Jak przeżyć żal po stracie ukochanej osoby

Bogusław Stelcer / "Przegląd Powszechny"

Pogląd, że zakończona sukcesem żałoba wiązała się z całkowitym zerwaniem więzi ze zmarłym, stanowi niejako uboczny efekt stylu życia społeczeństw konsumpcyjnych. Wczoraj była jakaś narzeczona, dziś inna, jutro będzie następna – relacje ludzkie są płytkie i powierzchowne. Tyle tylko, że tak pojmowany świat traci jakikolwiek sens.

Być roztropnym w czas żałoby i pamiętać o tych, co odeszli wcześniej, to umacniać cnotę w ludziach (Konfucjusz, „Dialogi”)

Reakcje psychologiczne związane z utratą bliskiej osoby oscylują wokół pojęć „grief”, „mourning”, „bereavement”. Swobodnie tłumaczone na język polski oznaczają one kolejno: smutek i żal; opłakiwanie, lament, żałobę oraz osierocenie i zachowania związane z opłakiwaniem utraconej osoby.

DEON.PL POLECA

W literaturze psychologicznej istnieją trzy zasadnicze nurty teoretyczne wyjaśniające zjawisko żałoby, są to teorie i systemy psychoanalityczne, teoria przywiązania oraz teorie zadań rozwojowych. Proces opłakiwania śmierci ukochanej osoby powinien zmierzać do momentu pogodzenia się przez osieroconego z zaistniałą stratą. Żałoba pojawia się wtedy, gdy człowiek uświadamia sobie, że zanika więź z osobą, z którą dotąd był głęboko związany uczuciowo. Bez więzi nie byłoby żałoby, zawsze opłakujemy tych, którzy byli nam bliscy. Mówiąc jeszcze inaczej, jest to cena, jaką płacimy za miłość. Zygmunt Freud sugerował, by proces ten określić pojęciem „grief work”; oznaczało to, że proces rozstania, pożegnania się trzeba przepracować w swym wnętrzu. Podjęcie wysiłku, jakim jest zmierzenie się z bólem i cierpieniem, które niesie za sobą żałoba, jest niezbędne, by doprowadzić go do końca. Jeżeli praca związana z żałobą zostanie prawidłowo przeprowadzona i zakończona, wówczas siły związane z „ego” odzyskują kontakt ze swym źródłem i ponownie uwolnione od jakichkolwiek ograniczeń i zahamowań mają szansę służyć rozwojowi jednostki. Dla Freuda melancholia towarzysząca temu zjawisku jest głębokim, bolesnym przygnębieniem, utratą zainteresowania światem zewnętrznym, utratą zdolności kochania, zahamowaniem aktywności oraz obniżeniem poczucia własnej wartości wyrażonym poprzez samooskarżenia i oczekiwanie na karę.

Wiek XX przyniósł gwałtowny wzrost refleksji tanatologicznej. Jeszcze w latach czterdziestych ubiegłego stulecia Charles Lindemann opublikował wnikliwe opracowanie reakcji żałoby wśród osób ocalałych z pożaru klubu nocnego w USA. Owo doniesienie, ilustrujące skutki trwogi zaznanej przez ocalałych po tragicznym pożarze w klubie Coconut Grove, stanowiło przełom w naukowej refleksji tanatologicznej. W kolejnych latach pojawiły się nowe kierunki dociekań i opracowania dotyczące psychologicznych mechanizmów radzenia sobie z lękiem śmierci. Psycholog Hermann Feifel dążył do tego, by badania tanatologiczne miały wymiar wielodyscyplinarny. Lata sześćdziesiąte przyniosły gwałtowny rozwój badań nad psychologią umierania. Cezurę wyznacza data otwarcia Hospicjum św. Krzysztofa w Londynie w 1967 r., w którym Colin Murray Parkes, psychiatra, podjął pracę terapeutyczną i naukowobadawczą nad osobami doświadczającymi żałoby. Koncepcja Parkesa nawiązywała do teorii przywiązania i żałoby jako reakcji na utratę więzi, opracowanej przez Johna Bowlby’ego.

