Póki co nic się nie dzieje. Nic się nie dzieje u nas. Tu. Co innego 160 km stąd czy choćby 60 km. Jesteś z Krakowa? Wyobraź sobie, że Zakopane jest doszczętnie zniszczone. Jesteś z Warszawy? To samo tyczy się Łodzi. Sympatycznie, nie?
Jesteśmy grupą pięciu Polaków, przebywających w Republice Środkowoafrykańskiej - kraju w którym od kilku miesięcy szaleją rebelianci. Papa - proboszcz tutejszej parafii, Ela - dyrektorka szpitala dla pigmejów, Majka - laborantka, Zuzia - aptekarka i politolog i jeszcze ja - pielęgniarka.
DEON.PL POLECA
Dziś poznaliśmy kilka nowych faktów dotyczących wczorajszych wydarzeń. W biały dzień, podczas przerwy w patrolowaniu naszej wioski, rebelianci pojechali kilkanaście kilometrów stąd i zastrzelili uciekającego pigmeja. Później jak gdyby nigdy nic wrócili tutaj.
Ponadto, jak się okazało, w pertraktacjach z Seleką udział brała, prócz mera i komisarza, także grupa tutejszych muzułmanów, którzy nie dość, że ugościli żołnierzy zabijając dla nich barana i robiąc wystawną ucztę, uratowali także nasze samochody mówiąc, że są potrzebne całej wiosce, bo to za ich pomocą dostarczane są leki. Mało? Mer i komisarz wylądowali nagle na ziemi z kałachami przystawionymi do głów. To muzułmanie wynegocjowali ich uwolnienie. Wciąż za mało? To jeszcze zapłacili okup za nas wszystkich! Dali im 1 mln franków, czyli około 1,5 tys. euro. Teraz wyobraźcie sobie, że nauczyciel zarabia tutaj 20 tys. franków miesięcznie, pielęgniarz 35 tys. A my co tylko słyszymy? Źli muzułmanie, niedobrzy, zamachy bombowe, radykalizm. To jakimi słowami można skwitować wczorajsze wydarzenia? "Sara be oko" - jak pisałam wcześniej.
Fakt faktem, że w oddziałach Seleki bardzo wielu jest muzułmanów - tych złych. Wszędzie znajdą się dobrzy i źli - muzułmanie, chrześcijanie, buddyści, ateiści… Nauczymy się jednak zmieniać nasze podejście. Przestańmy wreszcie generalizować i budować "swoją" opinię na temat świata na podstawie opinii mediów. Zacznijmy wreszcie samodzielnie myśleć!
Tym, co autentycznie zabija Środkowoafrykańczyków jest OBOJĘTNOŚĆ. Nasza obojętność. Obojętność Europy, USA. Żyjemy sobie w dobrobycie, mamy wszystko, a naszym problemem jest to, że nie stać nas na dodatkowe lekcje angielskiego dla dziecka. "Oj, my biedni Polacy… harujemy, a pensje takie niskie. W Niemczech to dopiero mają życie, u nas żyć się nie da." Czyżby?
Chciałam wam kogoś przedstawić: ma na imię Pascal i jest naszym przyjacielem. Ma około 35 lat, żonę i dwójkę dzieci - Berenice i małego Maksia. Jest dość wysoki i chudy jak patyk. Pracuje od kilku lat w szpitalu, szkoli się na pielęgniarza-anestezjologa (od znieczuleń na bloku operacyjnym). Jest w swoim fachu coraz lepszy: diagnozuje dzieci, zleca leki, szyje rany, robi transfuzje… Chce iść na medycynę. W RŚA tak bardzo brakuje dobrych lekarzy. On po studiach byłby jednym z nich. Nie stać go jednak, ponieważ wszystkie szkoły są płatne, dlatego udziela lekcji francuskiego i tak zbiera grosz do grosza. Ma marzenia, ma plany, ma oczekiwania. Jest zawsze uśmiechnięty, zawsze można na niego liczyć. Złoty człowiek. Ulubieniec wszystkich. Gdybyście go poznali, powiedzielibyście tak samo.
