Idź chłopie do kościoła
Święta coraz bliżej. Co prawda pierników jeszcze nie czuć, ale natężenie ruchu w galeriach i otaczających je ulicach, wyraźnie wskazuje na zbliżające się Boże Narodzenie. Frekwencja w moim parafialnym kościele wzrosła. A jak jest u ciebie, to sam wiesz najlepiej. Chyba że nie wiesz, bo nie odwiedzasz. A warto zajrzeć. Może rekolekcje adwentowe właśnie trwają.
Przepraszam, zapomniałem, że dzisiaj można rekolekcje odbyć w sieci. O, głupi ja! Na pocieszenie zostają mi słowa F. Dostojewskiego "Głupota jest też pewnym stanem używania umysłu".
Byłem kiedyś świadkiem pewnej sceny w kościele. Proboszcz w czasie kazania wyszedł z mikrofonem do ludzi i zadał proste pytanie: "Kim jest dla Ciebie Jezus Chrystus?" Jedna osoba nic. Druga nic. Trzecia nic. Czwarta nic. Piąta nic. Szósta nic. Cisza. Każdy nabrał wody w usta. Podchodzi do kolejnych osób i dalej cisza. Nie ma zgłaszania się. To nie szkoła. Nie padło choćby jedno słowo. Jakaż to była zawstydzająca lekcja. Realna do szpiku kości. Ręki nie dam sobie uciąć, ale palec zaryzykuję. Wątpię żeby znalazła się wtedy osoba, która przeszła obok tego doświadczenia obojętnie. Ludzie siedzący na Eucharystii, tak naprawdę nie wiedzą, po co tam są. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że nie są w stanie sklecić dwóch zdań o Jezusie Chrystusie, który jest absolutną podstawą naszej wiary?
Trochę nam się to chrześcijaństwo rozłazi. Rozgotowuje się, jak za długo przytrzymane na ogniu ziemniaki. Dzisiaj wyrastają jak grzyby po deszczu internetowe rekolekcje adwentowe. Zwiastuny prześcigają się w pomysłowości. Fajnie, kolorowo, montaż dobry, jest ktoś znany i karuzela jakoś się kręci. Rodzi mi się jednak w głowie jedno pytanie: Jak dużo osób odpuści sobie rekolekcje w swojej parafii, na rzecz obejrzenia kilku minut w internecie? No bo po co mam iść do kościoła i słuchać "byle jakiego" kazania, jeśli w necie powie mi zwiewne i szybkie słowo ktoś znany?
Ktoś powie, że trzeba być otwartym na takie formy. Nie można Boga ograniczać. Może słowo usłyszane w internecie tak kogoś dotknie, że zmieni on swoje życie? Przewartościuje je. Wróci na dobry kurs. Daj Boże, żaby tak było. Chociaż nie spotkałem nikogo, kto zmieniłby swoje życie dzięki internetowym rekolekcjom. A ziemniaki rozgotowują się przez to jeszcze bardziej.
Dobrym rozwiązaniem wydaje się połączenie rekolekcji w parafii z tymi w internecie. Jedno nie przeszkadza drugiemu. Sprawa rozbija się jednak o kolejność. Jeśli mam do wyboru rekolekcje parafialne, w których ze wspólnotą Kościoła uczestniczę w Eucharystii, spowiadam się i przyjmuję Komunię, to nie można postawić znaku równości między takimi rekolekcjami a "pląkaniem w necie". Rekolekcje w sieci nie obejmują spowiedzi (chyba że o czymś nie wiem), Komunii oraz nie prowadzą do spotkania i modlitwy we wspólnocie (chyba że za wspólnotę przyjmiemy ciebie i monitor). Zapraszam więc do kościoła, a potem jak kto chce, to przed monitor.
Skomentuj artykuł