W kolejnych latach pojawiły się pierwsze zorganizowane formy pomocy psychologicznej dla osieroconych. W Anglii jest to organizacja Cruse Bereavement Care, w Stanach Zjednoczonych WidowtoWidow, by wymienić te najbardziej znane. W sferze refleksji naukowej pojawiają się śmiałe publikacje naukowe, m.in. Edwina Shneidmana oraz genialnego, acz docenionego po śmierci, Ernesta Beckera, którego refleksje stanowiły asumpt dla sformułowania Teorii Opanowywania Trwogi. Krótko przybliżając jej istotę, trzeba podkreślić, że bazując na fenomenalnych tezach Ernesta Beckera, trzech amerykańskich psychologów: Jeff Greenberg, Sheldon Solomon i Thomas Pyszczynski, tworzyło uniwersalną teorię. Zauważyli oni, że ok. 8.9. roku życia mały człowiek zaczyna sobie uświadamiać, jak przygodne, kruche, przypadkowe jest ludzkie życie. Śmierć w jego umyśle objawia się jako ostateczna siła sprawcza, nieunikniona, straszna i paraliżująca. Świadomość swej kruchości budzi silny lęk i trwogę. By przetrwać, dziecko tłumi ów lęk do akceptowalnego psychicznie poziomu. Teraz trzeba utrzymać trwogę w ryzach. Zadaniem społeczeństw jest pomóc jednostce chociażby przez stworzenie takiego światopoglądu społecznego, zbioru wierzeń, norm, wartości religijnych i społecznych, które pozwolą zapewnić symboliczną ochronę przed kruchością egzystencji. Zauważmy, że nieśmiertelność jest obietnicą, którą przekazują swym wiernym religie świata. Do tego właśnie światopoglądu odnosi się ludzka samoocena, która, działając na polu zebranych norm, określa nas jako wartościowego członka społeczeństwa. Mechanizmem wzmacniającym samoocenę jest identyfikacja jednostki z trwałymi elementami własnej kultury. Samoocena staje się więc buforem lęku, iluzją własnej nieśmiertelności.

 

Dramatyczna śmierć władz państwowych w lesie przy lotnisku smoleńskim przerwała ciągłość władzy państwowej i symboli narodowych. Spontaniczne zachowania na Krakowskim Przedmieściu pełniły też funkcję terapeutyczną w sensie przedstawionym powyżej. Tysiące zniczy i krzyż ustawiony przez harcerzy były przywoływanym znakiem dodających otuchy i przywracających symboliczną kontynuację istnienia narodu i jego państwa. Podobnie, zdaniem autora, interpretować należy decyzję o pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu, wśród królów i największych z wielkich Polaków. Decyzja ta zapadła nie pod wpływem obiektywnej oceny prezydentury, lecz impulsu, gorzej, jeśli wyrafinowanej gry politycznej. Siła i dynamika tamtych zachowań więcej mówią o ogromie traumy i lęku przed śmiercią i unicestwieniem niźli tak czy inaczej pojmowanych racjach politycznych czy uczuciach patriotycznych bohaterów tamtych dni.

Wróćmy do nurtu teorii mówiących, że żałoba jest zadaniem do wykonania. Ich istotą jest definiowanie sytuacji psychologicznej osieroconego nie jako faz czy etapów, lecz zadań, czy może lepiej będzie użyć terminu „wyzwań”, przed którymi musi stanąć i im podołać. Wedle powszechnie znanego modelu Williama Wordena zadania stojące przed osieroconym są następujące: uznać realizm straty; przejść przez ból i przepracować żal; przystosować się do środowiska, w którym nie jest się już osieroconym; przekierować emocje dotąd skupione na zmarłym, pozwolić mu pozostać tam, gdzie jego miejsce, i wykonać ruch na rzecz własnego życia.

