Polak czyli kto?
Po raz kolejny przetacza się przez polskie media dyskusja nad tym, co możemy uznać za nasze grzechy narodowe, a co nam, Polakom wmawiają źli, niewykształceni i wrodzy przybysze z innych krajów. W tym morzu oburzenia i zacietrzewienia narodowego brakuje mi osobiście jednego pytania: "A któż to taki ten Polak?".
Skoro ja jako Polak mam lub nie mam za coś odpowiadać, mam lub nie mam się z czego tłumaczyć, najpierw wypadałoby się zastanowić nad zasadnością całej tej dyskusji w sensie merytorycznym. Kiedy szperając po internecie próbuję znaleźć jedną, oczywistą, spójną definicję pojęcia - naród, szybko okazuje się, że takiej jednej definicji nie ma. Nie ma też jakiejś ogólniejszej zgody wśród badaczy poszczególnych dziedzin takich jak historia, socjologia, antropologia itp. chociażby co do tego, na jakich kluczowych fundamentach można by taką definicję spróbować zbudować. Takie pomysły jak: język, terytorium, urodzenie itp. były proponowane i szybko kwestionowane jako niewystarczające, by określić cechy charakterystyczne dla danego narodu i wyłącznie dla niego, wyróżniające go na tle innych grup społecznych.
Zresztą nie trzeba słuchać badaczy. Wystarczy przejść z ankietą po dowolnie wybranym polskim mieście i zadać mieszkańcom pytanie: Polak czyli kto? Szybko się okaże, że odpowiedzi jest tyle co odpowiadających, a w większości wypadków odpowiedzią zapewne będzie: eeee, ymm, nooo itp. Ja sam znalazłbym się w tej ostatniej grupie. Gdyby ktoś kazał mi podać cechy narodowe Polaka, odpowiedź musiałaby brzmieć: eeeeeeee, noooooooo, nie wiem! Tak więc skoro nie da się zbudować definicji pozytywnej, jedynym tak naprawdę sposobem samookreślenia się: ja czyli Polak, jest definicja negatywna: Jestem Polakiem, bo nie jestem Niemcem, jestem Polakiem bo nie jestem Anglikiem itp. Zresztą, tak dla przypomnienia warto wspomnieć, że Niemiec to faktycznie też żaden naród. To określenie plemion słowiańskich wobec ludów mówiących językami odmiennymi, niezrozumiałymi dla Słowian. Bardzo podobnie jak Grecy traktowali określenie - barbarzyńca!
Każdy człowiek pragnie zbudować swoją tożsamość, operując w miarę spójnymi i logicznymi definicjami. Stawiając na pierwszym miejscu pojęcie narodu czyli: przede wszystkim jestem Polakiem, a dalej… skazujemy się tym samym na pojęcie niedefiniowalne, nie dające się w żaden logiczny czy merytoryczny sposób zamknąć w zbiór jednoznacznych i prostych twierdzeń. To z kolei powoduje, że nasze bycie Polakami budujemy w opozycji do innych narodów na zasadzie przeciwieństw. Rodzi to poważne zagrożenie, że pojecie patriotyzmu samo w sobie neutralne może ewoluować w stronę ksenofobi, rasizmu, nienawiści, syndromu oblężonej twierdzy itp. Jak wiadomo, przyroda nie toleruje próżni i tam, gdzie nie ma jasnych, logicznych, precyzyjnych pojęć wkradają się emocje, uprzedzenia, rojenia i zwykłe kłamstwo mające przekonać ludzi do mniej lub bardziej nieprawdziwej idei.
Zupełnie odwrotnie sprawy się mają, gdy zadam sobie pytanie: Chrześcijanin czyli kto? Tu sprawa jest jasna, prosta i oczywista. Wiem w co wierzę, wiem kim jestem, jakim powinienem być, jakie są wobec mnie oczekiwania! Mam Pismo, naukę i tradycję Kościoła. Kiedy dla mnie na pierwszym miejscu jest naród, buduję na piasku. Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu budujemy na skale! Kim jestem? Jestem chrześcijaninem! Należę do Rzymskiego Kościoła Katolickiego, moim duchowym przywódcą jest Franciszek I, a reszta? Reszta jest drugorzędna!
Skomentuj artykuł