Zrozpaczona, prosiłam o. Kolbego o wstawiennictwo. Zagrożenie przestało istnieć [ŚWIADECTWO]
8 stycznia mija 130 lat od narodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego, franciszkanina, który zginął męczeńską śmiercią w obozie koncentracyjnym KL Auschwitz. Z tej okazji publikujemy świadectwa z książki "Cuda świętego Maksymiliana Marii Kolbego".
Zrozpaczona, prosiłam o. Kolbego o wstawiennictwo
Mój mąż miał dużą leukocytozę (21 600 leukocytów), a żadnej przyczyny w organizmie nie znaleziono, choć został przebadany bardzo dokładnie. Zwiększająca się od dłuższego czasu leukocytoza wskazywała na możliwość białaczki. Zrozpaczona, po rozmowie z lekarzami udałam się do o. Kolbego, prosząc go o wstawiennictwo u Najświętszej Panny.
W poniedziałek leukocytoza była podobna. W środę mąż dostał ode mnie wodę z Lourdes, a pobrana do analizy krew wykazała nagły spadek o dziewięć tysięcy. W sobotę – według zawiadomienia – ojcowie odprawili w Niepokalanowie mszę świętą. Ja przyjęłam komunię w intencji męża. Po powrocie z kościoła do domu dowiedziałam się, że rano miał on znów pobieraną krew, a jej analiza wykazała spadek o dalsze cztery tysiące leukocytów. Niebezpieczeństwo przestało istnieć
Zaznaczam, że oprócz przebycia badań mój mąż nie przyjmował w szpitalu żadnych leków. Lekarze byli zdziwieni i stwierdzili, że przypadek jest szczególny. Nie umieli określić, co to było. Mąż badany przez trzy tygodnie wyszedł ze szpitala bez diagnozy. Z tego względu nie mogę wykazać konkretnych dowodów. Dla nas jest jednak jasne, że Bóg wysłuchał próśb o. Kolbego. Niech będą Mu wielkie dzięki. Pragnieniem moim jest szerzyć cześć o. Maksymiliana, którego opieki od dawna doznaję.
Okładka książki "Cuda świętego Maksymiliana Marii Kolbego" (wyd. WAM)
Uzdrowienie za przyczyną o. Kolbego
Doznaliśmy wielkiej łaski uzdrowienia naszego ośmioletniego syna za przyczyną o. Maksymiliana Kolbego. Kiedy w ubiegłym roku szalała grypa azjatycka, zachorował nasz synek. Wysoka temperatura odnowiła dawne tarapaty płucne. Po prześwietleniu lekarz miejscowy, specjalista chorób płucnych, wyraził obawę, że w płucu może się zrobić dziura. Sprawa była bardzo poważna.
Od razu rozpoczęliśmy nowennę do o. Maksymiliana i nie traciliśmy nadziei, że za jego przyczyną dziecko wróci do zdrowia. Postępy zaczęły być widoczne. Po kilku tygodniach leczenia choroba bardzo szybko ustępowała. Przy pierwszym kontrolnym prześwietleniu (po dwóch tygodniach) lekarz nie mógł wyjść z podziwu, że można było tak ciężki stan zlikwidować w ciągu tak krótkiego czasu. My zaś ze swej strony uważamy, że to była wyraźna łaska nieba uzyskana za przyczyną o. Maksymiliana, za co składamy serdeczne podziękowanie Panu Bogu, Matce Najświętszej i o. Kolbemu.
Skomentuj artykuł