To miasto jest starsze od Rzymu
Erewań to jedno z najstarszych miast świata. Został założony - według oficjalnych źródeł - w 782 roku p.n.e., czyli dwadzieścia dziewięć lat wcześniej niż Rzym.
Miał to szczęście - i zarazem nieszczęście - że zawsze znajdował się na skrzyżowaniu szlaków handlowych z Indii do Europy. Z jednej więc strony miasto bogaciło się, a z drugiej strony stawało się celem łupieżczych wypraw mniej zasobnych sąsiadów. Teraz to największe miasto Armenii (ponad milion mieszkańców).
Obecny wygląd Erewań zawdzięcza w dużej mierze architektowi Aleksandrowi Tamanianowi. To on w 1924 r. zaprojektował istniejący układ urbanistyczny miasta (szerokie ulice na planie szachownicy i obwodnice otaczające centrum). Najważniejszym punktem miasta jest Plac Republiki z usytuowanym przy nim Ministerstwem Spraw Zagranicznych oraz tańczącymi w rytm muzyki fontannami.
Niezwykły widok na miasto, a w pogodne dni także na biblijny Ararat (Armenia ma w herbie, choć znajduje się obecnie po stronie tureckiej), roztacza się ze szczytu tzw. kaskad - monumentalnej budowli powstającej za pieniądze bogatego członka diaspory ormiańskiej (w przyszłości będzie to muzeum sztuki współczesnej). Nad nią znajduje się platforma widokowa, a na niej potężna betonowa iglica - pomnik 50-lecia Armeńskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
Związki tego zakaukaskiego kraju z Rosją wciąż są niezwykle silne. Wiele surowców jest sprowadzanych z Rosji, a sporo Ormian pracuje w tym kraju. I co najważniejsze - Armenia uważa Rosję za gwaranta bezpieczeństwa. W Giumri, mieście w północnej części kraju, stacjonuje silny rosyjski garnizon, a granicy z Iranem strzegą rosyjscy pogranicznicy. Nie jest także tajemnicą, że to dzięki wsparciu Moskwy Armenia wygrała wojnę o Karabach. Częstym widokiem są też wiszące obok siebie flagi Armenii i Rosji.
Erewań wzorem innych miast dawnego ZSRR posiada także pomnik patronki tych ziem. Matka Armenia - z mieczem w dłoni - stoi w parku zwycięstwa, zwrócona w kierunku granicy z Turcją, przypominając, że Armenia żyje. Otoczona jest różnorakim sprzętem wojskowym, a u jej stóp płonie wieczny znicz - to grób Nieznanego Żołnierza. W tym samym parku znajdziemy także pomnik poległych w Afganistanie.
Erewańska starówka, burzona systematycznie od czasów stalinowskich, prawie nie przetrwała. Interesująca historia wiąże się za to z maleńkim kościołem Katoghike, stojącym u zbiegu ulic Abowiana i Sajat-Nowy.
W tym miejscy niegdyś stał największy erewański kościół. W 1936 r. stalinowskie władze - pod pozorem wprowadzania nowego ładu architektonicznego - postanowiły go wyburzyć. W trakcie prac rozbiórkowych odkryto, że kościołem z 1695 r. "obudowano" świątynię znacznie starszą. Odkryte na ścianach inskrypcje pochodziły z... 1229 r. Obawiając się rozruchów władze nie odważyły się zburzyć nowo odkrytego kościoła. Jedynie szczelnie obudowały go blokami mieszkalnymi tak, aby nie było go widać. W 2007 r. bloki rozebrano i obecnie, już bez przeszkód, możemy podziwiać tą architektoniczną perełkę.
Będąc w Erewaniu koniecznie trzeba odwiedzić Matenadaran, czyli muzeum manuskryptów, będący narodowym skarbem Armenii. Tylko w języku armeńskim zgromadzono w nim około 17 tysięcy rękopisów. Mnisi, którzy je przepisywali, bardzo starannie chronili dzieła oraz ukrywali w czasie licznych najazdów. Przed budynkiem muzeum stoi pomnik twórcy ormiańskiego alfabetu, zakonnika Mesropa Masztoca. Jego imieniem nazwano także jedną z głównych ulic w mieście.
Będąc w Armenii na pewno spotkamy miejsca przypominające o zagładzie Ormian w wyniku represji tureckich w 1915 r. i latach wcześniejszych. Miejscem upamiętniającym te wydarzenia jest m.in. muzeum na wzgórzu Cicernakaberd. Znajduje się tam płonący znicz, który otacza dwanaście bazaltowych płyt symbolizujących utracone prowincje. Obok wznosi się strzelista - rozdwojona - iglica, która przypomina dwie części narodu ormiańskiego; tą żyjącą w kraju i na emigracji. Wzdłuż alei prowadzącej do pomnika znajduje się mur, na którym wyryte zostały nazwy zniszczonych ormiańskich wsi. Całości dopełnia nowoczesny pawilon wystawienniczy, w którym zebrano świadectwa zagłady narodu ormiańskiego. W sąsiadującym z nim parku znajdziemy liczne drzewka zasadzone przez głowy państw odwiedzające to miejsce. Bez trudu można odnaleźć świerki z polskimi tabliczkami: Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsy i Jana Pawła II.
Zbrodnia z początku wieku nadal ma traumatyczne znaczenie dla Ormian i skutecznie zatruwa stosunki z Turcją.
Miejscem które również warto zobaczyć są ruiny twierdzy Erebuni. To co możemy oglądać dzisiaj jest, co prawda rekonstrukcją, ale daje wyobrażenie o jej wyglądzie. Na podstawie wykopalisk określono jej powstanie na 782 r. p.n.e. Powstanie twierdzy jest uważane jednocześnie za datę powstania miasta. Z ruin rozciąga się interesujący widok.
Zarówno Erewań, jak i cała Armenia, jest miejscem bardzo przyjaznym i bezpiecznym. Przestępczość pospolita jest znacznie niższa niż w innych krajach. Ormianie są przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców, zagadnięci o drogę na ulicy chętnie pomogą, ciekawie dopytując się o kraj pochodzenia i co już widzieliśmy w ich państwie. Są też bardzo dumni ze swojej historii.
Centrum Erewania najlepiej zwiedzać pieszo. W dalsze zakątki można podjechać metrem lub taksówką (bardzo tanie).
Kierowcy jeżdżą agresywnie, nie trzymają się swoich pasów ruchu, trąbią. "Ruch drogowy w Armenii jest przyjazny dla pieszych" - ten dowcip bawi Ormian już od dawna! Dlatego też przechodząc przez ulicę - nawet na zielonym świetle - trzeba wykazać się dużym refleksem.
Źródło: Starszy niż Rzym, www.dziennikpolski24.pl
Skomentuj artykuł