Dlaczego Wam go przedstawiam? Pascal chce chronić swoją rodzinę. Boi się o nich. Boi się powrotu rebeliantów. Po wydarzeniach z ostatnich dni podjął dziś bardzo trudną decyzję i zabrał rodzinę do lasu. Jest tam bezpieczniej, bo nie ma rebeliantów. Fakt, ale mamy teraz porę deszczową - dziś większą część dnia padało, jest naprawdę zimno, a mały Maksik jest strasznie chorowity. Już nie jeden raz był u nas w szpitalu, a teraz siedzi gdzieś w buszu. Już nie wspomnę o komarach wywołujących malarię i wężach. Wciąż słyszymy o śmiertelnych ukąszeniach - jeśli ludzie nie dotrą do szpitala to umrą na pewno. A jak dotrzeć na czas, gdy najbliższy ośrodek zdrowia jest oddalony kilkaset kilometrów?
Czy już wiecie o czym mówię? Weź teraz swoje dziecko i zamieszkaj z nim na zewnątrz. Teraz. W tym momencie. Zostaw wszystko i wyjdź tak jak stałeś.
To mówiłeś, że nie stać cię na lekcje pianina dla dziecka, a w Niemczech byłoby cię stać? A w Środkowej Afryce?
Tutaj naprawdę nie żyje zgraja murzynów. Tu nie żyje bezwartościowa ludzka masa. Tu nie żyje ktośtam. Cholera, zrozumcie to w końcu - oni są tacy jak my! My jesteśmy tacy jak oni! Cieszą się jak my, boją się jak my. Wszyscy razem jesteśmy przerażeni sytuacją w RŚA. Boimy się tak samo. Boimy się identycznie. Ja jestem biała i boję się jak moi czarni współpracownicy. I jeśli tu umrę to umrę tak samo jak oni. I pozostanie po mnie taka sama pustka jak po każdym z nich.
Nasza europejskość, nasze zamknięcie na potrzeby innych czyli nasze skupienie na samych sobie, nasz egoizm, zabija tych ludzi. Jeśli czegoś nie zrobimy - on zabije Pascala. Zabije Maksia. I mnie zabije. I Elę i Papę i Zuzię i Majkę. Boli?
Nasze życie jest zagrożone. Rebelianci nie są wprawdzie nastawieni na zabijanie, a na grabieże, tak jak opisywałam wcześniej, ale mają broń. Nikt nie wie co się może wydarzyć. Nasze życie jest zagrożone - wszystkich nas, całego kraju, każdej osoby. Zróbmy w końcu coś!
Brak reakcji ze strony świata utwierdza tylko osoby odpowiedzialne za ten chaos w ich bezkarności. Jeśli globalne potęgi, ludzie na odpowiednich stanowiskach i wreszcie zwykli obywatele, którzy nie myślą, którym nie chce się myśleć, którzy tylko przyswajają to, co im się poda na talerzu, nie obudzą się, sytuacje takie jak tu będą się powtarzać, ludzie będą umierać w milczeniu, będą znikać z tego świata, ich historia będzie ginąć, będzie zapomniana. Ja nie chcę zapomnieć historii Pascala.
Generalnie obecnie przyjęte jest, że w sprawach konfliktów w Afryce nic się nie da zrobić. W mediach pojawi się jakaś wzmianka na czerwonym paseczku u dołu ekranu. "No znowu się piorą. Jakie biedne dzieci z wydętymi brzuszkami". Koniec komentarza większości obywateli. Generalnie tak jest przyjęte. Generalnie tak wszyscy twierdzą. "Generalnie to co ja mogę zrobić? No żal mi ich, ale co ja jedna zrobię? Mam tyle swoich problemów." Wpojono nam, że nic nie możemy. Wpojono nam, żeby dbać o swoje, żeby nie wychodzić z bezpiecznych kokonów, przyjmować co nam podano i NIE MYŚLEĆ.
Jesteśmy w Republice Środkowafrykańskiej, kraju w którym panuje rebelia. Nasze życie jest zagrożone, ale nie chcemy stąd wyjeżdżać. Boimy się, ale jesteśmy przekonani, że mamy tutaj do wypełnienia jakąś misję. To od was zależy czy nasze starania nie pójdą na marne. Dlatego jeszcze raz proszę was z całego serca: OBUDŹCIE SIĘ!!!
Więcej informacji na: przezywam.blogspot.com
Skomentuj artykuł