Zostaliśmy wysłuchani, mój brat powrócił do zdrowia [ŚWIADECTWO]
Matka Boża Nieustającej Pomocy - to do niej zwracają się o pośrednictwo i wybłaganie łaski ci, którzy wbrew słowom lekarzy mają jeszcze w sercu odrobinę nadziei. A Matka Boża wstawia się za nimi i wyprasza im łaskę. Oto dwa świadectwa, opublikowane w książce "Cuda Matki Bożej Nieustającej Pomocy".
Lekarze zrobili wszystko, życie 9-latka było w rękach Boga
Mój brat miał wtedy dziewięć lat. Przechodził przez jezdnię i, nie zauważywszy jadącego z naprzeciwka samochodu ciężarowego, został potrącony. Na skutek tego wypadku doznał poważnej rany z tyłu głowy, miał połamaną miednicę i pęknięty pęcherz. Operacja trwała kilka godzin, a operował nieżyjący już dzisiaj doktor Ermich. Brat stracił dużo krwi, a jego stan był bardzo ciężki. Po operacji rodzice usłyszeli, że lekarze zrobili wszystko, co tylko możliwe, a reszta pozostaje w rękach Pana Boga.
Przez sześć tygodni brat leżał zupełnie unieruchomiony, a mama z rodziną dzień i noc czuwali przy nim. Wszyscy chodziliśmy na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i błagaliśmy w modlitwach o cud. Po jakimś czasie brat był ponownie operowany, a rodzina trwała w tym czasie na modlitwie przed obrazem Matki Bożej. Zostaliśmy wysłuchani, mój brat powrócił do zdrowia. Wiemy wszyscy, że to był cud, który Matka Boża wyprosiła u swego Syna Jezusa. Mój brat żyje do dziś, ma sześćdziesiąt siedem lat, regularnie uczęszcza na Nieustanną Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, dziękując za cud powrotu do życia.
Lekarz w szpitalu powiedział: "trupa" szkoda przyjmować. A ja żyję do dziś
Gdy byłam w szóstej klasie szkoły podstawowej, pojechałyśmy z wychowawczynią na wycieczkę do Warszawy. Po zwiedzeniu stolicy wychowawczyni zapisała nas do Bractwa Matki Bożej Nieustającej Pomocy i od tego dnia Matka Najświętsza jest przy mnie zawsze.
W wieku lat dwudziestu wyszłam za mąż. Kiedy dwóch chłopców prosiło o moją rękę, zwróciłam się do rodziców o wybór. Rodzice zostawili mi podjęcie decyzji. Wtedy prosiłam gorąco Matkę Najświętszą, aby pomogła mi wybrać. Po gorącej modlitwie słyszę we wnętrzu głos: „weź tego”, i tak uczyniłam. Małżeństwo moje było szczęśliwe. Ten, którego wybrałam, był dobrym mężem, a jeszcze lepszym, kochającym ojcem. Mieliśmy siedmioro dzieci: cztery córki i trzech synów.
Przy porodzie trzeciego syna zagrażała mi śmierć. Miałam przyrośnięte łożysko, konieczna była operacja. Po przewiezieniu mnie do szpitala lekarz powiedział, że „trupa” szkoda przyjmować, ale przyjął. Od razu wzięli mnie na stół operacyjny. Po odzyskaniu przytomności zwróciłam się znów do Matki Najświętszej, prosząc o uzdrowienie. Moja modlitwa została wysłuchana. Po trzech tygodniach opuściłam szpital (w tym czasie dwie znajome mi kobiety, mając taki sam poród, zmarły). Syn po urodzeniu ważył niecałe dwa kilogramy. Rósł jak na drożdżach i był bardzo zdolny.
Dziś mam siedemdziesiąt dziewięć lat. Jestem wdową. Wszystkie moje dzieci mają średnie wykształcenie (w tym dwie pielęgniarki), a ostatni syn skończył studia w Warszawie. Jedna córka rozeszła się z mężem. Znów zwróciłam się z prośbą do Matki Najświętszej, aby uratowała ich małżeństwo. Przez dziesięć lat codziennie odmawiałam cząstkę różańca i ufałam... Wreszcie niespodziewanie się zeszli. Tak wielkie jest wstawiennictwo Matki Najświętszej Nieustającej Pomocy.
---
Tekst jest fragmentem książki "Cuda Matki Bożej Nieustającej Pomocy" wydanej nakładem Wydawnictwa WAM.
Skomentuj artykuł