Reakcje psychologiczne

Utrata ukochanej osoby budzi lęk przed śmiercią jako zjawiskiem powszechnym i nieodłącznie towarzyszącym człowiekowi. Przez śmierć bliskich uświadamiamy sobie własną skończoność. Przyjęcie tej perspektywy nigdy nie było i nie jest proste dla żyjących. Strata bliskiej osoby pociąga za sobą wiele możliwych reakcji i postaw wyrażających to, jak śmierć jest przeżywana przez osobę osieroconą. Pośród najczęściej występujących wymienia się m.in. mechanizmy obrony psychologicznej. Najpowszechniejszym z nich jest WYPARCIE, silny mechanizm obronny, pojawiający się, gdy mamy do czynienia z nieoczekiwana śmiercią. ZAPRZECZENIE jest odmową dostrzeżenia niepożądanej rzeczywistości. Jest blokadą nieprzyjemnych treści płynących z zewnątrz, odmową uznania rzeczywistości niemiłej i nieoczekiwanej. Pojawia się wtedy, gdy bolesna prawda jest nazbyt bolesna, by uznać ją bez konsekwencji. Reakcją na nagłą stratę jest zamrożenie emocjonalne i szok, które są świadectwem, że wydolność mechanizmów obronnych osiągnęła punkt krytyczny. Jest to próba oddalenia się od rzeczywistości pełnej bólu i cierpienia. Zaprzeczanie wynika z konieczności zagłuszenia bolesnych doznań. Kiedy mija ból i złość oraz zaprzeczanie, kontakt z rzeczywistością staje się pełniejszy. Człowiek zdrowy psychicznie nie zaprzecza w nieskończoność faktom, nawet jeśli są trudne i bolesne, zaczyna poszukiwać wyjaśnienia tego, co się dzieje, co się stało.

Często pojawia się ZŁOŚĆ. Nie mogąc uzasadnić straty, szuka się winnych za ten stan rzeczy. Pozwolenie sobie na odczucie złości przynosi pewną ulgę w odczuwaniu żalu po stracie. Złość, która pojawia się nie zawsze, musi mieć uzasadnienie w faktach, lepiej więc, kiedy przez bliskich osoby osieroconej traktowana jest jako część kryzysu, z którym ta osoba się zmaga. Złość odczuwana przez osieroconego nie zawsze jest skierowana przeciwko komuś z zewnątrz. Często zwrócona jest przeciw sobie, bierze się z poczucia odpowiedzialności za śmierć bliskiej osoby. Taka sytuacja jest terapeutycznie najtrudniejsza. Pomoc osieroconemu zaczyna się w tym przypadku od uwolnienia go od poczucia winy. Bolesne POCZUCIE STRATY, jako kolejna emocja w tej smutnej wyliczance, jest tak przykre, że nie sposób żyć z nią przez długi czas. Osierocony, który nie potrafiżyć z jej ciężarem, zaczyna tworzyć fantazje na temat tego, co powinno się wydarzyć za życia, by teraz było łatwiej. Pojawia się wtedy tęsknota za wspólnie przeżytym czasem, za niedokończonymi rozmowami, które – gdyby tylko miały miejsce – stanowić by mogły ogromny zasób osoby osieroconej.

DEPRESJA, jako kolejna reakcja, być może jest najłatwiej dostrzegana na zewnątrz. Zjawia się wówczas, gdy osierocony uświadamia sobie realizm straty i nieodwracalność sytuacji, w której się znalazł, kiedy nabiera przekonania, że nie ma ucieczki od trudnej rzeczywistości. Jej szczególną cechą – różną od tej formy depresji, którą na co dzień zajmują się psychiatrzy – jest to, że w przypadku osoby osieroconej jej samopoczucie, poczucie wartości nie są obniżone, nie ulegają dewastacji. Wspólne w obu przypadkach jest obniżenie nastroju, jednak nie samooceny.

