskiej rodziny nie padło słowo wyrzutu.

Depresja. PTSD. "Boże, ratuj!"

- Po tych wszystkich wydarzeniach zacząłem chorować. Nie spałem rok. Robiłem wszystko, ale nie mogłem. Miałem PTSD (Post traumatic stress disorder - ang.), depresję, towarzyszył mi głęboki lęk. Byłem bardzo pogubiony. Nie miałem siły żyć, pojawiły się myśli samobójcze. Nie mogłem pracować, jeść, nawet zawiązać sznurówki. Dostałem na chwilę leki. Była to konsekwencja stresu, jakiego doświadczyłem, ale również mojego wcześniejszego grzesznego życia - mówi.

W tym ogromnym cierpieniu, w pełnej desperacji, Karol zaczął zwracać się do Boga. - Zawołałem: „Boże, ratuj!”. Modliłem się, kiedy nie spałem, krótkimi aktami woli, myślą. Klęczałem po nocach i płakałem. Krzyczałem do Boga - dodaje dziś.

Kiedy słabł fizycznie, rósł duchowo. Akty woli, noce przepełnione szczerą modlitwą, która była wszystkim i decyzja, by trwać przy Bogu. Jak mówi, choć nie wiedział, gdzie stawia kolejny krok, starał się ufać Bogu i przyszło nawrócenie. Wszystko zaczęło się powoli układać. Pomogła również roczna psychoterapia.

- Nagle kolega w pracy powiedział mi o mszach o uzdrowienie, o Jezusie. I podczas jednej takiej mszy i Adoracji Najświętszego Sakramentu poczułem, że przyszedł do mnie Jezus. Przyszedł do mnie w pokoju i przytulił mnie. To była miłość, która mnie ogarnęła, i która nie chciałem, by się skończyła - dodaje Karol.

Nawrócenie. Nowa służba i nowe dopasowanie

Karol odchodzi z armii na emeryturę wojskową i w tym czasie trafia do krakowskiej wspólnoty Szkoły Nowej Ewangelizacji Sursum Corda. Odkrywa swoje nowe powołanie - wezwanie Boga, by głosić Ewangelię. I zaczyna służyć. Jak mówi, czuje ten sam żar, który czuł podczas służby w misjach. Podkreśla, że Bóg nigdy się nie myli.

- Pogubiony, poraniony. Chciałem pomagać, uratować komuś życie. Bardzo mocno czułem to w sercu - mówi.

- Jako dziecko całym sobą chciałem być obrońcą ojczyzny. Kiedy poszedłem do armii i byłem żołnierzem, czułem sercem, że to jest takie moje coś, co przynosi mi radość. Miałem mnóstwo takich momentów, kiedy cieszyłem się, że tam jestem. Teraz ewangelizuję - mówi dziś.

Dziś w innej służbie Karol Cierpica znowu czuje się na swoim miejscu. - Wzrastam. Nie planowałem tego, a rozdział wojska chciałem zamknąć i nie wykorzystać tego doświadczenia, które miałem. Odnajduję, co mi dał, wchodzę w swoje kolejne powołanie od Boga. Czuję, że jest mi w tym dobrze. Okoliczności, ludzie - dodaje.

- Kiedy odkryjesz swoje powołanie, czujesz, że to światło pochodzi od Boga. To jest jak iskra, naturalne dopasowanie. Zastanawiasz się, jak mogłeś tego kiedyś nie robić? To radość, pokój - mówi Karol i dodaje: - W armii plan był taki, abym został dowódcą kompanii. Kiedy zachęcony do bycia liderem zacząłem służyć w krakowskiej wspólnocie, miała właśnie sto osób.

- W armii przyjmujesz wolę przełożonego. Podobnie jest dla mnie z przyjmowaniem woli Boga. Tu jest inny dowódca, a służba jest najbardziej zaszczytna - mówi. Podkreśla, że w tej armii może być każdy.

Rodzina Ollisów. "Nie po to Bóg zabrał nam dziecko, żeby zostawić pustkę"

Osoba Michaela Ollisa połączyła losy rodziny Karola i rodziców Amerykanina. - Poczułem się adoptowany i przyjęty. „Bóg działa w tajemniczy sposób, nie po to zabrał nam dziecko, żeby zostawić pustkę. Dał nam Karola, jego żonę Basię i naszych dwóch nowych wnuków w Polsce. I dał nam Polskę” - powiedział kiedyś do Karola ojciec Michaela, Robert.

- Być może Michael nie uratował jednego życia, ale znacznie więcej, choć mam przekonanie, że gdyby nie on, do Polski przyleciałaby trumna przykryta flagą biało-czerwoną - mówi dziś lider wspólnoty Sursum Corda.

Karola i jego rodzinę i rodzinę Ollisów połączyła przyjaźń i wspólne wartości, bo Ollisowie również wzrastają w wartościach chrześcijańskich.

Drugi syn Karola ma na imię Michael.

Sierż. Michael Ollis służył w 10. Dywizji Górskiej Armii USA. Pośmiertnie został odznaczony jednym z najwyższych amerykańskich odznaczeń bojowych - Srebrną Gwiazdą, a także polskimi: Gwiazdą Afganistanu i Złotym Medalem Wojska Polskiego.

- Dziś służę Bogu w krakowskiej wspólnocie. Wyjeżdżam na rekolekcje, głoszę Słowo. Bóg uzdalnia. Wykorzystał moje dotychczasowe życie do służby innym - dodaje.

Karol Cierpica jest obecnie liderem wspólnoty Sursum Corda w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Piotr Łukasiewicz

Święta wojna. Jak „boży posłańcy” zawładnęli Afganistanem?

Latami przebywali w ukryciu, by w XXI wieku zawładnąć areną międzynarodową i podbić media. Akty rebelii, zamachy samobójcze, pogarda dla kobiet – to talibowie widziani oczami Zachodu. Ale...

Skomentuj artykuł

Walczył w Afganistanie, kiedy uratował go młody Amerykanin. Dziś służy w innej misji
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.