Ja Cię kocham, a ty śpisz
Wszyscy wiemy, że Jezus nas kocha. Kocha mnie, ciebie, teściową i sąsiada na górze. Potwierdził to swoim życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem. Poświęcił się całkowicie dla ludzi, którzy na dobrą sprawę w większości go nie szanowali, śmiali się z niego, obrażali, pluli i chłostali do granic wytrzymałości. On jednak w miłości znajdował siłę do przetrwania wszystkich przeszkód i prób. Jego miłość do nas nie podlega żadnej dyskusji. A jak działa to w drugą stronę?
Jak ja kocham Chrystusa? Czy jestem w stanie dla niego cokolwiek poświęcić? On oddał za nas życie a nam czasami trudno oddać mu 20 minut z naszej doby. Jest czas na telewizyjne ekscesy "Na wspólnej", ulubiony teleturniej, Kubę Wojewódzkiego i Mam talent. Z kolegą rozmawiać możemy dwie godziny o, przepraszam za wyrażenie, pierdołach a z Jezusem, to najlepiej tak szybko i po łebkach. Bo o czym tu niby gadać? Nikogo nie oskarżam ani nie pokazuję palcami ponieważ sam się na tym łapie bardzo często.
Człowiek jest w stanie znaleźć milion lepszych zajęć od codziennej rozmowy z Jezusem. Jezu musze Ci coś powiedzieć. Dzisiaj Roman z "Na wspólnej" ma pierwszy egzamin na studiach. Muszę zobaczyć czy mu się uda. Jakby dał ciała i zawalił pierwszy termin, to pewnie puszczą następny odcinek, o poprawce, żeby w końcu zdał. Jak już mu się uda, to wtedy przyjdę do ciebie Jezu. Chyba, że będzie już późno, to pójdę spać, bo co będę ci zawracał głowę w środku nocy.
Przerysowana ta sytuacja mocno ale sens łatwo chyba zrozumieć. Miłość jest prawdziwa gdy kocham i jestem kochany. W takim razie: Jak ja kocham Jezusa? Co robię żeby tą relację utrzymać? Jak traktuję Boga, którego kocham? Przyszły mi do głowy takie trzy postawy:
Czasami traktujemy Boga jak hipermarket. Idziemy do sklepu bierzemy coś z półki i płacimy. Jakie to proste. Nie wymaga wysiłku ani specjalnego myślenia. Coś za coś. Idę do kościoła bo mam do Boga sprawę. Rzucę na tacę, Ojcze nasz x3, Zdrowaś Maryjo x2, Wierzę w Boga x1 (o ile znam) i zapłacone. Teraz Jezu twoja kolej. Załatw sprawę z alkoholizmem mojego ojca i nawróć moją córkę. Tylko pośpiesz się, bo więcej modlił się nie będę. Płacę i wymagam.
Niestety stawianie Chrystusa w jednym, ideowym szeregu z kupowaniem mleka i bułek nie jest sytuacją odosobnioną.
Rzadziej niż do sklepu chodzimy do apteki. Kiedy złamie mnie choroba idę do mojej ulubionej dorabiającej na emeryturze farmaceutki, proszę o witaminę C, Rutinoscorbin i coś ekstra. Jak już zażyję określoną dawkę i czuję się lepiej, to opuszczam panią farmaceutkę żyjąc sobie dalej… do następnej choroby. Wtedy znowu pójdę do apteki. Spotkam miłą panią, starszą już o kilka lat, która da mi lekarstwo na moją chorobę. Znowu wyzdrowieje i koło się zatacza. Żyję sobie w najlepsze nie dziękując nawet pani farmaceutce ale wiem, że kiedy do niej trafię po raz kolejny, to ona pomoże mi bez mrugnięcia okiem.
Tak właśnie traktujemy Jezusa. Jestem chory, wali mi się życie, to idę do Boga. Boże ty pewnie mnie nie pamiętasz ale ja żyję i właśnie wszystko trafia szlag. Straciłem pracę, z żoną mi się nie układa, dzieci mnie nie szanują i generalnie jest do niczego. Pomóż mi!!! Przecież od tego jesteś. Sytuacja staje się mniej dramatyczna, to i Chrystus idzie w zapomnienie. Czy na tym polega miłość? Czy kocha się tylko wtedy kiedy się chce? To nie miłość. To dziecinada.
Aport
Nie trzeba mieć doktoratu ani habilitacji żeby wiedzieć - Kto jest najlepszym przyjacielem człowieka? Oczywiście - piesek. Taki kochany futrzak, który pobiegnie po patyk kiedy chcemy. Powiemy mu leżeć - on leży, damy komendę siad - on siada. Ileż radości z takiego Szarika. Niestety jest mnóstwo piesków trzymanych na łańcuchu z dwoma metrami swobodnego ruchu. Jak łańcuch się skręci, to albo odplączę albo nie. Czasami nawet głodują bo ich "Pan" zapomni rzucić coś do jedzenia. O zgrozo tak też traktujemy Chrystusa. Niby nasz najlepszy przyjaciel a raz rzucimy mu jakieś ochłapy a raz nie.
Ktoś powie - ale dramatyzuje. Może i tak. Może się nie znam. Może szukam jakiegoś ideału, nieosiągalnej abstrakcji. Wszystko jest możliwe. Może czytasz to i wiesz, że twoja wiara i miłość do Boga jest zupełnie inna.
1 List do Koryntian, rozdział 13,wersety 1-13 - Zapraszam.
Skomentuj artykuł