Niewolnicy pośpiechu i samorealizacji
W jednym z filmów Leszka Dokowicza usłyszałem fragment o tym, że diabeł działa dzisiaj poprzez hałas i ciągły pośpiech. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, jak bardzo to stwierdzenie jest prawdziwe.
Co jest z nami nie tak? Ciągły pośpiech, rozdrażnienie, nerwowość, rozgoryczenie... To obraz nierzadko występujących odczuć współczesnego człowieka. Coraz częściej goni nas czas. Chcemy się rozwijać, nieustannie iść do przodu, ciągle zaliczać narzucone z góry słupki statystyczne, wskazujące wydajność naszej pracy. Dochodzi do tego, że człowiek za potrzebą do toalety chodzi tylko z książką, bo przecież musi się rozwijać. Inny obrazek: zrobienie posiłku "na szybko" i przed komputerem, bo przecież trzeba sprawdzić pocztę albo dowiedzieć się czegoś.
Nasi bliscy nie jedzą już z nami obiadu przy stole. Oni też często są niewolnikami postępu. Pan Jezus natomiast, co widzimy w Ewangelii, przykłada wielkie znaczenie do posiłków przy stole i w towarzystwie ludzi. To obszar, w obrębie którego człowiek potrafi rozmawiać bez niepotrzebnego napięcia, obaw, naturalnie - bez zakładania masek i bardzo życiowo. Poza tym wspólny posiłek sprzyja komunii osób, pojednaniu, bo czy łatwo jest usiąść z wrogiem przy jednym stole?
W naszym zachowaniu zauważamy, że priorytetem staje się nasz wszechstronny rozwój. Żaden zdrowo myślący człowiek, a także Bóg-Człowiek nie zabrania się rozwijać! Wręcz przeciwnie, można by Go nawet nazwać propagatorem postępu. Chrystus opowiada się chociażby za używaniem rozumu w każdej sytuacji. Mówi w swoim Słowie: "wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie". Jest także za równouprawnieniem kobiet - pozwala im za Nim chodzić, dając tym samym statut ucznia (co nie zdarzało się w ówczesnym świecie innym nauczycielom). Uczy dobrze rozumianej tolerancji w stosunku do osób, które tego potrzebują (celnicy, grzesznicy etc.). Staje się też ustawodawcą nowego prawa - wprowadza prawo miłości ("Przykazanie nowe daję Wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja Was umiłowałem" - nowość polega na prawie wzorowanym na postępowaniu Jezusa) oraz rozumie, że człowiek potrzebuje czasem mieć czym poczęstować gości na weselu. Rozumie potrzeby ludzkie: karmi ich chlebem, płaci podatki, rozmawia...
Jezus jest w tym wszystkim bardzo ludzki, czyni sobie ziemię poddaną, jednak zawsze zgodnie z Bożym zamysłem. Coś więc kieruje, można by powiedzieć, tym ziemskim rozwojem Jezusa? On sam nie wybiera za priorytet wszechstronnego rozwoju, nie jedzie na studia do Grecji, nie zakłada szkoły, ale wybiera sprawy związane z wolą Boga i dobrem człowieka: Bóg i drugi człowiek zajmują tu pierwsze miejsce...
Rozwój osobisty może więc stać się pułapką, a w przypadku, kiedy zaczynamy uczestniczyć w tak zwanym wyścigu szczurów, to jest fakt więcej niż pewny!
Czy nie jestem zniewolony?
Bardzo dobrym miernikiem tego jest sprawdzenie, czy znajdujemy czas na modlitwę, taką prawdziwą modlitwę, a więc z uprzednim wyciszeniem się, bez ciągle buzujących myśli w głowie, mówiących, że muszę zrobić to i to... Stojąc z boku, chciałoby sie powiedzieć: musisz, ok, ale nie w czasie modlitwy. To jest właśnie czas dla Boga! Czy go naprawdę znajdujesz? I tutaj - znowu patrząc na Pana Jezusa, który miał zdecydowanie więcej spraw na głowie niż my - możemy zobaczyć, że kiedy wszyscy jeszcze chrapali, Pan Jezus wychodził w miejsce ustronne, szedł na pustynię, by się modlić. Można by powiedzieć, że tak działał - modlitwa zawsze w ciszy. Potem następował czas Jego działalność i tysięcy ludzi przewijających się przez Te błogosławione ręce.
Kolejną rzeczą jest właśnie Twój czas wolny, kiedy możesz spokojnie zjeść, umyć, pomalować (opcja dla naszych pięknych kobiet), a nie rozmieniać sie na drobne i przykładowo jedną ręką trzymać kartkę ze skryptem na egzamin, a drugą wpychać kanapkę do ust. Często tak bywa, zdecydowanie zbyt często...
Ciągłe zabieganie, monopol naszego czasu na rozwój, samorealizacje, prowadzą (pomijając następstwa psychiczne nawet psychofizyczne) w konsekwencji do traktowania innych ludzi za środki do naszego celu.
Przeżywamy też takie stany, jak stres, niepokój, zawód, żal, rozbicie, smutek, bo konkurencja goni za wszelką cenę, a my nie możemy nadążyć. Koniec końców prowadzi to do wielkiego rozczarowania, smutku tego świata, który (jak poucza Biblia) wiedzie do śmierci. Coś w człowieku umiera - może sens życia, może pasja, może entuzjazm, może życzliwość, radość życia, nadzieja. Człowiek staje się zrezygnowany lub agresywny. Albo jedno i drugie. Smutny los takiego człowieka... Zaczyna szukać tego, co w nim zginęło. Wchodzi w przyjemny grzech i zaczyna zachowywać się tak, jak to opisuje Biblia: "Ci są zawsze niezadowoleni, choć spełniają pożądania serc swoich".
To wszystko się kręci dalej, zapętla i wtedy wzmacnia. Jest coraz gorzej. Dlatego właśnie Jezus ma inną wizję życia, inne poglądy niż "postępowcy". Jezus respektuje rozwój, ale wie, co jest dla człowieka dobre. Doskonale zna nas, poznał istotę moją i Twoją. Nasze bycie jest dla niego cenne, oddaje za nas życie każdego dnia. "To czyńcie na moją pamiątkę" - to jasny komunikat: zależy mi na Twoim dobru, na Twoim rozwoju i szczęściu. Ja wiem, jak najlepiej się rozwiniesz, ja przenikam i znam Cię, wiem, kiedy siedzisz i kiedy wstajesz, wiem, jak Cię uszczęśliwić, bo umiłowałem Cię miłością odwieczną.
Aby krótko podsumować: jedyny sposób na życie człowieka, aby było szczęśliwe dziś i jutro, to ukierunkowanie swojego rozwoju na miłość. Tę miłość, o której mówi święty Paweł, bez której wszystko inne jest puste, jak uderzenie w cymbał brzmiący.
Panie Jezu, mistrzu życia, mistrzu dobrze spędzonego czasu pracy, odpoczynku, modlitwy... Spraw, abyśmy dostrzegali najwyższą wartość miłości, kierując się nią i uznając za kamień węgielny fundament naszego rozwoju osobistego i całego życia. Amen
Skomentuj artykuł