Ile kosztuje sukces lub porażka?
Każdy rodzic chce dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Dla dobra dziecka kształcimy je, a że świat jest nastawiony na sukces, stawiamy dzieciom wysokie wymagania. Opłacamy dodatkowe zajęcia, kursy językowe, uczymy dzieci rywalizacji. Uważamy, że w ten sposób hartujemy ich psychikę i dajemy im cenną wiedzę, by lepiej poradziły sobie w dorosłym życiu. Czy rzeczywiście poradzą sobie lepiej?
Niekoniecznie. Wypełnianie całego tygodnia dodatkowymi zajęciami, wożenie z lekcji na lekcję w atmosferze pośpiechu i nerwowości może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Jeśli oczekiwania rodziców są zbyt duże w stosunku do poziomu rozwoju dziecka, nie da sobie ono rady. Niestety, rodzice często oceniają możliwości dziecka tzw. własną miarką i wymagają więcej, niż dziecko może wykonać. Rodzi to w dziecku poczucie, że nie spełnia oczekiwań, sprawia, że żyje ono w ciągłym napięciu i stresie. Stara się pracować więcej, wkłada dużo wysiłku, ale sukcesy nie nadchodzą. Wtedy pojawia się poczucie krzywdy. Dziecko zaczyna gorzej oceniać samego siebie, traci wiarę w swoje możliwości. Taka sytuacja staje się podłożem dla nerwicy, której najczęstszym przejawem jest ucieczka w chorobę i opuszczanie zajęć. Lęk przed kolejną porażką przekształca się w rozmaite objawy somatyczne – ból brzucha, ból głowy, kołatanie serca itd.
Z czasem uczucie lęku zaczyna towarzyszyć dziecku stale. Powoduje niemożność skupienia się i zapamiętywania. W konsekwencji dziecko musi coraz więcej czasu poświęcać w domu na opanowanie materiału szkolnego, uczy się nawet ponad dwanaście godzin na dobę, ale efekty są coraz gorsze. Zasypia z trudem, obawiając się następnego dnia. Brak snu i stałe przeciążenie nauką powodują narastające zmęczenie, co osłabia sprawność umysłową i odporność na urazy psychiczne i w efekcie hamuje rozwój dziecka.
Zdarzają się najwybitniejsze jednostki, które potrafią bez stresu sprostać nadmiernym wymaganiom i poświęcić cały wolny czas na naukę i zajęcia dodatkowe, a przy tym odnosić w nich sukcesy. Jednak także te dzieci płacą wysoką cenę za ambicje rodziców – zwykle nie mają przyjaciół ani normalnego dzieciństwa. Choć wybijają się na tle rówieśników, są przez nich odrzucane. W klasie pozostają samotne, a po lekcjach nie mają czasu na kontakty z kolegami, bo muszą się poświęcić zajęciom dodatkowym. A przecież obcowanie z rówieśnikami, kontakty koleżeńskie nie tylko dają dziecku przyjemność, lecz także mają duże znaczenie dla jego prawidłowego rozwoju społecznego. Dziecko pozbawione kontaktu z innymi nie ma szansy na zdobycie doświadczeń niezbędnych dla opanowania trudnej sztuki życia z ludźmi i wśród ludzi. Tymczasem to jest najważniejsza ludzka umiejętność i nie można bez niej dobrze żyć w społeczności. Poprzez kontakty z rówieśnikami dziecko uczy się współdziałać, rozwiązywać konflikty, uczy się tolerancji, poszanowania innych, dostrzegania i rozumienia ich potrzeb. Dzięki kontaktom z innymi dojrzewamy, stajemy się dorośli.
Można być wybitnie zdolnym i wysoko wykształconym, ale jeśli nie jest się dojrzałym, nie będzie można wykorzystać w pełni tych cech. W dorosłym życiu czekają takiego człowieka kłopoty z porozumiewaniem się, z relacjami z ludźmi. Jest bardzo prawdopodobne, że poradzi sobie z życiem znacznie gorzej niż osoby, które były przeciętnymi uczniami. Dlatego najważniejsze, co rodzice mogą dać dzieciom, to właściwa baza emocjonalna. Całej reszty człowiek może się nauczyć wtedy, gdy sam uzna, że tego potrzebuje, natomiast bycia człowiekiem i życia z ludźmi uczymy się przede wszystkim w dzieciństwie. Nie wolno pozbawiać dzieci tej wiedzy, nawet kosztem najwspanialszych zajęć pozalekcyjnych.
Skomentuj artykuł