Charakterystyczne postawy w okresie żałoby

Czas żałoby może się wiązać z trudnościami odnalezienia się w nowej sytuacji życiowej. We wczesnym okresie osierocenia występuje przede wszystkim dezorganizacja zachowania. Częste jest zagubienie, wyobcowanie, trudności z codziennym życiem w odmienionej rzeczywistości. Reakcja żalu po stracie wiąże się dla osoby osieroconej z koniecznością dokonania głębokich zmian w dotychczasowym trybie życia. Oznacza też dostosowanie się do nowych okoliczności dnia codziennego z nowymi wymaganiami, obejmuje konieczność dodania nowego do nowego. Znaczy to, że niezbędne jest nadanie nowej tożsamości w innych już okolicznościach życiowych. Zmienia się absolutnie wszystko, rola i tożsamość społeczna, jest się odtąd wdową, wdowcem, sierotą. Inny jest rytm życia codziennego, w którym nie ma już ukochanej osoby, jej codziennych uwag, dzielenia się przeżywaniem. Psychologiczny obraz reakcji na stratę można określić jako trudną walkę psychologiczną o uwolnienie się od bólu i wejście na nową ścieżkę życia. Osieroceni zazwyczaj radzą sobie z nim, już to unikając i spychając go w otchłań nieświadomości, już to mierząc się i konfrontując z bolesnym doświadczeniem. Czasem możliwe są postawy oddające obraz osoby wycofanej i zaniedbującej się. Wiąże się to z luźniejszym stosunkiem do obowiązków zawodowych, wyglądu zewnętrznego itp. Ogólnie biorąc, pojawiają się trudności z odnalezieniem swego miejsca w przestrzeni indywidualnej (kryzys tożsamości) rodzinnej i społecznej. Ważnym aspektem tegoż kryzysu jest trudność samookreślenia się i niemożności odpowiedzi na pytanie: Kim teraz jestem?

 

Wiele koncepcji nawiązywało do pierwotnych myśli Zygmunta Freuda, który postrzegał proces żałoby jako zjawisko dynamiczne, obejmujące całą gamę stanów wewnętrznych wraz z towarzyszącymi im przejawami zachowania. Żałoba nie jest stanem danym raz na zawsze, jest raczej zadaniem do przepracowania, by powrócić na ścieżkę rozwoju wewnętrznego. Błędem jest postrzeganie jej jako stanu statycznego smutku. Każdy osierocony przeżywa swój stan inaczej. Nie ma jednego, prostego modelu mieszczącego w sobie wszystkie spotykane reakcje na śmierć bliskiej osoby. Jednak z całą stanowczością można stwierdzić, iż przebiega ona od inicjującego ją szoku i kryzysu, przez stan destabilizacji, ku ponownemu odzyskiwaniu harmonii.

Początkową reakcją jest SZOK. Osierocony czuje się tak, jakby trwał w nierzeczywistym świecie. Wszystko, co się dzieje, jest nierealne. W fazie początkowej mogą wystąpić trudności z uznaniem rzeczywistości, jeszcze nie do końca zaistniałej w świadomości podmiotu, który dotąd nie w pełni uznał stratę. Od momentu zaakceptowania jej realizmu osierocony zaczyna odczuwać ból i samotność. Szok i pustka zaczynają dominować. Na tym etapie możliwe są też doznania o charakterze objawów psychiatrycznych. Często osierocony ma wrażenie, że zmarły daje mu znaki z zaświatów, widzi go na ulicy, przeżywa spotkania we śnie itd. Później pojawia się ROZPACZ jako wyraz zaakceptowania, że śmierć w istocie była faktem nieodwracalnym. Na tym etapie występują: zaburzenia koncentracji, uwagi, złość, poczucie winy, irytacja, przemęczenie i smutek. Czasem mówi się o następujących po sobie etapach przeżywania żalu po stracie, biegnących od zaprzeczania i szoku, przez stopniowe uświadamianie sobie znaczenia bolesnej prawdy o śmierci, po rozwiązanie tego trudnego procesu. Silna początkowa reakcja na wiadomość o śmierci wiąże się z zaprzeczaniem jakoby bliska osoba już nie żyła. Życie w nierzeczywistości nie powinno jednak przedłużać się nieskończenie, dlatego kolejna faza polega na stopniowym odkrywaniu znaczenia tej straty wraz z jej konsekwencjami fizjologicznymi i psychicznymi. Rozwiązanie, jako ostatnia faza, oznacza stopniową adaptację do nowej sytuacji. Dzieje się to zarówno przez wchodzenie w nowe role życiowe i formy aktywności, jak też dostosowywanie starych wzorców zachowania do innych już sytuacji. Jest to proces adaptacji do społeczeństwa.

