Cudza krzywda
Ostatnio w DEON-ie pojawił się problem „wybaczania cudzych krzywd”. Na podstawie analiz faktów znanych mnie, a także grupie moich przyjaciół - badaczy wykażę, że jest to kolejna metoda skłócania społeczeństwa.
Wydarzenia, które opiszę, rozegrały się w dużej części na moich oczach, a według moich przyjaciół socjologów są symptomatyczne dla obecnych czasów. Problem oceny moralnej pominę, bo nie czuję się do takich ocen upoważniony. Ograniczę się do oceny skutków społecznych.
Pewnej osobie wyrządzono szkodę za pomocą tego, co ja bym nazwał obmową lub wręcz oszczerstwem zorganizowanym. Skutkiem była nie tylko szkoda na dobrym imieniu ale również szkody materialne dotyczące różnych ludzi. Wiele działań uzasadniano „wyższymi racjami” o co w obecnej sytuacji wojenki polsko – polskiej nietrudno. Powoływano się wręcz na fragmenty kazań, co też nie jest dziwne, skoro wielu ludzi słyszy to, co chce słyszeć. O to ostatnie coraz łatwiej, gdy wielu uczniów, zdając maturę, ma trudności ze zrozumieniem czytanego tekstu. Cóż ze zrozumieniem tekstu słyszanego gdy nic nie można „przeczytać powtórnie”? W tej sytuacji nie pomoże nawet wytrawny kaznodzieja.
Nie wchodząc w szczegóły - szkody materialne a zapewne i moralne objęły dość szeroką grupę osób, w tym część ludzi spoza Polski. Myślę, że takie skutki nie były planowane choć tego sprawdzić nie mogę. Skutki te są chyba zresztą dla wielu poniżej wymienionych grup w dalszym ciągu niezrozumiałe.
Po pewnym czasie nawet sprawcy zorientowali się że sprawy zaszły zbyt daleko. Cofnąć zdarzeń nikt jednak nie potrafi. Zaczęły się jak sądzę pretensje do „prowodyrów oskarżeń” gdy część faktów wyszła na jaw. Wtedy ktoś wpadł na pomysł, że główny poszkodowany to katolik więc wygodne by było gdyby „musiał przebaczyć” bo jest katolikiem. Metoda była chyba wygodna kilku „domorosłym politykom” bo dawała poklask wśród potencjalnych wyborców. Niektórzy zaczęli się chyba bać a naprawić szkód już nie można.
Jeden z głosicieli (lub raczej bezmyślnych powtarzaczy) idei obowiązku przebaczania, rozochocony widocznie przez dotychczasowych słuchaczy rzucił hasło o domaganiu się katolickiego wybaczenia na forum publicznym. Nie zwrócił uwagi że oprócz poszkodowanego katolika słucha też grupa ludzi (również pośrednio poszkodowanych) którzy katolikami akurat nie byli. Skutków opisywał nie będę bo łatwo je sobie wyobrazić. Sytuacja może się powtarzać bo wielu speców od „niewinnych plotek” czy stawiania wymagań komukolwiek nie jest w stanie zorientować się w skutkach swych czynów.
W chwili obecnej obserwuję z jednej strony grupę ludzi którzy uważają że poszkodowani „mają obowiązek” im wybaczyć a brak tego wybaczenia poczytają jako krzywdę i powołają się wręcz na autorytet Kościoła. Z drugiej strony kilku (zapewne) katolików i znacznie więcej osób niewierzących którzy owo „domaganie się katolickiego wybaczenia” traktują nie tylko jako drwinę ale również jako świadectwo o Kościele Katolickim.
Nie wiem jak sprawa się skończy bo ja sposobu sensownego naprawienia sytuacji nie widzę. Nie wiem jaki będzie ostateczny rozmiar szkód bo sprawa jest w toku i skutki są niemożliwe do przewidzenia. Zostaną grupy ludzi skłóconych, które w dodatku będą uważały się za stronę pokrzywdzoną. Uczestnicy sporu będą się przy tym powoływać na „wyższe racje” a tryumf będą święcić tylko przeciwnicy Kościoła gdyż to przekręcona (moim zdaniem) nauka o przebaczeniu jest argumentem w sporze.
Skoro nie potrafię znaleźć rozwiązania to dla kogo piszę ten artykuł? Odpowiedzią jest apel do współwyznawców aby nie dawali się manipulować a w szczególności nie pozwalali na instrumentalne traktowanie zasad wiary katolickiej. Wiem, że to wymaga myślenia a więc i wysiłku. Zapewniam jednak, że w przeciwnym razie ilość speców od manipulacji różnej maści okaże się wystarczająca do zniszczenia obrazu katolicyzmu szczególnie w oczach młodego pokolenia, a zyski wyborcze kilku polityków nie naprawią niczego.
Skomentuj artykuł