Słowo na "f", które straszy. Czego pragną katolickie feministki?

Słowo na "f", które straszy. Czego pragną katolickie feministki?
(fot. Miguel Bruna / Unsplash)
Logo źródła: DEON TV Zuzanna Radzik

„Jest taki moment, kiedy feminizm nabiera znaczenia”. Zrozumiesz, gdy zadasz sobie to pytanie.

Kim są katolickie feministki i o co zabiegają? „Każda z feministek katolickich będzie miała inny horyzont zmian, który by chciała osiągnąć” – mówi Zuzanna Radzik, autorka "Kościoła kobiet". Czy można to sprowadzić do postulatu kapłaństwa kobiet? Co z tymi kobietami, którym nie po drodze z feminizmem? Posłuchaj:

WSZYSTKIE CZĘŚCI CYKLU DOSTĘPNE SĄ TUTAJ: #KościółKobiet2020

DEON.PL POLECA

Przeczytaj fragment "Kościoła kobiet":

Sobór, synody, komisje, konsultacje, doradcze rady episkopatów – mało które zetknięcie kobiet z instytucjonalnym Kościołem nie skończyło się w ostatnich pięćdziesięciu latach rozczarowaniem. Na razie kwestia władzy rysuje się w Kościele katolickim dość prosto: ma ją w swoich rękach mniej niż jeden procent jego wiernych, czyli ordynowani mężczyźni. Ta „grupa trzymająca władzę” duchową i administracyjną sama się rekrutuje, poza nadzorem reszty wiernych: przyjmuje kandydatów do seminariów, dopuszcza ich do święceń, wybiera spośród nich biskupów, kardynałów i wreszcie papieża. Władza w Kościele sprawowana jest poza nami, pośród nieprzejrzystych nominacji i zależności oraz przy niemożliwości pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy jej nadużywają. Czasem jest delegowana, gdy zabraknie rąk do pracy, zawsze jednak pod kontrolą hierarchii złożonej z samych ordynowanych mężczyzn.

Popatrzmy więc tej władzy na ręce. Co możemy, a czego nie? Co musiałoby się zmienić – w prawie czy w głowach – żeby współrządzenie Kościołem przez świeckich, także kobiety, było możliwe? W dobie kościelnych skandali, których istotą jest nadużycie władzy, to nie są śmieszne pytania, wobec których można przejść obojętnie, lecz raczej fundamentalne wołanie, by uczestniczyć na równych prawach we współkształtowaniu Kościoła i jego obecności w świecie.

Gdy mówimy o udziale we władzy w Kościele, do której o dostęp zabiegają kobiety i świeccy mężczyźni, tak naprawdę chodzi o możliwość współtworzenia nie tylko wspólnoty, lecz także ziemskiej instytucji. Trudno uczestniczyć w kształtowaniu Kościoła i jego życiu, kiedy rola świeckich – choć dowartościowana w ostatnich kilkudziesięciu latach – jest wciąż nierówna temu, jak Kościół kształtować mogą duchowni. Kiedy mówimy „Kościół jest…”, „Kościół powinien…”, „Kościół uważa…”, najczęściej mamy na myśli papieża, biskupów i księży, a rzadko wiernych. Gdy więc niemieccy i austriaccy katolicy zapoczątkowali ruch My Jesteśmy Kościołem (Wir Sind Kirche), już sama jego nazwa pachniała rebelianckim potencjałem. Ale tak właśnie jest: my – wszyscy ochrzczeni – jesteśmy Kościołem. Co więcej, jesteśmy w nim nie sami, ale ze wszystkimi, którzy byli w nim kiedyś i którzy będą po nas. Tak dziś o Kościele mówimy w teologii, ale czy tak go doświadczamy w życiu?

Fragment pochodzi z książki "Kościół kobiet" wydanej przez wydawnictwo WAM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Zuzanna Radzik

- Puk puk.
- Kto tam?
- To my, więcej niż połowa Kościoła!

Taki improwizowany dialog krzyczały kobiety w stronę hierarchów udających się na synod w 2018 roku.

Ruch równouprawnienia w Kościele to...

Skomentuj artykuł

Słowo na "f", które straszy. Czego pragną katolickie feministki?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.