Cechy żalu patologicznego

Jeżeli smutek po śmierci trwa zbyt długo lub staje się jedyną lub co najmniej zasadniczą treścią życia osieroconego, świadczy to o niezdrowym przeżywaniu żałoby. Zdrowe przeżywanie żalu po stracie prowadzi do rozwiązania, jeśli tego brakuje, psychologowie zwykli mówić o ŻAŁOBIE PATOLOGICZNEJ. Jej cechą jest to, że pewnych reakcji i uczuć jest za dużo, za mało albo też w ogóle ich nie ma. Pewne emocje – tłumione przez osieroconego pragnącego uniknąć cierpienia i bólu psychicznego – trwają zbyt długo. Tak się dzieje, gdy wspominanie trwa latami i osierocony zaniedbuje inne zobowiązania wobec rodziny, społeczeństwa i siebie samego. Jest to różnica nie jakości odczuć, lecz ich intensywności i czasu trwania. Ogólnie przyjmując luźną cezurę czasową, po okresie mniej więcej jednego roku powinny być zauważalne objawy widocznego postępu.

Wymienia się wiele patologicznych form przeżywania żałoby i związanych z tym zakłóceń interakcji społecznych. Są to: zablokowanie reakcji żałoby; opóźnienie reakcji żałoby; przerwanie żałoby w czasie jej trwania.

W powyższym kontekście jedną z form żalu patologicznego są próby powstrzymania się od wyrażania własnych emocji, których intensywność jest nazbyt bolesna dla osieroconego. Czasami lęk wzbudza już sama intensywność przeżywania straty po śmierci. Dlatego tak częste są ucieczki psychologiczne ku przestrzeniom pozwalającym na znieczulenie psychiczne (nowe formy aktywności, alkohol, seks itd.). Są też próby zamykania się przed rodziną i najbliższymi czy pozorny brak przeżywania smutku, skrajną reakcją jest rzucenie się w wir życia towarzyskiego. Jak widać, zachowania te służą zagłuszeniu bólu. Właściwszym źródłem wsparcia jest zachęcanie do kontynuowania przeżywania żałoby i otoczenie osieroconego właściwym wsparciem i opieką dającymi poczucie bezpieczeństwa. Patologia żałoby wskazuje na silny kontekst społeczny jej przeżywania. Występuje wszędzie tam, gdzie nie ma społecznego przyzwolenia, by osierocony jawnie wyraził swój smutek. Tak się dzieje, gdy związki były utajone, nieformalne, więź łącząca ludzi musiała pozostać w cieniu.

Innym czynnikiem zagrażającym takiemu właśnie przeżywaniu żalu po stracie mogą być okoliczności śmierci. Oczywistym faktem jest, że śmierć najbardziej dotyka wtedy, gdy jest nieoczekiwana, stanowi wynik katastrofy, losowego zdarzenia. Osierocony nie miał szans przygotować się na odejście. W literaturze psychologicznej funkcjonuje pojęcie „syndrom pustego grobu”, będącego reakcją na śmierć bez zwłok, nieodnalezionych, które zniknęły w otchłaniach oceanów czy górskich śniegów. Innym czynnikiem predestynującym do żałoby patologicznej jest wiek zmarłego. Śmierć dziecka lub osoby młodej postrzegane są jako niesprawiedliwe tragedie zadające gwałt naturalnemu biegowi rzeczy.

W procesie przeżywania żalu patologicznego znaczącą rolę odgrywają czynniki społeczne, potęgujące rozerwanie więzi społecznych i poczucie wspólnoty. Jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia Robert Jay Lifton opisał czynniki decydujące
o trudnościach obecnych zmagań z problemem śmierci. Odniósł je do społeczeństwa amerykańskiego, jednak wydają się one mieć zastosowanie do Polaków współcześnie żyjących nad Wisłą. Wymienione przez Liftona czynniki to urbanizacja kraju, odsunięcie ludzi starych i umierających od reszty społeczeństwa, przeobrażenia w strukturze rodziny, sekularyzacja, postęp technologii medycznych, wreszcie powszechność śmierci. Trafność uwag R.J. Liftona wzbudza podziw u każdego wrażliwego obserwatora zjawisk społecznych. Urbanizacja jest odpowiedzialna za zerwanie kontaktu ze środowiskiem naturalnym, jest też przyczyną niszczenia relacji społecznych. Odsuwanie i marginalizacja ludzi starych powoduje nieumiejętność rozpoznawania granic i poczucie obcości u młodszego pokolenia. Pewne wartości, ich kontynuacja, zostają zakłócone. Przeobrażenia w strukturze rodziny powodują wzrost wyobcowania jednostki pozbawionej naturalnego źródła wsparcia. Młode pokolenie, pozbawione kontaktu z dziadkami, nie ma w zasadzie możliwości, by doświadczyć starzenia się i śmierci jako naturalnego cyklu życiowego. Sekularyzacja natomiast oznacza, że jednostka pozbawiona jest ważnego kulturowo źródła tłumaczącego bieg życia kończącego się śmiercią i nadziei na życie wieczne. W świetle wspomnianej powyżej teorii opanowywania trwogi młodzież jest jeszcze bardziej bezbronna wobec nieszczęść i śmierci. Trzeba podkreślić z całą stanowczością, że tam, gdzie czynnik religijny traci na znaczeniu, społeczeństwu ubywa ważnego zasobu zaradczego wobec śmierci.

