Komunia na Księżycu

Komunia na Księżycu
(fot. Arjan Almekinders / flickr.com / CC)

Zjawiwszy się na Księżycu, pierwszy człowiek pomodlił się tam najlepiej jak potrafił...

Buzz Aldrin, pilot pierwszego księżycowego lądownika, chciał jako pierwszy postawić stopy Srebrnym Globie, ale amerykańska agencja kosmiczna NASA przyznała to prawo jego dowódcy, Neilowi Armstrongowi. To on jako pierwszy wygramolił się przez wąskie drzwi "Orła", otworzył zewnętrzny panel z kamerą TV i zeskoczywszy z ostatniego szczebla drabinki na stopę lądownika, nieśmiało postawił nogi na księżycowym gruncie. Był bardzo przejęty. Głos mu się łamał, oddech rwał, a w zdaniach brakowało niektórych zgłosek, aczkolwiek dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, ile w tym winy samego Aldriana, a ile ówczesnej techniki radiowej. Rejestratory w Huston zapisały, że serca obu astronautów biły wtedy dwukrotnie szybciej niż w czasie zwykłych zajęć.

Mieli prawo się bać. Powrót z Księżyca był prostszy technicznie niż samo lądowanie na Srebrym Globie, ale i on mógł się nie udać. Komputer pokładowy, cudo ówczesnej techniki, niedostępne Rosjanom, w każdej chwili mógł się zawiesić, a silnik mógł odmówić posłuszeństwa przy starcie. Prezydent Nixon miał przemówienie przygotowane na taką okoliczność, z kondolencjami dla rodzin.

Zaraz po wylądowaniu astronauci przećwiczyli procedurę natychmiastowego startu, później zjedli posiłek i zgodnie z planem mieli udać się na spoczynek, ale o zmrużeniu oka w takim miejscu nie mogło być mowy, więc szefowie z Huston pozwolili im włożyć hełmy, dopiąć skafandry i wyjść na zewnątrz.

Wcześniej, przed posiłkiem, Buzz Aldrin poprosił Huston o krótką przerwę i w czasie ciszy radiowej przyjął komunię świętą. W zestawie osobistym miał kawałek pobłogosławionego chleba, wino w buteleczce i niewielki srebrny kielich podarowany mu przez znajomego pastora Deana Woodruffa z Webster w Teksasie. "W sześciokrotnie słabszej grawitacji Księżyca - wspominał później Buzz - wino wypłynęło powoli i wdzięcznie wypełniło kielich. Pomyślałem sobie wtedy, że pierwszym płynem przelewanym na Księżycu i pierwszym spożywanym tu pokarmem będą postacie eucharystyczne" (Buzz Aldrin, Magnificent desolation, Tree Rivers Press, New York 2009).

W notesie miał dwa fragmenty z Biblii przygotowane na tę okazję. Przeczytał je bezgłośnie: "Jezus powiedział: Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15, 5). "Mówi Psalmista: Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz?" (Ps 8, 4-5).

Tych samych słów wysłuchali tego dnia wierni w rodzimej parafii Buzza w Webster. Po porannej komunii pastor Woodruff nie udzielił wiernym błogosławieństwa, lecz odłożył je do chwili aż Buzz przyjmie komunię świętą na odległym o 386 tys. km Księżycu, zaś wiernych wysłał przed telewizory, żeby towarzyszyli swojemu prafianinowi duchem i modlitwą, wiadomo było bowiem, że NASA nie pokaże samego momentu komunii. Amerykańska agencja kosmiczna unikała wtedy jak ognia wszelkich tematów religijnych, bo miała sprawę w sądzie o rzekome naruszenie konstytucji. Wojująca ateistka Madalyn Murray O’Hair pozwała agencję za publiczne czytanie Biblii z kosmosu przez trzech astronautów z misji Apollo VIII. Astronauci są opłacani przez państwo - uzasadniała O’Hair - a konstytucja zabrania urzędnikom państwowym udziału w publicznej promocji jakieś religii. Kilka lat później sąd najwyższy oddalił ten pozew, nie znajdując dla niego podstaw prawnych.

Dla katolików komunia Buzza Aldrina nie była prawdziwym sakramentem eucharystii, bo amerykański Kościół prezbiteriański, odłam europejskiego kalwinizmu, nie zachował sukcesji apostolskiej, czyli historycznej ciągłości sakramentu kapłaństwa, była jednak z pewnością życiodajną manną na martwej księżycowej pustyni, oślepiająco szarej i bezbarwnej, podziurawionej meteorytami niczym okręt wojenny i pachnącej prochem strzelniczym, co zgodnie potwierdził każdy z dwunastu śmiałków, którzy oglądał ją z bliska w superszczelnych skafandrach.

Księżycowa eucharystia przypominała także cudowne rozmnożenie chleba, bezpośrednie przygotowanie do uczty w wieczerniku, ale dla samego Buzza Aldrina była sakramentem, najświętszym i najdoskonalszym wyrazem wiary, nadziei i miłości. Zjawiwszy się na Księżycu, pierwszy człowiek pomodlił się tam najlepiej jak potrafił.

Z ewangelii na 17. niedzielę zwykłą

"Jezus wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło. Zebrali więc, i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów" (J 6, 11-12).

Tekst ukazał się przed laty w "Dzienniku Polskim".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Komunia na Księżycu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.