Jeśli idzie o postęp technologii medycznych, zaawansowana technologia może przedłużyć życie, które z humanistycznego punktu widzenia jest zaledwie wegetacją. Śmierć dla wielu „profesjonalistów” nie jest akceptowalna, jest porażką. Nazbyt wielu ludziom nie pozwala się odejść godnie. To, co Lifton pojmował jako masowość śmierci, pogłębia nieumiejętność kontemplowania własnej śmierci, która stała się zjawiskiem płytkim i powierzchownym. Banalizacja tego zjawiska w środkach masowego przekazu stępia wrażliwość, niesie widmo dehumanizacji. Czymże jest przeżywanie przed kamerami swego „bólu” przez celebrytkę z powodu choroby zagrażającej życiu jej narzeczonego? Ten zaś, z definicji gwiazda nurtu muzyki niekomercyjnej, nadzwyczaj chętnie z komercyjnych mediów korzysta, szczególnie zaś chętnie pojawia się w plotkarskich portalach internetowych. Tam „plastikowy” bohater, nieosiągający egzystencjalnej głębi, decydując się na flirt z popkulturą, nie osiągnie gotowości, by stać się wieszczem pokoleń. Dziś nawet przekaz sił mroku jest banalnie płytki, podporządkowany zasadom komercji. Właściwym miejscem dla mrocznych gitarzystów jest piaskownica? Czy tak pojmować ów przekaz? Świat na szczęście jeszcze nie chce takich płycizn i odrzuca to, co „plastikowe”. Lifton doskonale przewidział płycizny i banalizację popkultury, której szarzyzna zalewa ludzi z każdej strony.

Koniec żałoby i powrót do życia

Pogląd, że zakończona sukcesem żałoba wiązała się z całkowitym zerwaniem więzi ze zmarłym, stanowi niejako uboczny efekt stylu życia społeczeństw konsumpcyjnych. Stanowisko, jakoby zapomnienie o więzi ze zmarłym było pożądanym celem ukończonej żałoby, sprowadza refleksję o naturze więzi do czysto mechanicznych parametrów. Wczoraj była jakaś narzeczona, dziś inna, jutro będzie następna – relacje ludzkie są płytkie i powierzchowne. Tyle tylko, że tak pojmowany świat traci jakikolwiek sens. Niestety, płynność wpisana jest w ponowoczesny świat. Tymczasem czynnikiem decydującym o wewnętrznych zasobach osieroconego jest utrzymanie wewnętrznej relacji ze zmarłym. Celem ukończonej żałoby i przepracowania reakcji żalu po stracie jest zachowanie w pamięci osoby ukochanej, z którą osierocony był związany więzią psychiczną. Pamięć nie powinna być źródłem bólu nie do zniesienia, wspomnienie nie powinno zarazem blokować wysiłków inwestowania energii psychicznej do realizacji przyszłych celów życiowych osieroconego. Ukończona żałoba stwarza miejsce do nawiązania nowej relacji miłości. Jest zatrzymaniem w pamięci minionej miłości zamiast wypierania jej, pozwalając zarazem zwrócić się ku przyszłości, gdzie jest przestrzeń na nową więź. Celem dla osieroconego jest zwrócenie się od przeszłości ku przyszłości, jak też rezygnacja z wspominania minionego na rzecz zainwestowania swej energii na rzecz tego, co może zaistnieć.

Bogusław Stelcer - dr n. biol., adiunkt w Katedrze Psychologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak przeżyć żal po stracie ukochanej osoby
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.